JAK POKONAĆ HOPKINSA?

Dariusz Chmielarski, bokserzy.cba.pl

2013-10-24

Bernard Hopkins (53-6-2, 32 KO) na pewno jest fenomenem. Dobiega pięćdziesiątki, a ciągle jest mistrzem świata, jak nie jednej federacji to drugiej. Imponuje niespotykaną w swoim wieku siłą i kondycją. Ma świetną obronę, na którą składają się boczne ustawienie, szczelna garda i nietypowy, ale skuteczny balans. Jednak do jego stylu boksowania można mieć dużo zastrzeżeń, podobnie jak do sędziów, którzy ten styl w ringu akceptują. Boks Hopkinsa to brudny boks lub wręcz antyboks. Zdarza mu się uderzać przeciwnika po gongu, po komendzie stop lub z premedytacją rozbijać rywalowi głową łuk brwiowy. Jednak najważniejszym elementem w sposobie walki amerykańskiego weterana jest wynaleziony przez niego klincz ofensywny. Hopkins wyprowadza zamachowy cios z dystansu po czym rusza naprzód i zakleszcza się z przeciwnikiem. Ponieważ on jest stroną atakującą, niewprawny obserwator ringowych zmagań może odnieść wrażenie, że to rywal, broniąc się, klinczuje. Hopkins utwierdza go w tym przekonaniu, popychając przed sobą unieruchomionego rywala. W efekcie kolejne rundy mijają prawie bez ciosów, a lepsze optyczne wrażenie robi "strona aktywniejsza", czyli właśnie Hopkins, który w końcu wygrywa na punkty. Dodać należy, ze wbrew powierzchownemu odczuciu, w boksie Hopkinsa nie ma nic spontanicznego i przypadkowego. To wszystko są elementy opanowane do perfekcji i tysiące razy przećwiczone na sparringach. Tyle że sprzeczne nie tylko z duchem sportu, ale i z przepisami.

Jak można pokonać Hopkinsa? Przede wszystkim należy przejąć i utrzymywać inicjatywę. Nie wolno tracić ani sekundy na stójki, celowania, przymierzania, ustawiania, bo Hopkins to wykorzysta i zacznie robić swoje. Tylko ciągły atak i presja są w stanie go przed tym powstrzymać. Po drugie, nie wolno tracić energii na wyszarpywanie się z klinczu, jeżeli już do takiego dojdzie. Trzeba czekać cierpliwie na rozdzielenie przez sędziego, a w międzyczasie nie dawać się Hopkinsowi przepychać, lecz wręcz przeciwnie starać się zaznaczyć własną przewagę fizyczną. Im dalej, tym powinno być z tym łatwiej, bo wprawdzie Hopkins jest nadal bardzo silny, ale upływ wieku musi zrobić swoje i 12 rund szarpaniny może okazać się dla 50-latka zabójcze. Jeśli chodzi o ciosy, których może kilka lub kilkanaście uda się zadać w trakcie ciągłych przepychanek, to powinny one być skierowane w korpus. Hopkins ma niesamowitą odporność i nigdy w życiu nie został znokautowany, ale jak najbardziej można go zajechać.

Obserwując ostatnie walki Hopkinsa, łatwo zauważyć, że najbardziej bezradni w starciu z jego trikami okazali się bokserzy obdarzeni silnym ciosem, ale nie najlepszą techniką i szybkością (sluggerzy), jak Jean Pascal i Tavoris Cloud. Lepiej poszło walczącemu technicznie na dystans Chadowi Dawsonowi, ale i on miał olbrzymie problemy z nie dopuszczeniem Hopkinsa do ofensywnych klinczów. Chyba najlepiej powinni sobie natomiast poradzić swarmerzy, wywierający presję, obdarzeni dobrą szybkością (Hopkins ma ją średnią z tendencją spadkową), kondycją i wprawieni do walki w półdystansie. Takim właśnie pięściarzem jest Karo Murat (25-1-1, 15 KO), najbliższy rywal Hopkinsa na ringu w Atlantic City. Wybrany celowo jako słaby przeciwnik i skazywany na pożarcie, ma wszelkie predyspozycje do tego, żeby sprawić niespodziankę. Niedawno oświadczył: "On ma doświadczenie, ale jego styl to zadawanie ciosów i szukanie możliwości klinczowania", a więc wie, co jest grane w boksie Hopkinsa. Jeżeli będzie dobrze przygotowany i nie popełni taktycznych błędów, to wygra.

bokserzy.cba.pl >>>