KONTROWERSJI Z SĘDZIAMI CIĄG DALSZY

Leszek Dudek, Przemyślenia własne

2013-09-29

Dwa tygodnie temu sędziowie niezwykle przychylnym okiem ocenili fatalny występ Saula Alvareza (42-1-1, 30 KO), który przegrał z genialnym Floydem Mayweatherem (45-0, 26 KO) praktycznie wszystkie rundy, ale u powszechnie znanej z braku umiejętności oceniania walk bokserskich C.J. Ross i tak zasłużył na remis, a u dwóch pozostałych punktujących zgarnął łącznie siedem starć.

Na zakończonej kilkanaście godzin temu gali w kalifornijskim Carson mieliśmy do czynienia z nieco mniej rażącymi błędami sędziów, niemniej jednak rzeczy należy nazywać po imieniu. Niemal wszyscy z ponad pięciu tysięcy kibiców przyszli do StubHub Center dla Julio Cesara Chaveza Jr (47-1-1, 32 KO), ale nawet jego fani wygwizdali werdykt. Brian Vera (23-7, 14 KO) nie ma sobie niczego do zarzucenia i wzniósł się na wyżyny swoich możliwości, co moim zdaniem powinno wystarczyć na remis w walce z kiepsko dysponowanym synem legendy. Amerykanin dobrze wszedł w walkę i w początkowej fazie swoją aktywnością zdominował biernego Chaveza. Wysokie tempo Vera utrzymał zresztą do samego końca, ale Julio rozkręcił się w połowie i kiedy nie zapominał o tym, że sam musi wyprowadzać ciosy, dominował nad Brianem dzięki swoim wyższym umiejętnościom, sile pojedynczego uderzenia i przede wszystkim kapitalnej precyzji.

W skład trójki sędziowskiej weszły dwie kobiety - Carla Caiz i Gwen Adair oraz dobrze znany Marty Denkin, gruba ryba z California State Athletic Comission. 79-letni sędzia był już pod lupą organów śledczych i nie ma najlepszej opinii w środowisku, ale niektórzy promotorzy najwyraźniej potrafią docenić takich ludzi i zrobić z nich użytek. Skandalicznie punktowała Adair, na której karcie Chavez wygrał aż osiem rund (98-92). Denkin dał Verze tylko trzy rundy - trzecią i oczywiście ósmą oraz dziewiątą. Na karcie Caiz, która z wynikiem 96-94 jest najbliższa tego, jak w rzeczywistości wyglądał pojedynek, też są pewne nieścisłości. Jej zdaniem Vera wygrał pierwsze cztery odsłony, a potem do samego końca nie zasłużył już na zwycięstwo w żadnym starciu!

Mamy do czynienia z oczywistym skandalem punktowym, czy jednk wypaczył on wynik pojedynku? Obejrzeliśmy przecież wyrównaną, zaciętą walką, w której jeden zawodnik atakował i wywierał presję, starając się wyprowadzać jak najwięcej ciosów, a drugi odpowiadał z defensywy, popisywał się pracą nóg i sztuczkami technicznymi, momentami ośmieszając "matadora". Obydwaj mieli swoje momenty, wiele rund trudno było punktować. Powtórzę raz jeszcze, na mojej karcie wyszedł remis, choć uważam, że punktacja 96-94 w którąkolwiek ze stron nie skrzywdziłaby żadnego z pięściarzy.

Oczywiste jest, że Chavez wygrał tę walkę jednogłośnie, by jego kariera nie została ponownie zatrzymana na dłuższy czas. Nie wątpię, że Juniora stać na przygotowanie lepszej formy, musi tylko mieć w narożniku trenera z prawdziwego zdarzenia. Do tego dodajmy dietetyka i zajęcia ze specjalistą od przygotowania fizycznego klasy Alexa Arizy (któremu Chavez już podziękował), a Julio powinien wejść do szerokiej czołówki kategorii super średniej. Jeśli chodzi o Verę, życzę mu kolejnej dużej wypłaty i może szansy od jednego z mistrzów w limicie 160 funtów. Brian nie pokona żadnego z nich, ale będzie mógł powiedzieć, że próbował i dał z siebie wszystko.