SMITH vs MOLINA: W CIENIU MISTRZÓW

Łukasz Famulski, Informacja własna

2013-08-28

W sobotę 14 września na gali w słynnym kasynie MGM Grand w Las Vegas dojdzie do walki dwóch niekoronowanych królów PPV w Stanach Zjednoczonych - Floyda Maywethera (44-0, 26 KO) i Saula Alvareza (42-0-1, 30 KO). Przed tym pojedynkiem na ringu zaprezentują się liderzy większości rankingów w wadze junior półśredniej Lucas Matthysse (34-2, 32 KO) i Danny Garcia (26-0, 16 KO),  a na szali tej walki będą leżeć aż dwa pasy tej dywizji (WBA i WBC). Najmniej mówi się jednak o tym, że tego samego wieczoru jeszcze dwóch mniej znanych pięściarzy stoczy pojedynek o światowy czempionat.

Mistrz świata federacji IBF Ishe Smith (25-5, 11 KO) stanie przed szansą pierwszej obrony w starciu z bardzo dobrym i chyba niedocenianym Carlosem Moliną (21-5-2, 6 KO). Sam Ishe Smith, zdobywając tytuł w walce z Corneliusem Bundrage, osiągnął chyba szczyt swoich możliwości i każda kolejna skuteczna obrona będzie raczej miłą niespodzianką. Największą popularność aktualnemu mistrzowi IBF przyniósł udział w pierwszej edycji popularnego programu The Contender, który wówczas miał chyba najlepszą obsadę, walki toczyły się na wysokim poziomie, a w Polsce, gdzie ten program również był pokazywany, cieszył się dużym zainteresowaniem. Smith był wówczas jednym z ciekawszych pięściarzy, choć odpadł już w drugiej rundzie rozgrywek, ulegając dobremu znajomemu Grzegorza Proksy - Sergio Morze. Wspomniany "The Latin Snake" Mora też był mistrzem świata, ale on i Manfredo Jr. od początku programu byli stawiani nieco ponad innymi uczestnikami. Dlatego też fakt, że Smith jako jeden z dwóch z całej szesnastki uczestników doczłapał się do światowego czempionatu, jest niewątpliwie dużym sukcesem. Alfonso Gomez, Jesse Brinkley, Jonathan Reid czy Peter Manfredo Jr. mogą się pochwalić jedynie tym, że byli pretendentami.

Co do samego starcia z Moliną, godne odnotowania, moim zdaniem, jest to, że ani mistrz, ani pretendent nigdy nie przegrali przed czasem i sami też nie mają jakiegoś niszczącego uderzenia. Faworyzowałbym jednak pretendenta, gdyż przede wszystkim ma bogatszy arsenał ringowych umiejętności i mierzył się z lepszymi rywalami. To on jest sprawcą tego, że Julio Cesar Chaves Jr. ma w swoim rekordzie jeden remis, a walka z Jamesem Kirklandem powinna być traktowana w kategoriach nieporozumienia. Zwycięstwo dobrego, ale nie wybitnego Smitha traktowałbym w kategoriach niespodzianki. Poza tym Molina zwyczajnie na ten tytuł zasługuje, ma umiejętności, ale brakuje mu szczęścia.

Chyba tylko w Stanach jest możliwe, żeby walka o mistrzowski pas w liczącej się kategorii wagowej była supportem przed dwiema innymi walkami. To świadczy o bogatym rynku bokserskim, ale też i dobrym produkcie, a nie tylko dobrym opakowaniu. Twórca całej imprezy, Oscar de La Hoya, przyznał, że jeśli coś jest sprzedawane w PPV, to musi być najlepsze. Dlatego w ten wieczór, na który czeka cały bokserski świat, z pewnością emocji nie zabraknie, bo jeśli nie dostarczą ich na takim poziomie na jakim oczekujemy Mayweather i "Canelo", to przed nimi będą inni, którzy też mają o co walczyć.

Transmisję z gali The One: Mayweather vs Canelo przeprowadzi w Polsce stacja Orange Sport.