ŁAPIN PO WALCE PROKSY: ZABRAKŁO NAM CZASU

Redakcja, Przegląd Sportowy

2013-07-03

Grzegorz Proksa (29-3, 21 KO) mógł powrócić do czołówki wagi średniej, ale przegrana z Sergio Morą (24-3-2, 7 KO) to dla niego duży krok wstecz i konieczność powrotu na Stary Kontynent. Przemysław Osiak z "Przeglądu Sportowego" rozmawiał na ten temat z Fiodorem Łapinem - trenerem "Nice Super G", kiedy team powrócił do Polski.

Na finiszu przygotowań Łapin musiał opuścić pięściarza, aby w Moskwie opiekować się Krzysztofem Włodarczykiem (48-2-1, 34 KO) przed obroną tytułu WBC z Rachimem Czakijewem (16-1, 12 KO). - Nie ma co ukrywać, że zabrakło nam czasu. Nie było mnie z Grześkiem w ostatnim tygodniu sparingów, kiedy pięściarz nabiera "ostrości", nie tarczowaliśmy. Trzeba coś z tym zrobić, bo na najwyższym poziomie tak nie da się pracować. Po walce zaczęliśmy ten temat, ale na wnioski potrzebujemy czasu - mówi trener, którego głównym pracodawcą jest grupa Ulrich KnockOut Promotions. 28-letni Proksa nie jest jej zawodnikiem.

- Mora ewidentnie nie odpowiadał Grześkowi, który woli rywali walczących siłowo, trochę wolniejszych. Biorąc pod uwagę dużą różnicę wzrostu i zasięgu ramion, aby myśleć o wygranej musiałby zaprezentować swój najlepszy boks - ocenia Fiodor Łapin, szkoleniowiec Proksy. - Nie wspominając o Giennadiju Gołowkinie, którego poziom to kosmos, Grzesiek przedtem nie rywalizował z tak sprytnym rywalem. Zabrakło rutyny, cwaniactwa. W takich walkach pięściarz uczy się obrony intuicyjnej, a nie opierającej się jedynie na trzymaniu gardy lub odskokach. Nie udało się też zrealizować wszystkich założeń. Morę trudno było trafić i trzeba było to nadrabiać aktywnością, wyprowadzaniem serii, wiedząc nawet, że z pięciu uderzeń skuteczne będzie jedno. Za mało było też kontr i ciosów na dół, które powinny zepchnąć Morę do lin, a za dużo na głowę - wymienia trener.