SPADAJĄCE GWIAZDY

Dariusz Chmielarski, bokserzy.cba.pl

2013-09-30

Każdy bokser ma w ciągu swojej kariery szczyt formy, po którym następuje jej spadek. Na ogół jest to proces stopniowy rozłożony w czasie na lata. Bywa jednak czasami tak, że ten spadek jest bardzo gwałtowny i na przestrzeni 2-3 walk bokser z mistrza stacza się do poziomu przeciętniaka lub jeszcze niżej. Bywa też tak, że 1-2 walki negatywnie weryfikują pięściarza, który uchodził za wielki talent, a nagle ujawniły się jego słabe strony. W obu przypadkach możemy to nazwać zjawiskiem spadających gwiazd. A oto najbardziej spektakularne bokserskie klęski z ostatnich dwóch lat:
 
1. Chad Dawson (USA, waga półciężka)
Dawson uchodził za jednego z najbardziej utalentowanych bokserów USA i przez szereg lat notowany był bardzo wysoko w rankingach P4P. Świetne warunki fizyczne, doskonała technika i znakomita szybkość czyniły z niego boksera będącego w swojej kategorii poza zasięgiem rywali. Pokonał tej klasy przeciwników, co Tomasz Adamek, Antonio Tarver (dwukrotnie) i Glen Johnson (również dwukrotnie). Niespodziewanie stracił pas mistrzowski WBC w 2010, przegrywając z Jeanem Pascalem, ale w 2012 odzyskał go po zwycięstwie nad Bernardem Hopkinsem. Powszechnie uważany za dominatora wagi półciężkiej, zrobił wypad do super średniej i w kompromitującym stylu uległ championowi tej kategorii Andre Wardowi. Można jednak było usprawiedliwiać ten niefortunny występ spadkiem formy wywołanym nadmiernym zbijaniem wagi. Jednak w czerwcu 2013 Dawson w swej macierzystej wadze półciężkiej przegrał już w 1. rundzie przez nokaut z Adonisem Stevensonem, co nie pozostawia złudzeń, co do jego obecnych możliwości.

2. Andre Berto (USA, waga półśrednia)
Berto również uchodził za wielki talent i w 2008 jako niepokonany bokser sięgnął po pas mistrzowski WBC. Bronił go potem z powodzeniem 5 razy przeciwko wymagającym rywalom i dopiero w 2011 stracił na rzecz Victora Ortiza po dramatycznej walce, w której obaj przeciwnicy wykazali się wielką walecznością. Jeszcze w tym samym roku Berto odebrał pas IBF Janowi Zaveckowi i odbudował swoją pozycję w ścisłej czołówce wagi półśredniej. W 2012 był zdecydowanym faworytem w pojedynku o pas interim WBC z Robertem Guerrero, który dopiero kilka miesięcy wcześniej przeszedł do półśredniej bezpośrednio z wagi lekkiej. Ku ogólnemu zaskoczeniu Berto przegrał wysoko na punkty, będąc przy tym dwa razy liczonym. Prawdziwa katastrofa nastąpiła jednak w lipcu 2013 w starciu z dużo niżej notowanym Jesusem Soto Karassem. Berto przegrał przez TKO w 12. rundzie i chyba trwale pożegnał się z wielkim boksem.

3. Cory Spinks (USA, waga junior średnia)
Pochodzący z rodziny o znakomitych tradycjach bokserskich Spinks już w wieku 25 lat zdobył w 2003 pas mistrza świata IBF w półśredniej. Stracił go 2 lata później na rzecz Zaba Judah, ale w zamian zdobył tytuł mistrzowski tej samej organizacji w kategorii junior średniej. Spinks atakował też pasy mistrzowskie w wadze średniej, ale uległ na punkty Jermainowi Taylorowi. Odzyskał więc swój pas IBF w junior średniej, lecz w 2010 uległ przed czasem w 5. rundzie Corneliusowi Bundrage. Ponowna walka tych bokserów w 2012 zakończyła się podobnie, lecz w rundzie 7. Prawdopodobnie w starciach z Bundrage'em Spinks stracił nie tylko mistrzowski pas, lecz także niezłą niegdyś odporność na ciosy, bowiem w lutym 2013 w walce ze znanym z waty w pięściach Carlosem Moliną był 2 razy liczony i przegrał różnicą 13-15 punktów.

4. Gabriel Campillo (Hiszpania, waga półciężka)
Campillo od 2008 zaliczał się do ścisłej czołówki wagi półciężkiej i krótko był nawet mistrzem świata WBA. Ciemnoskóry Hiszpan nie dysponował wprawdzie mocnym ciosem, ale pozostałe elementy jego bokserskiego rzemiosła były na najwyższym poziomie. Tylko niesprawiedliwe wyniki sędziowskie parokrotnie powstrzymały go przed zdominowaniem kategorii półciężkiej. Jeszcze w 2012 Campillo był bliski zdobycia pasa IBF, lecz dwóch stronniczych sędziów widziało zwycięstwo Tavorisa Clouda. W styczniu 2013 Hiszpan uległ nadspodziewanie łatwo (TKO 3 runda) rosyjskiemu królowi nokautu Siergiejowi Kowalowowi, natomiast w sierpniu w pojedynku z Andrzejem Fonfarą niespodziewanie został znokautowany w 9. rundzie, prowadząc wcześniej wyraźnie na punkty. I w jego przypadku szklana szczęka okazała się przeszkodą w kontynuowaniu sukcesów.

5. David Price (Wielka Brytania, waga ciężka)
Olbrzym z Liverpoolu (203 cm wzrostu, 208 cm zasięgu) w powszechnym odbiorze wydawał się jedynym bokserem, który może zagrozić panowaniu braci Kliczko. Price doskonale prezentował się w ringu, demonstrując nie tylko piorunujący cios, ale także bardzo przyzwoitą technikę i szybkość wręcz rewelacyjną dla boksera o takich parametrach. Zmiatał z ringu kolejnych rywali na ogół w jednej z czterech pierwszych rund, a ostatecznym sprawdzianem przed rzuceniem wyzwania Kliczkom miało być starcie z solidnym amerykańskim weteranem Tonym Thompsonem. Ku ogólnemu zaskoczeniu w lutym 2013 to Thompson wygrał już w 2 rundzie przez tko. Zarządzono więc szybki rewanż, który okazał się jednak dla Brytyjczyka równie niefortunny. Tym razem był bliski znokautowania rywala w 2. rundzie, ale ostatecznie przegrał z nim przez TKO w 5. Obok szklanej szczęki przyczyną upadku Price'a była fatalna kondycja.

6. Seth Mitchell (USA, waga ciężka)
Szklanka bywa najczęstszą przyczyną gwałtownego załamania się bokserskich karier. Nie inaczej było w przypadku Mitchella. Ten były zawodnik futbolu amerykańskiego rozpoczął spóźnioną karierę bokserską w 2008 i szedł od zwycięstwa do zwycięstwa, z reguły wygrywając przed czasem. Kiedy w jego bilansie zwycięstw obok anonimowych rywali pojawiły się nazwiska solidnych bokserów, jak Timur Ibragimow i Chazz Witherspoon, zaczęto o nim mówić, jako o „wielkiej nadziei USA w wadze ciężkiej”. Dwie porażki przed czasem boleśnie zweryfikowały umiejętności Mitchella. O ile przegraną przed czasem z Johnathonem Banksem można jeszcze było tłumaczyć przypadkiem (zwłaszcza, że Mitchell wygrał na punkty walkę rewanżową), to nokaut w 1. rundzie zainkasowany od solidnego Chrisa Arreoli we wrześniu 2013 raczej pozbawił wszystkich złudzeń.

7. Steve Herelius (Francja, waga cruiser)
Atletycznie zbudowany ciemnoskóry Francuz o ringowym przydomku Centurion przez 8 lat kariery ringowej zanotował tylko jedną porażkę. Incydentalny występ w wadze ciężkiej przyniósł mu przegraną przez TKO z Albertem Sosnowskim. W wadze cruiser Hereliusowi szło jednak doskonale, a w 2010 po zwycięstwie nad Firatem Arslanem zdobył pas interim WBA. Obrona tego trofeum w 2011 przeciwko Yoanowi Pablo Hernandezowi zakończyła się jednak przykrą przegraną przez nokaut. Po półtorarocznej przerwie w grudniu 2012 Francuz powrócił na ring i w Kijowie zmierzył się z ukraińskim prospektem Dmytro Kuczerem. Wynik tej walki ma wymiar wręcz symboliczny. W 2. rundzie Herelius wyleciał po ciosie Kuczera z olbrzymim impetem za liny i długo nie mógł dojść do siebie.

8. Grzegorz Proksa (Polska, waga średnia)
Kiedy w październiku 2011 Proksa rozbił w przeciągu 3 rund Sebastiana Sylvestra i zdobył pas EBU, wydawało się że otwiera się przed nim kariera na miarę światową. Niepokonany Polak boksował nie tylko skutecznie, ale i niezwykle efektownie, stylem przypominając wielkiego Sergio Martineza. Stało się jednak inaczej. W ciągu półtora roku na koncie Proksy pojawiły się 3 porażki. Najpierw niezbyt zasłużona z bumowatym Kerrym Hope'em, potem przez nokaut z mistrzem świata Gennadijem Gołowkinem, wreszcie wyraźnie na punkty z solidnym Sergio Morą. Gorsza od samych wyników była jednak postawa Proksy w ringu. Polak jakby cofnął się w rozwoju. Zamiast dawnej wszechstronności demonstrował prostacki boks oparty na polowaniu na cios przy użyciu zamachowych cepów. Zamiast sławy i tytułów, póki co zyskał sobie ironiczne miano „Martineza dla ubogich".

9. Tony Averlant (Francja, waga półciężka)
Averlant zapowiadał się na typowego bokserskiego średniaka, kiedy w marcu 2012 wystąpił na ringu w Kilonii przeciwko Eduardowi Gutknechtowi. Stawką walką był pas EBU, a Francuz przyjechał w charakterze mięsa armatniego dla niemieckiego mistrza. Tymczasem pokazał się ze znakomitej strony,momentami wręcz deklasując solidnego Gutknechta. Stronniczy sędziowie przyznali jednak wygraną Niemcowi, a Averlant musiał się zadowolić opinią boksera o wielkich możliwościach. Te możliwości nie potwierdziły się jednak w następnych walkach. W styczniu 2013 francuski bokser przegrał niespodziewanie z anonimowym Mounirem Toumim, a 3 miesiące później w Hamburgu w kolejnej walce o tytuł mistrza Europy został znokautowany już w 2. rundzie przez Juergena Braehmera.

10. Bowie Tupou (USA, waga ciężka)
Jeszcze nieco ponad rok temu pochodzący z wysp Tonga Tupou zaliczany był do grona najlepiej rokujących na przyszłość bokserów USA wagi ciężkiej. W dorobku miał 22 zwycięstwa (16 przed czasem) i jedną przegraną przez nokaut z Demetrice'em Kingiem. Jednak z tym śmiesznym grubaskiem o potwornie silnym ciosie notowali też wpadki inni uznani pięściarze (np. Bermane Stiverne) i nie stanowiło to wielkiej ujmy na honorze. We wrześniu 2012 Tupou zmierzył się z Malikiem Scottem i niespodziewanie przegrał przed czasem. Tłumaczono to jednak kontuzją i po 3 miesiącach atletycznie zbudowany pięściarz rodem z Tonga stanął przed szansą rehabilitacji w pojedynku z Bryantem Jenningsem. Znowu skończyło się to przedwczesną porażką w 5. rundzie jednoznacznie wskazującą szklaną szczękę Tupoua jako źródło jego niepowodzeń.