'THE ONE' - STRONA A

Bartosz Filip Bartoszko, Opracowanie własne

2013-09-12

Czas na część drugą spoglądania na bohaterów "The One" przychylnym okiem ich zwolenników. Strona A zawsze przedstawiana była na końcu i tym razem nie będzie inaczej. Dzisiaj akt ostatni, czyli rozważania nad Floyda drogą do "Canelossy".

Lubi mawiać, że jeszcze nie miał trudnej walki. Ostatni raz w ringu przegrał 2 sierpnia 1996 w półfinale Igrzysk Olimpijskich w Atlancie. Zwycięzcę tego pojedynku, Serafima Todorova, pamiętają jedynie najzagorzalsi fani pięściarstwa, głównie z Bułgarii. Jego ofiara to najbardziej rozpoznawalny bokser nawet wśród największych wrogów walki na pięści. Floyd Mayweather Jr to dziś gwiazda największa, król pound-for-pound i główna atrakcja pay-per-view. Przez całą karierę bezproblemowo adaptował się do coraz wyższej wagi. Od czasu przejścia na zawodowstwo w wieku 19 lat zdobywał pasy w 5. kategoriach wagowych w przedziale od 130 do 154 funtów. Jego rekord walk o tytuły wynosi 21-0, w tym 19-0 przeciwko byłym lub panującym mistrzom, z których wielu to przyszli członkowie Galerii Sław. Amerykanin przejął pałeczkę największej gwiazdy po Oscarze De La Hoyi i jak dotąd nie wypuścił jej z rąk. Przez kolegów z US Team nazywany był "Pretty Boy", bo walczył tak, że jego twarz pozostawała bez skazy. Teraz nie chce już używać młodzieńczego przydomku. Po trzydziestce znacznie dorósł, stał się też jeszcze lepszym biznesmenem, angażując się w każdy aspekt promocji bardziej niż ktokolwiek inny. Sam zmienił oblicze boksu, a właściwie dostosował je do nowych czasów, stając się pierwszą bokserską hip-hopową supergwiazdą. Nic więc dziwnego, że z czasem jego ego stało się największym spośród wszystkich w boksie. Jednak to samo wielkie ego prowokuje go do ciągłego perfekcjonizmu. Nie bez powodu też stał się "Moneyem" od wielkich pieniędzy, na jakich sypia. A od lat śpi miękko, zarabiając co najmniej 25 milionów od walki.

Paradoksalnie Amerykanin czuje się niedoceniany. Dzieje się dlatego, że jest uosobieniem samoobrony bez używania paraliżującej siły. Od lat uważany za nudnego i kontrowersyjnego podzielił bokserskich fanów jak nikt inny w jego czasie. Jeszcze rok temu nikt by nie uwierzył, że Floyd pójdzie do wyższej kategorii wagowej, aby zmierzyć się, jak to ujmuje on sam, z "młodym, silnym i głodnym" Saulem Alvarezem. Już sama różnica wagi między pięściarzami pokazuje na jak wielkie wyzwanie zdecydował się "Money". Dzięki temu, pomimo niechęci wielu osób, znów współtworzy jedno z największych bokserskich widowisk ostatnich lat, które może pokazać jak wciąż wielki może być boks. Dzięki temu też w najbliższą sobotę wybiera się do bokserskiej Canossy, a może właściwie "Canelossy", bo jak wygra, zaskarbi sobie szacunek tych, którzy mu go do tej pory odmawiają.

14 września "Canelo" zapragnie być niczym Mayweather pokonujący De La Hoyę w 2007 roku. Jak do tej pory Floyd pokonał każdego pięściarza ze stajni Golden Boy Promotions (Shane Mosley, Victor Ortiz, Miguel Cotto, Robert Guerrero), więc już na początku nawet historia staje po jego stronie. Tych atutów ma jednak znacznie więcej. Perfekcyjnie kontroluje tempo, dzięki czemu narzuca własną wolę w ringu. Wyprowadza co prawda mało, ale bardzo odpowiednich uderzeń a mieszanka ciosów na górę i dół utrzymuje przeciwnika zaszachowanego, zamroczonego i poza balansem. Lewy prosty zwłaszcza na korpus opłacał się latami. Floyd władający zręcznymi ruchami ramion, nieludzką defensywną świadomością i niesamowitym rytmem uderzeń to ringowa kostka Rubika. Mając w obwodzie pracę nóg i balans ciałem, szybkość i zasięg, jest specjalistą od niwelowania najgroźniejszych broni przeciwnika. Świetna praca nóg pozwala mu dojść do pozycji dogodnej do zadania ciosu, zwłaszcza jak sprowokuje swojego rywala do spudłowania. Przeciwko sześciokrotnemu mistrzowi w czterech kategoriach wagowych, Robertowi "The Ghost" Guerrero, pokazał wszystkie te nieprzeciętne umiejętności, ośmieszając "Ducha" raz po raz.

Choć Mayweather w niektórych rundach wydaje się być pod presją, to jednak w przeciągu całej walki zawsze wygrywa na punkty. Jego chytry styl może być zbyt dużym wyzwaniem dla "Canelo", który zapewne nie raz w ciągu tej walki będzie wyglądał na wolnego podobnie jak poprzedni przeciwnicy Amerykanina.

Doczepić można się jedynie do tego, że Amerykanin ma tendencje do stania przy linach i bycia otwartym na ciosy, ale tylko Cotto był w stanie to wykorzystać. Jeśli jednak uda się Meksykaninowi trafić to Jeff Mayweather przypomina, że jego bratanek ma też świetną szczękę: "Nawet masz dostateczne szczęście przebić się przez obronę pozostaje jeszcze ta szczęka". Wcześniej Floyd walczył też z siłaczami takimi jak Cotto (73% KO), Hatton (67% KO), Marquez (65% KO), ale nigdy nie zaliczył knockdownu. Rzadko daje się trafić a jeszcze rzadziej mocno.

Dużo szybszy Mayweather powinien użyć swoich umiejętności do utrzymania "Canelo" poza rytmem i nie pozwolić mu się zbliżyć. Posiada szybkość rąk, jakiej Alvarez nie widział. Jest "śliski" i nieuchwytny jak nikt inny. Jego styl, podstępność i spryt będą metodycznie przełamywały Meksykanina i uwypuklały jego braki. Kondycja będzie wielkim faktorem. Alvarez wydawał się czasem zmęczony, a Mayweather sparuje pięciominutowe rundy i zawsze jest w najwyższej formie fizycznej. Zaczyna wolno, rozgryza przeciwnika i zwiększa presję.

Alvarez nie może się bać w żadnym momencie, albo będzie po nim. Wojna mentalna będzie nie bez znaczenia. Doświadczenie Mayweathera w wielkich widowiskach jest zbyt wielkie. On zdaje się rozkwitać w takich sytuacjach. To za dużo na przejętego Alvareza. Przewaga własnego parkietu jest także po stronie Floyda. Będzie to 8 z rzędu walka w MGM Grand. Meksykański James Dean jest zbyt surowy i za mało doświadczony, a kontry Floyda będą go tylko frustrowały. No i wreszcie zbijanie wagi do 152 funtów równie psychologiczny co fizyczny problem.

Z Floydem jest chyba tylko jedna niewiadoma. Będzie to jego druga walka na przestrzeni roku. Nie robił tak od pięciu lat. Pozostaje więc pytanie jak, poradził sobie z tak ograniczonym czasem na odpoczynek i regenerację. Co prawda zapowiada, że będzie starał się znokautować Alvareza, jednak jego ciało lubi ulegać kontuzji w czasie walki, mocno ograniczając siłę jego ciosów. Wystarczy przypomnieć, że z Cotto miał skręcony nadgarstek i w dodatku grypę, z Castillo (znów bardzo trudna walka) kontuzję barku (naderwany pierścień rotatorów) a z Guerrero kontuzję dłoni. Dużą niewiadomą jest więc czy ten błyskotliwy bokserski umysł będzie umiał zawładnąć nad ciałem. Jeśli tak – młody Meksykanin będzie miał problem.

Jeśli zdrowie pozwoli, to wiek nie powinien być tutaj przeszkodą. Mamy przykład Bernarda Hopkinsa (48 lat), najstarszego mistrza świata w historii. Tacy zawodnicy jak Archie Moore, George Foreman, Juan Manuel Marquez czy Hopkins byli wyśmienici w okolicach czterdziestki, a jak mawia Mayweather "Skills pay the bills".