SZPILKA ZAPOWIADA BOMBARDOWANIE

Redakcja, Przegląd Sportowy

2013-08-16

Artur Szpilka (15-0, 11 KO) przed rewanżową walką z 33-letnim Amerykaninem wydoroślał, ale w swoim stylu zapowiada, że zasypie rywala gradem ciosów. Czy Mike Mollo (20-4-1, 12 KO) znów padnie na deski? Walka w sobotę nad ranem czasu polskiego.

Mówi się, że nic nie sprzedaje się równie dobrze, jak rewanże. Drugie starcie Artura Szpilki z Mikiem Mollo zdaje się tę teorię potwierdzać. W nocy z piątku na sobotę czasu polskiego w Chicago mamy jednak ujrzeć odmienionego Polaka.

W świątyni baseballa

Dariusz Michalczewski twierdzi, że rewanżowa walka Szpilki z Mollo nie ma sensu, bo Polak nie ma niczego do udowodnienia. W końcu pierwszą walkę wygrał przez nokaut. Inaczej widzą to kibice. Jeśli sprawdzą się zapowiedzi organizatorów, na trybunach słynnego stadionu Cellular Field w "Wietrznym Mieście", gdzie swoje mecze rozgrywają baseballiści White Sox, zasiądzie ponad piętnaście tysięcy fanów bosku. Oczywiście nie tylko ze względu na walkę Szpilki, ale także - a może nawet przede wszystkim - z powodu starcia mieszkającego w Chicago Andrzeja Fonfary. To jego pojedynek z Gabrielem Campillo będzie walką wieczoru.

Polscy kibice żyją tą galą od kilku tygodni. Pierwsza walkę Szpilka wygrał przed czasem, lecz przyniosła mnóstwo wrażeń. Głownie z powodu Szpilki, który kolejny raz dał się w ringu ponieść emocjom i niemal zapłacił za to wysoką cenę.

Słowo klucz: dojrzałość

Przez ostatnie miesiące w obozie Artura najczęściej można było usłyszeć odmieniany na wszelkie możliwe sposoby czasownik "dojrzewać". Trener Fiodor Łapin o swoim młodym podopiecznym często mówi jak o dużym i silnym chłopcu, który wciąż potrzebuje wsparcia. Szpilka w swojego szkoleniowca jest wpatrzony niczym w obrazek, lecz i tak często puszczają mu hamulce.

Ma ogromne możliwości, ale i gorącą głowę. 24-latka z Wieliczki, który stracił trochę czasu na "wakacjach za kratkami", wciąż wielu kibiców kojarzy przede wszystkim z gościem, który pobił się z Krzysztofem Zimnochem na konferencji prasowej, przepychał z innymi rywalami, wchodził w niezliczone utarczki słowne i ma swoje zdanie na każdy temat. Szpilka lubi być w centrum uwagi, więc media go uwielbiają. Nie boi się mocnych słów, jest pewny siebie. Dziennikarzom daje gwarancję, że nie będą musieli na siłę wymyślać o nim historii.

Efekt? Obecnie nie ma kibiców obojętnych wobec Szpilki. Jedni go kochają, inni nie znoszą. Dla niektórych jest nadzieją na polskie sukcesy w wadze ciężkiej i odważnie prowadzonym młodym bokserem, a przy okazji barwną postacią, która potrafi wokół siebie stworzyć energetyczną atmosferę. Dla innych to pieniacz popełniający masę błędów w ringu. Prawda, jak zwykle, leży gdzieś po środku. Rewanż z Mollo może jej nieco odkryć.

"Fuck" nie zrobił wrażenia

Na większą dojrzałość Szpilki liczono już jednak kilka razy, a później w ringu Artur popełniał stare grzechy. Co ciekawe, zaraz po zakończeniu walki sam o nich mówi i obiecuje poprawę. Przed pierwszą walką z byłym rywalem Andrzeja Gołoty zapowiadał, że będzie walczył mądrze. Na słowach się skończyło, choć Polak wygrał. Gorąco było już podczas konferencji prasowych, choć warto pamiętać, że "Szpilę" przebijał Mollo, który z rozbieganym wzrokiem wyglądał, jakby wypił beczkę napoju energetycznego.

Tym razem Artur nie daje się ponosić emocjom. Przynajmniej na razie. Świadectwem dojrzałości ma być fakt, że zrezygnował z wychodzenia do ringu w więziennym ubraniu. Już w Chicago Mollo prowokował kibiców Polaka, ale ten przyjął to ze spokojem.

- Chyba nawet "fucka" im pokazał. Cóż, nie wytrzymał nerwowo. Wszystko co się dzieje wokół jest mało ważne. Liczy się tylko to, co się wydarzy w ringu - mówił uśmiechnięty Artur i opowiadał dalej, bardziej w swoim stylu: - Mollo mówi, że mnie zleje? Niech spróbuje. Zobaczymy co powie po pierwszej czy drugiej bombie. Nie mogą się doczekać. Tym razem będzie musiał się mocno natrudzić, by w ogóle się do mnie zbliżyć. Powinien się przygotować na bombardowanie w każdej strony.