MOJE TRZY GROSZE

Łukasz Furman, Przemyślenia własne

2013-10-06

Kilka spostrzeżeń po minionym wieczorze. Wszystkie opinie są subiektywne, bo tylko i wyłącznie moje. Nie wciągajcie w to reszty redakcji. Ale po kolei...

Polsat ratuje boks w naszym kraju. Pokazują najciekawsze gale z całego świata, w końcu dzięki nim dochodzi do polsko-polskich konfrontacji, co niweluje sztuczne kreowanie kolejnych "mistrzów". Studio zawsze ciekawe, dużo fajnych rozmów... I tylko redaktor Andrzej Kostyra trochę zaniża poziom. Już kiedyś pisałem - nie chcę Go nadmiernie krytykować, bo to również dzięki niemu tak pokochałem boks, gdy raz na miesiąc leciałem do kiosku po nowy numer Boksera. Od komentatora oczekuję jednak czegoś więcej niż czytanie z kartki różnych "ciekawostek" w rodzaju jaki i gdzie ma tatuaż, szczególnie gdy na ringu dzieje się coś ważnego. Dobry komentator powinien reagować na to wszystko co dzieje się w trakcie walki, wydawać własną ocenę, a tego niestety mi brakuje u Pana Kostyry. Owszem, jego żartobliwe porównania są już klasyką, tylko że żart jest fajny opowiedziany tylko raz. Gdy słyszę o "Zderzeniu z czołgiem ze szkodą dla czołgu" po raz setny, trochę mnie już to irytuje. Kiedy Wałujew wygrał pierwszą rundę walki z Haye'em, redaktor tak się "zaczytał" w kolejnych ciekawostkach, że wyszło mu, iż Rosjanin wygrał chyba wszystkie rundy poza ostatnią, kiedy Haye zachwiał rywalem lewym sierpowym. A potem zdziwienie rezultatem. Wczoraj pomstowałem do niebios już po trzeciej rundzie, bo nie mogłem patrzeć na to co wyprawia w ringu Luis Pabon. Pan Andrzej coś tam napomknął raz, ale brakowało mi, by ktoś komentując walkę powiedział wprost - to skandal! Na szczęście w studiu zasiada pewien dziennikarz, który teoretycznie jest specjalistą od piłki nożnej, ale to właśnie on zauważa i odczytuje to co dzieje się w ringu jak prawdziwy spec. Początkowo był tylko w miarę dobry, kiedy zaczynał parę lat temu. Dziś Mateusz Borek jest dla mnie dziesięć razy bardziej rzetelny jako dziennikarz od boksu niż Kostyra. Komentator nie ma prawa czytać walki z kartki, on ma obowiązek czytać walkę z tego, co akurat dzieje się w ringu! Redaktorowi Kostyrze tego niestety brakuje. Zaznaczam jednak - mam do Niego słabość i darzę go sympatią, tylko odstaje w swojej roli od tego, co prezentuje reszta ekipy Polsatu. Nie mogę też ścierpieć zbędnego komentarza, podczas gdy Michael Buffer krzyczy swoje głośne "Let's Get Ready to Rumble". Wtedy należy zamilczeć! Każdy widzi rekordy, do tego większość młodych ludzi zna podstawy angielskiego. Lepiej czasem pomilczeć, żeby potem powiedzieć coś fajnego. Kostyra świetnie uzupełnia się z Andrzejem Gmitrukiem. Tu jest OK - jeden Andrzej poczyta ciekawostki z kartki, drugi Andrzej odczyta walkę i wzajemnie się uzupełnią. To działa. Natomiast sam Andrzej Kostyra - poproszę o ciut więcej.

Kliczko kontra Powietkin. Walka bardzo nudna, a to co zrobił Luis Pabon w piątej i szóstej rundzie, a w zasadzie to czego nie zrobił, a powinien zrobić, porównałbym bez wahania to "wyczynu" pani C.J. Ross, która punktowała remis w starciu Mayweathera z Alvarezem. Dla mnie już po trzeciej, maksymalnie czwartej rundzie Kliczko powinien zostać ukarany odjęciem punktu. Bez względu na to, czy to on uderzał swoim prawym, czy to Powietkin próbował wejść w półdystans, za każdym razem kończyło się to tak, że Kliczko zawieszał się na swoim rywalu, ściągał go i opierał swoje 110-kilogramowe, umięśnione ciało, odbierając przeciwnikowi kondycję. Każdy kto coś trenował związanego ze sportami walki wie doskonale, co to znaczy dźwigać ciężar rywala na zmęczeniu. W dodatku takiego olbrzyma. Czy mam jakiekolwiek zastrzeżenia do Kliczki? Absolutnie nie. To co zrobił było tylko wyznacznikiem jego ringowej inteligencji. Bo gdy na stole leżą 23 miliony dolarów wzwyż, robi się po prostu wszystko by zwyciężyć. Gdybym to ja walczył o taką stawkę, zrobiłbym po prostu wszystko, bez jakiegokolwiek zawahania. To nie wina Kliczki, że sędzia nie zwracał mu uwagi na faule. To nie konkurs fair play, tylko walka na szczycie królewskiej kategorii. Gdyby Władimir dostał w czwartej rundzie pierwsze ostrzeżenie, w szóstej drugie, to do końca wszystko wyglądałoby inaczej. I broń Boże nie sugeruję, że Powietkin by wygrał. Być może nawet szybko przegrałby przez nokaut. Wiem natomiast, że walka potoczyłaby się inaczej! I nie byłaby tak przeraźliwie nudna. A tak - bez żadnej reakcji, Kliczko po mistrzowsku wykorzystał każdy element przybliżający go do sukcesu, odprawił kolejne wielkie nazwisko i gdy zakończy karierę, na pewno będzie klasyfikowany w pierwszej dziesiątce wszech czasów, jeśli oczywiście mowa o samych mistrzach wagi ciężkiej. Tylko ludzie uznając jego niewątpliwą klasę i umiejętności, będą mu wypominali asekuracyjny boks. Cóż, kiedyś szedł na otwarte wymiany z Jeffersonem czy Sandersem, bił się niczym młody Mike Tyson, tylko co z tego, skoro trzy razy poległ? Coś za coś niestety...

Mateusz Masternak. Pytany o jego możliwości na podbój świata zawsze powtarzałem, że umiejętności są, psychika jest, determinacja i zaangażowanie tym bardziej. Powtarzałem też jednak, że chcę zobaczyć jak Mateusz zachowa się z rozciętym mocno łukiem, zapuchniętym okiem, będąc na deskach, czy nie radząc sobie w 2-3 rundach, bo przecież realnie na to wszystko patrząc, to jak dotąd nie przegrał jeszcze na ringach zawodowych ani jednej rundy. Co dziś wiem? Na pewno Mateusz nadal jest materiałem na przyszłego mistrza i zdania nie zmienię. Popełnia błędy, ale takie popełnia nawet Floyd Mayweather Jr. Udowodnił mi również, że ma jaja i pomimo fatalnego rozcięcia dzielnie walczył cios za cios. Po przegranej rundzie, kiedy był nieźle zamroczony, w kolejnej powrócił i wygrał 10:9. To wszystko działa w moich oczach na jego korzyść. Kilka razy rozmawiałem z nim o potencjalnej porażce. Wtedy uparcie powtarzał, że porażka na nim nie zrobi wrażenia, bo najwięksi, jak Ali czy Holyfield, powracali po nich jeszcze więksi i jeszcze silniejsi. Jeżeli "Master" wyciągnie wnioski razem z Andrzejem Gmitrukiem oraz Piotrkiem Wilczewskim, może być tylko lepiej. Ale tak jak zauważył Fiodor Łapin, pewne rzeczy, które przechodzą płazem ze słabszymi, z mocnymi rywalami będą karcone. Tylko walkami z takimi niewygodnymi przeciwnikami Polacy są w stanie iść w górę. Bez względu na to, czy minimalnie wygrają, czy minimalnie przegrają. "Wilkowi" taka porażka pomogła, "Cyganowi" również, mam więc nadzieję, że i Drozd uczynił wczoraj Masternaka lepszym bokserem. Trzeba tylko poczekać.

Założyciel i redaktor naczelny BOKSER.ORG
Łukasz Furman