NASZE NADZIEJE NA MEDAL PO 10 LATACH

Tomasz Ratajczak, Opinia własna

2013-10-13

Dziś od losowania walk eliminacyjnych rozpoczęły się w Ałmatach (Kazachstan) XVII Mistrzostwa Świata Seniorów w boksie, które potrwają do 26 października. Nasi reprezentanci, którym przypadły dość szczęśliwe losy w pierwszej fazie, rywalizację rozpoczną 16 października. Oczywiście jak każdy kibic gorąco życzę im tego, aby swój występ na mistrzostwach zakończyli z jak najlepszymi wynikami. Jesteśmy głodni sukcesów, gdyż ostatni medal z seniorskich mistrzostw świata przywiózł dobrze znany potem z zawodowych ringów Aleksy Kuziemski, który dziesięć lat temu w Bangkoku sięgnął po brąz w kategorii półciężkiej. Dziesięć lat to może jeszcze nie taka przepaść czasowa, jaka dzieli nas od ostatniego medalu olimpiskiego, ale jednak wystarczająco dużo, aby odczuwać poważny niepokój. Tym bardziej, że trener Ludwik Buczyński ma do dyspozycji tylko czterech kadrowiczów. Zresztą warto przypomnieć, że to właśnie Buczyński kierował także naszą reprezentacją wtedy, dziesięć lat temu w Bangkoku. Życzyłbym sobie, aby przynajmniej powtórzył tamten wynik.

Moim zdaniem należy uczciwie stwierdzić, że szanse na medal mamy stosunkowo niewielkie. I nie jest to tradycyjne polskie malkontenctwo, albo złorzeczenie naszym reprezentantom. Nie! Życzę im jak najlepiej i mocno zaciskam kciuki. Ale nie może to zwalniać mnie z obowiązku trzeźwej oceny sytuacji. A ta kolorowa nie jest.

Już sam dobór kadrowiczów jest dość zaskakujący. Zdaję sobie sprawę, że finansowo nie przelewa się w PZB, a także wiem, iż wielu czołowych zawodników przeszło w ostatnim czasie na boks zawodowy (m.in. Kaczor, Gudel, Wrzesiński, Gerlecki, Letr, Cieślak, Brzeski, Duszak), a paru innych niebawem tę decyzję podejmie i z różnych względów starty amatorskie już ich nie interesują. Podemując jednak decyzję o zabraniu tak nielicznej kadry, należało postawić na tzw "pewniaków" w każdym przypadku. A tak nie stało się w kategorii średniej, którą reprezentować będzie Michał Kowalczyk. Zawodnik ambitny, robiący postępy i dający dobre walki, ale nie dorównujący obecnie poziomem Tomaszowi Jabłońskiemu, Kamilowi Gardzielikowi, Arkadiuszowi Szwedowiczowi i Adrianowi Plichcie. To jeden z tej czwórki powinien reprezentować nasz kraj w kategorii 75 kg na mistrzostwach świata. Oczywiście gorąco życzę Michałowi, aby sprawił nam wszystkim miłą niespodziankę, ale jestem realistą.

W przypadku pozostałych naszych kadrowiczów każdego z pewnością stać na nawiązanie rywalizacji ze światową czołówką. Dużo jednak będzie zależało także od zwykłego szczęścia. A tego z pewnością zabrakło Mateuszowi Trycowi (81 kg), który choć zapewne poradzi sobie w najbliższą środę w pierwszej walce eliminacyjnej z Azerem Raufem Rahimowem, to już cztery dni później spotka się ze swoim dobrym znajomym Joe Wardem. Pokonał go co prawda na mistrzostwach Europy w czerwcu, ale szczęśliwym trafem z powodu kontuzji Irlandczyka. Dwa miesiące później uległ mu już zdecydowanie na punkty podczas turnieju we Francji.

W tym przypadku znów największe nadzieje kierujemy w stronę Dawida Michelusa (60 kg) oraz Ireneusza Zakrzewskiego (69 kg). Michelus jest ostatnio w bardzo dobrej dyspozycji, trochę poukładał chyba pewne sprawy w swojej głowie i znów jest gotowy do rywalizacji na bardzo wysokim poziomie, czego dowodem choćby walka we Francji sześć tygodni temu ze znakomitym Johnem Joe Nevinem, którą co prawda przegrał, ale w gruncie rzeczy punktacja mogła iść w obie strony. Natomiast Zakrzewskiego stać na wszystko i większość potencjalnych rywali jest w jego zasięgu, ale pamiętajmy też, że z podobnymi nadziejami podchodziliśmy do jego występu na tegorocznych mistrzostwach Europy, które zakończył już na pierwszej walce. Oby tym razem było jednak lepiej.

Trzymajmy więc mocno kciuki za naszych reprezentantów, z nadzieją na to, że dadzą z siebie wszystko i przywiozą nam do Polski medale mistrzostw świata, na które czekamy już dziesięć lat. Moim zdaniem dwa brązowe medale, a może nawet srebro i brąz są w zasięgu polskich pięściarzy. Michelusa i Zakrzewskiego stać na to z pewnością. Jeśli nie oni, to kto?