KOMU BIJE GONG?

Dariusz Chmielarski, bokserzy.cba.pl

2013-09-14

Mam nadzieję, że Floydowi Mayweatherowi Juniorowi (44-0, 26 KO). Liczę na to, że zostanie on pokonany przez Saula Alvareza (42-0-1, 30 KO), co zakończy w zawodowym boksie pewną epokę. Epokę głęboko niesprawiedliwą i niemoralną, w której jeden bokser wykreowany na bóstwo zarabia więcej, niż cała reszta bokserów świata. Co do jakości bokserskiego kunsztu Floyda, to uważam, że jest on mocno przeceniany. Oczywiście Mayweather jest znakomitym bokserem i to nie ulega wątpliwości. Jednak uczynienie z niego pięściarskiego bożyszcza i wykreowanie na najlepszego boksera wszechkategorii to propagandowy zabieg zainicjowany w momencie utracenia przez USA prymatu w kategorii ciężkiej. Trzeba było wykreować sztucznie nową "królewską kategorię" i nowego "króla P4P", oczywiście Amerykanina. W tym momencie najbardziej do tej roli nadawał się Floyd i właśnie jego na wiele lat wylansowano. Gdyby go nie było, to tego zaszczytu dostąpiliby prawdopodobnie Zab Judah lub Shane Mosley, którzy zapewne nie wypadliby w tej gwiazdorskiej roli wiele gorzej.

Nawet jeśli uznamy, że w 2007 (apogeum kariery Floyda ozdobione zwycięstwami nad Oscarem De La Hoyą i Rickym Hattonem) Mayweather był rzeczywiście najlepszym bokserem świata P4P, to jego późniejsze dokonania należy uznać za skromne. W 2009 pokonał Juana Manuela Marqueza, boksera walczącego wówczas dwie kategorie niżej i sztucznie napompowanego do półśredniej. W 2010 zwyciężył Shane'a Mosleya, mającego wtedy 39 lat i już schyłkowego. W 2011 znokautował w skandalicznych okolicznościach Victora Ortiza, który nigdy na taką walkę nie zasługiwał. W 2012 wygrał z Miguelem Cotto minimalnie (u sędziów wysoko). Wreszcie w 2013 mieliśmy powtórkę z Marqueza, czyli zwycięskie starcie (wygrane zasłużenie, ale w nienadzwyczajnym stylu) z Robertem Guerrero, naturalnym bokserem kategorii lekkiej. W żadnej z wyżej wymienionych walk błysku geniuszu nie było.

Taki błysk demonstrowało w minionych latach wielu innych bokserów. Na pierwszym miejscu Władimir Kliczko, ale także Sergio Martinez, Gennadij Gołowkin, Nonito Donaire, Guillermo Rigondeaux, Shinsuke Yamanaka, Kazuto Ioka, Andre Ward, David Haye. Również Austin Trout pośrednio potwierdził swą wyższość nad Floydem, wygrywając z Miguelem Cotto w znacznie lepszym stylu. Saul Alvarez jest wprawdzie też przereklamowany i bardzo problematycznie wygrał z Troutem, ale wystarczająco dobry, żeby raz na zawsze obalić mit wielkiego Floyda Mayweathera.

Alvarez ma wszelkie dane ku temu, żeby 14 września 2013 roku zejść z ringu w Las Vegas jako zwycięzca. Canelo nieznacznie ustępuje Floydowi pod względem techniki i szybkości, przewyższa go natomiast zdecydowanie siłą fizyczną. Dobrze dobrana taktyka polegająca na ustawicznym ataku i osłabianiu Mayweathera ciosami w korpus powinna przynieść efekt szczególnie widoczny w drugiej połowie walki. Nawet jeżeli Floyd zmieni styl z defensywnego na ofensywny (jak to uczynił w pojedynku z Cotto), to różnica w sile ciosu powinna zrobić swoje i doprowadzić do przełamania oporu starego mistrza. Młody meksykański rudy wilczek ma wielkie szanse, żeby definitywnie zakończyć erę Floyda Mayweathera i sprawić, iż w niedzielny poranek obudzimy się w nowej bokserskiej rzeczywistości.

Dariusz Chmielarski

www.bokserzy.cba.pl/