KOMPROMITACJA WAGI CIĘŻKIEJ

Dariusz Chmielarski, bokserzy.cba.pl

2013-10-08

Od wielu lat amerykańskie kręgi opiniotwórcze rozpowszechniają teorię, według której współczesna waga ciężka jest na słabym poziomie, a dominujący w niej bracia Kliczko to bokserscy nudziarze. Trudno było się z nią zgodzić, bowiem w boksie liczy się skuteczność, a nie wrażenie artystyczne. Owszem, miło jest popatrzeć na wirtuozerską technikę czołowych bokserów USA (nie popartą jednak siłą ciosu), jednak kwintesencją boksu są nokauty, a te zapewniali do niedawna seryjnie jedynie Kliczkowie. Walka Władimira Kliczki (61-3, 51 KO) z Aleksandrem Powietkinem (26-1, 18 KO) w Moskwie na pewno dostarczy nowych argumentów głosicielom słabości obecnej kategorii ciężkiej. Tym razem przynajmniej częściowo trzeba będzie przyznać im rację.

Zorganizowany w stolicy Rosji z wielką pompą za olbrzymie pieniądze pojedynek młodszego Kliczki z niepokonanym Powietkinem nie tylko zawiódł oczekiwania kibiców boksu, ale okazał się żenującą antypropagandą tego sportu. Mistrz świata czterech federacji Władimir Kliczko był w tak słabej formie, w jakiej nie widzieliśmy go nawet w trzech pojedynkach przegranych przed czasem przed wieloma laty. Kliczko był wolniejszy niż zwykle, mało precyzyjny i słabo wyczuwał dystans. Walczył bardzo zachowawczo i bardzo rzadko używał prawej ręki. Na domiar złego notorycznie klinczował i wieszał się na rywalu do tego stopnia, że jego wczorajszy styl walki zasługuje na miano antyboksu. Jedyne, czym mógł zaimponować, to siła fizyczna pozwalająca mu na rzucanie rywalem o matę ringu jak worem ziemniaków. Niestety, nie przy użyciu ciosów, lecz szarpnięć i popchnięć.

Aleksander Powietkin zasłużył sobie na uznanie ambicją i odpornością, dzięki którym dotrwał do końca regulaminowego czasu walki. Jednak poza tym zademonstrował mnóstwo chaosu i poziom niegodny czołowego boksera wagi ciężkiej. Owszem, miał taktykę na Kliczkę. Tak, jak wszyscy mu podpowiadali, postawił na atak i próby przedarcia się do półdystansu. Jednak co innego chcieć i co innego umieć. Jak wiadomo, żeby wejść do półdystansu unikając uderzeń rywala, najlepiej połączyć dobrze celowane ciosy z dystansu z odpowiednim balansem. Powietkin balansował, ale nie na boki, tylko głową do przodu, atakując Kliczkę bykiem i wykonując przy tym mało skoordynowane z resztą ciała wymachy rąk. Pozwalało to Władimirowi płynnie przechodzić do swojego ulubionego wieszania się i chwytów zapaśniczych. W chwilach zagrożenia bokser rosyjski demonstrował natomiast znanego nam już z walki z Marco Huckiem „strusia”, czyli wypięte pośladki i głowę dyndającą tuż nad matą.

Po dwóch nieszczególnie udanych występach Witalija Kliczki przeciwko Chisorze i Charrowi doczekaliśmy się fatalnej walki jego młodszego brata. Czy oznacza ona początek schyłku również Władimira w roli championa zdecydowanie górującego nad rywalami? Nie można takiej opcji wykluczyć. Mam jednak nadzieję, że na szczycie wagi ciężkiej nie ujrzymy Aleksandra Powietkina.

www.bokserzy.cba.pl >>>