PRZYPADEK ABNERA MARESA

Dariusz Chmielarski, bokserzy.cba.pl

2013-08-26

Szok i niedowierzanie – tak przyjęto rezultat głównej walki wieczoru na gali w kalifornijskim Carson. Przecież role dla aktorów tego widowiska zostały dawno rozdane w myśl zupełnie innego scenariusza. W roli zwycięzcy walki o pas WBC w kategorii piórkowej miał wystąpić 27-letni Abner Mares (26-1-1, 14 KO), jedna z najjaśniej świecących gwiazd meksykańskiego boksu, niepokonany mistrz świata w trzech kolejnych kategoriach wagowych, którego niektórzy fachowcy od boksu już teraz widzieli w pierwszej piątce najlepszych bokserów P4P na świecie. Rola pokonanego była przeznaczona dla 31-letniego Jhonny'ego Gonzaleza (55-8, 47 KO). Gonzalez był co prawda w przeszłości mistrzem świata WBC w piórkowej, ale został pokonany przez Daniela Ponce De Leona, którego z kolei zwyciężył Abner Mares i to przed czasem. Wynik pojedynku wydawał się więc łatwy do przewidzenia, a tymczasem pod koniec pierwszej rundy to Mares wylądował na deskach trafiony kontrującym lewym sierpowym Gonzaleza. Podniósł się z trudem i nie był w stanie przetrzymać gwałtownego, kończącego ataku swego rywala. Przegrał przez nokaut w 1. rundzie z przeciwnikiem znanym ze szklanej szczęki, który w swojej karierze już 8 razy schodził z ringu jako przegrany.

Abner Mares ma niewątpliwie wielki talent do boksu. W wieku 25 lat zdobył pas mistrza świata IBF w wadze koguciej. Bronił go z powodzeniem tylko raz, po czym zwakował i wywalczył tytuł mistrza świata WBC w super koguciej. Znowu jedna obrona, zwakowanie pasa i zwycięskie starcie z Ponce De Leonem, w wyniku którego został mistrzem świata w kategorii piórkowej. Starcie z Jhonnym Gonzalezem miało być formalnością. Niektórzy już przymierzali Maresa do pojedynków o mistrzowskie pasy w super piórkowej. Zaraz, zaraz... Czy to aby nie za szybko? Przecież jeszcze w grudniu 2011 Mares walczył z Josephem Agbeko jako bokser kategorii koguciej. W ciągu niespełna półtora roku dokonał przeskoku o dwie kategorie w górę.

Ostatnimi czasy wielu kibiców, a nawet tzw. fachowców zaczęło uważać, że kategorię wagową w boksie można traktować jako coś w rodzaju ligi piłkarskiej. Dziś drużyna gra w II lidze, a za rok może grać w I lidze. Tak samo bokser. Dzisiaj walczy w półśredniej, za rok może walczyć w junior średniej, a za 3 lata to może nawet w półciężkiej. Zmiany kategorii zaczęto też traktować jako sposób na kojarzenie ze sobą w pojedynku dwóch interesujących bokserów. Jeden walczy w lekkiej, a drugi w koguciej. Nie ma problemu. Najlepiej niech ten z koguciej przejdzie do lekkiej, a jak nie, to zawsze można ustalić jakiś umowny limit wagowy. Przecież dobry bokser poradzi sobie w każdej kategorii.

Abner Mares jest niewątpliwie bardzo dobrym bokserem, a jednak sobie nie poradził. Zmiany kategorii wagowych były zbyt szybkie, a w piórkowej nie zdążył się nawet zaaklimatyzować. Miał za krótkie ręce (zasięg 168 cm wobec 177 cm Gonzaleza) i nie przewidział, że w piórkowej biją mocniej, niż w koguciej. Ciosów powolnego Ponce De Leona udało mu się uniknąć, ale fałszywy mańkut Jhonny Gonzalez  dobrze przycelował silniejszą przednią lewą i stało się.

Podobne problemy ma wielu bokserów, którzy dla pieniędzy lub sławy, ale za to wbrew zdrowemu rozsądkowi zapuszczają się do wag, w których osiągają swój szczebel niekompetencji. Adrien Broner i Yuriorkis Gamboa niedawno wygrali swe pierwsze pojedynki w nowych wagach, ale nie byli tak błyskotliwi, jak dotąd. Gołym okiem było widać, że każdy z nich boksuje o 2 kategorie za wysoko. Witalij Kliczko na konferencji prasowej powiedział kiedyś Tomaszowi Adamkowi: "Nie wystarczy więcej jeść, żeby zostać prawdziwym ciężkim", a potem w ringu udowodnił mu, że miał rację. Szkoda, że Abner Mares tego nie słyszał.

www.bokserzy.cba.pl