BANKS PODŁOŻYŁ SIĘ MITCHELLOWI?

Tomasz Ratajczak, Opinia własna

2013-06-23

Oglądając minionej nocy rewanżową walkę Johnathona Banksa (29-2-1, 19 KO) z Sethem Mitchellem (26-1-1, 19 KO) zadawałem sobie to samo pytanie, co komentujący ją w studiu Orange Sport Janusz Pindera - dlaczego Banks tego nie kończy, dlaczego nie zadaje ciosów? I podobnie jak ceniony polski dziennikarz nie rozumiałem co się dzieje. Przecież wyraźnie można było zauważyć, ża po każdym ataku Banksa jego rywal znajdował się w tarapatach, chwiał się na nogach po każdym trafionym ciosie. Sęk w tym, że tych ciosów było jak na lekarstwo. W trzeciej rundzie Banks posłał Mitchella na deski, ale nie palił się do wykończenia roboty. To wszystko wyglądało tak, jakby były rywal Tomasza Adamka nie chciał tego wieczoru wygrać, tylko bezpiecznie przeboksować cały dystans.

Stąd po walce pojawiły się wątpliwości, moim zdaniem uzasadnione. Otóż uważam, że Banks celowo podłożył się "Mayhemowi", choć zdaję sobie sprawę jak trudno w to uwierzyć mając w pamięci ich pierwszy pojedynek. Ale zwycięstwo w tej walce stawiałoby Banksa w dość kłopotliwej sytuacji, gdyż zostałby naturalnym kandydatem do walki z jednym z braci Kliczków, a pamiętamy przecież jaką rolę odgrywa w narożniku Władimira. Trudno uwierzyć aby mogło dojść do takiej konfrontacji. Tym samym dopóki Kliczkowie zasiadają na tronach wagi ciężkiej, dla Banksa stanowi to swoisty szklany sufit, który blokuje mu drogę na szczyt. Mitchell natomiast, mimo swoich widocznych na pierwszy rzut oka ograniczeń jest w USA bardzo popularny (trochę jak Szpilka u nas), zwłaszcza wśród kibiców nie znających się zbytnio na boksie. Można powiedzieć, że to idealny rywal dla Kliczków. Boksersko bardzo przeciętny, a w dodatku posiadający niewielką odporność na ciosy, ale za to mający duże grono kibiców na największym rynku bokserskim na świecie. Taka walka świetnie się sprzeda. Aby do niej mogło dojść, potrzebne było tylko zwycięstwo Mitchella. Więc je dostał w prezencie. Czy Banks zrobił to w porozumieniu z Władimirem Kliczką, obecnym tego wieczoru w Barclays Center, czy też była to jego samodzielna decyzja? Tego nie dowiemy się nigdy, podobnie jak nigdy nie uzyskamy potwierdzenia wyrażonych powyżej przypuszczeń. Pozostaną jedynie spekulacją, jakich niestety wiele w historii zawodowego boksu. Jeśli jednak Banks rzeczywiście celowo podłożył się Michellowi, aby w ten sposób umożliwić swojemu podopiecznemu lub jego bratu walką z łatwym do pokonania rywalem, zachował się w sposób dyskwalifikujący go jako pięściarza i trenera.

Jednak warto zwrócić uwagę na to, co czyni powyższe spekulacje wątpliwymi. Otóż w przypadku ewentualnego zwycięstwa nad "Mayhemem" Banks nie był przecież skazany na walkę z jednym z Kliczków. W zanadrzu miał inne atrakcyjne alternatywy, jak choćby rewanż z Adamkiem, który z pewnością sprzedałby się w USA i w Polsce. Istniało jednak ryzyko, że zostałby wskazany jako obowiązkowy pretendent przez federację, a wtedy wymiganie się od walki ze swoim podopiecznym lub jego bratem byłoby znacznie trudniejsze. W każdym razie przebieg rewanżowego pojedynku z Mitchellem uprawnia to stawiania takich kontrowersyjnych pytań i warto, aby wybrzmiały one publicznie.