BRADLEY UPIERA SIĘ PRZY TESTACH VADA/USADA I GROZI ODWOŁANIEM WALKI

Ryan Burton, Boxingscene

2013-07-25

Niestety coraz częściej badania antydopingowe stają się kartą przetargową w negocjacjach przed walką. Nie inaczej jest również w przypadku Timothy Bradleya (30-0, 12 KO) oraz Juana Manuela Marqueza (55-6-1, 40 KO), którzy mają skrzyżować rękawice 12 października w "Thomas & Mack Center" w Las Vegas. Promujący to wydarzenie Bob Arum chciał, by ewentualnym dopingiem zajęła się Sportowa Komisja Stanu Nevada (NSAC), natomiast broniący tytułu federacji WBO wagi półśredniej Bradley dąży do tego, by pieczę nad przygotowaniami obu zawodników sprawowały organizacja USADA bądź VADA.

- Mój kontrakt jasno mówi, że zaangażowane zostaną USADA albo VADA. Nie ma mowy by do tego włączyło się inne ciało. Rozmawiałem już z dyrektorem NSAC, Keithem Kizerem, a także samym Marquezem i jasno wytłumaczyłem moje zdanie. Mam zapis w kontrakcie i chcę kontroli VADA/USADA. Nie mam nic do testów NSAC, ale pod warunkiem, że zostaną spełnione moje wymogi i badania przeprowadzą również VADA z USADA. Jeśli tak się nie stanie, do naszej potyczki po prostu nie dojdzie. Marquez musi się poddać testom VADA i USADA. Bo jeśli ktoś unika kontroli, to wydaje mi się to dziwnie podejrzane. Na tak wysokim poziomie nie mogę ryzykować walki z kimś, kto może oszukiwać. Każdy musi przejść badania, a jeśli Juan nie będzie chciał, to nie zawalczymy - powiedział Bradley.