RINGOWE EPOPEJE VIII: NORRIS vs SANTANA

Tomasz Ratajczak, Opracowanie własne

2013-07-07

Ringowe epopeje nie zawsze tworzyły wielkie walki, zapamiętywane przez kibiców i trwające latami w bokserskiej legendzie. Czasem zdarzało się i tak, że ich powstanie było w gruncie rzeczy dziełem przypadku, jednak bokserska trylogia, którą dziś chcę zaprezentować Czytelnikom naszego serwisu w niedzielnym cyklu historycznym, jest zupełnie wyjątkowa. Do jej stworzenia nie przyczynił się sportowy wymiar widowiska, lecz atmosfera skandalu w jakiej kończyły się kolejne składające się na nią pojedynki. Jednak ta dziwna rywalizacja uznanego mistrza z solidnym rzemieślnikiem rozpalała emocje amerykańskich kibiców w połowie lat 90. ubiegłego wieku.

Video: druga i trzecia walka Norrisa z Santaną>>>

Tym mistrzem był Terry Norris, jeden z najlepszych pięściarzy wagi junior średniej końca XX wieku. Znakomity amator, który z prawie 300 walk (stoczonych do 19. roku życia!) przegrał zaledwie cztery, na ringu zawodowym zasłynął jako pogromca Raya Sugara Leonarda w 1991 roku. Była to jego druga obrona tytułu mistrza świata WBC, wywalczonego niecały rok wcześniej. Leonard był już wyraźnie past prime i został zdeklasowany w ringu przez młodego czempiona, kończąc po tej walce karierę (nie licząc incydentalnego powrotu na jedną walkę 6 lat później). Norris bronił swojego pasa z powodzeniem jeszcze dziewięć razy w ciągu następnych dwóch i pół roku, nokautując prawie wszystkich rywali i wyrastając na wielką gwiazdę światowego boksu, gdy pod koniec 1993 roku nieoczekiwanie sam został ciężko znokautowany przez Simona Browna, a jego porażkę magazyn „The Ring” uznał za niespodziankę roku. Kilka miesięcy później zrewanżował się swojemu pogromcy, odzyskując tytuł i na pierwszą obronę po powrocie na szczyt wybrał sobie teoretycznie łatwiejszego rywala, solidnego, ale zyskującego już powoli status ekskluzywnego journeymana Luisa Santanę.

36-letni pięściarz z Dominikany najlepsze lata miał już za sobą, a na koncie aż 15 porażek w 55 walkach, choć trzeba przyznać, że w większości z klasowymi rywalami. O dziewięć lat młodszy Norris był zdecydowanym faworytem. Spotkali się na ringu w Mexico City 12 listopada 1994 roku. W pierwszych rundach walka była wyrównana i zacięta, Santana podyktował mistrzowi twarde warunki, ale widać było, że odczuwa jego ciosy i z każdym kolejnym starciem narasta w nim respekt przed rywalem. Jednak po czterech rundach prowadził nieoczekiwanie na punkty. W kolejnej odsłonie Norris zaczął zyskiwać już wyraźną przewagę, gdy w pewnym momencie zapędził Santanę w liny zasypując gradem ciosów. Jeden z nich otarł się o tył głowy pretendenta, który padł na deski jak rażony piorunem. Większość kibiców oraz ekspertów zgadza się, że było to symulowanie niezdolności do walki, w celu wymuszenia dyskwalifikacji Norrisa za faul. Jeśli tak było w istocie, Santana swój cel osiągnął, gdyż nie podnosił się z desek i sędzia Mitch Halpern nie miał innego wyjścia jak dyskwalifikacja Norrisa. W ten zaskakujący sposób Santana został mistrzem świata WBC wagi junior średniej. Chyba najgorszym w historii.

Oczywiście po tak kontrowersyjnym rozstrzygnięciu musiał dać Norrisowi rewanż. Doszło do niego 8 kwietnia 1995 roku w Caesars Palace w Las Vegas. Tym razem Santana był tylko marnym cieniem i widać było wyraźnie, kto jest mistrzem w ringu. Przez trzy pierwsze rundy zbierał straszne cięgi od wściekłego Norrisa, lądując dwukrotnie na deskach. I wtedy doszło do jednej z najbardziej zaskakujących sytuacji w dziejach boksu, porównywalnej chyba tylko z zakończeniem drugiej walki Gołoty z Bowe. W ostatnich sekundach trzeciej rundy, mocno zraniony Santana ratował się klinczem i gdy sędzia Kenny Bayless rozdzielał obu zawodników, zabrzmiał gong kończący rundę. Norris nie usłyszał go i strzelił potężnym prawym, powalając zaskoczonego rywala na deski. Tym razem Santana nie musiał symulować, a Norris po raz drugi przegrał przez dyskwalifikację! Wszyscy jednak widzieli, kto dyktował warunki w ringu, dlatego szybko zorganizowano trzecią walkę.

Trylogia dopełniła się 19 sierpnia 1995 roku w MGM Grand w Las Vegas. Wściekłość, która narastała w Norrisie od kilku miesięcy na skutek nieoczekiwanych porażek, eksplodowała z niszczącą siłą. „Terrible” obijał Santanę bezkarnie, by w końcówce starcia zranić go potężnym prawym i zamroczonego zasypać gradem ciosów w narożniku. Przypadkowego mistrza świata przed ciężkim nokautem uratował gong kończący rundę. Jak się okazało, nie był to jednak ratunek, lecz odroczenie egzekucji. Po kilkudziesięciu sekundach drugiej rundy Santana ponownie zainkasował potężny prawy, po którym ciężko padł na deski. Z trudem pozbierał się i podjął walkę, by po chwili po kolejnym prawym znów zaliczyć nokdaun. Tym razem Norris nie wypuścił już zwycięstwa z ręki i zasypał kompletnie już rozbitego rywala gradem ciosów, kończąc kolejnym silnym prawym, po którym Santana znalazł się trzeci raz na deskach i sędzia Joe Cortez zgodnie z regulaminem przerwał walkę, ogłaszając Norrisa zwycięzcą przez techniczny nokaut. Tak zakończyła się jedna z najdziwniejszych ringowych epopei.

Norris odzyskany pas WBC bronił jeszcze kilka razy, dokładając do niego mistrzostwo IBF, a popularnością niemal dorównał Royowi Jonesowi Jr. Znany z morderczego reżimu treningowego – według niektórych jego przygotowania do walk były jednymi z najcięższych w historii – szybko jednak wyeksploatował się jako sportowiec i zakończył karierę w wieku zaledwie 31 lat, tracąc wcześniej mistrzowski tytuł.