WOJNA W WAŁCZU: SZWEDOWICZ vs PLICHTA

Redakcja, Nagranie własne

2013-06-21

Iskry ciosów w ringowej kuźni rozgrzały do czerwoności kibiców ciekawych nowej odsłony boksu bez kasków. Prawdziwy kunszt rzemiosła pokazali Adrian Plichta (Bukowina Wałcz) i Arkadiusz Szwedowicz (Skorpion Szczecin), którzy we wczorajszym półfinale kategorii średniej (75 kg) stworzyli niezapomniane widowisko.

Pojedynek świetnie rozpoczął Arek, a miejscowy faworyt długo nie mógł odnaleźć właściwego rytmu. Sędziowie nie mogli mieć wątpliwości, że pierwsze starcie należało zapisać Szwedowiczowi, ale dramat rozpoczął się w drugiej rundzie. Wydawało się, że zawodnik Skorpiona Szczecin panuje nad sytuacją, lecz ambitny Plichta powoli wracał do gry. W końcówce zaczął nawet dominować, ale właśnie wtedy nadział się na potężną bombę i był liczony. Wydawało się, że Adrian może nie dojść do siebie po tak mocnym ciosie na dół, jednak jeszcze przed gongiem to on zaczął iść do przodu i już po chwili obydwaj zarzucali się potężnymi uderzeniami.

Jeszcze ciekawiej było w trzeciej odsłonie. Plichta czuł, że musi dokonać czegoś niezwykłego i kilka razy zaskoczył Szwedowicza sierpowymi z doskoku. Arek odpowiadał i nie dawał spychać się do głębokiej defensywy, ale nie potrafił powstrzymać idącego do przodu przeciwnik. Adrian do samego końca szukał swej szansy i rundę z całą pewnością wygrał, nie wystarczyło to jednak do zwycięstwa w całym pojedynku. Werdykt był niejednogłośny, trzeba jednak przyznać, że zasłużenie w finale znalazł się Arek Szwedowicz.

Dokonał się więc pewnego rodzaju przełom. Jesteśmy świadkami skoku jakościowego w tej dyscyplinie sportu. Teraz o zwycięstwie decydować będą siła i waleczność z dodatkiem precyzji oraz mądrości ringowej wymuszonej nowymi zasadami. Zobaczymy, czy udźwigną te zmiany trenerzy i sędziowie. Po tym, co wczoraj zobaczyliśmy, każdy prawdziwy kibic będzie cierpliwie czekał na kolejną ucztę marki "Boks Olimpijski".