BRADLEY O SPARINGACH Z MATTHYSSE

Edward Chaykovsky, boxingscene.com

2013-10-01

Marcowy pojedynek z Rusłanem Prowodnikowem (22-2, 15 KO) omal nie skończył się dla Tima Bradleya (30-0, 12 KO) tragicznie. "Desert Storm" kilka razy był na skraju nokautu i w dwunastej rundzie przed klęską wyratował go gong, a Amerykanin dochodził potem do siebie przed dwa i pół miesiąca.

12 października Bradley zmierzy się z innym mocno bijącym pięściarzem - legendarnym Juanem Manuelem Marquezem (55-6-1, 40 KO). Wiele osób spodziewa się nokautu na formalnie niepokonanym mistrzu świata i sam Timothy przyznał, że urządził sobie kilka sesji sparingowych z argentyńskim puncherem Lucasem Matthysse (34-3, 32 KO), by przekonać samego siebie, że wciąż może przyjąć potężny cios. Jak wyglądały sparingi numeru dwa kategorii półśredniej z numerem dwa dywizji junior półśredniej?

- To były dobre sparingi. On nie próbował mnie zabić, a ja nie próbowałem zabić jego - przybliża sytuację Bradley. - Wymieniliśmy trochę ciosów. On ma niesamowitą lewą rękę. Potrafi nią uderzyć naprawdę mocno. To było dla mnie wspaniałe doświadczenie.