SNARSKI O PORAŻCE ŚWIERZBIŃSKIEGO

Redakcja, Informacja prasowa

2013-06-11

- Przyczynami porażki były brak szczęścia oraz cwaniactwa ringowego, chociaż Robert Świerzbiński miał długą i bogatą karierę  amatorską. Inaczej tego nie można podsumować. Nie winię Roberta o wynik walki, ale mogło być znacznie lepiej - ocenił wystep podopiecznego Dariusz Snarski, trener i promotor zawodnika.

Robert rozpoczął walkę przeprowadzając atak na gospodarza pojedynku. Ten dał się nawet trafić dobrym lewym sierpowym. David Lemieux (29-2,-28 KO) był w defensywie, lecz kiedy przeszedł do kontrataku, od razu posłał Roberta Świerzbińskiego (11-2, 3 KO) na deski prawym prostym pod lewy łokieć.

Polak szybko sie podniósł, pokazując przy okazji, że nic sie nie stało. Walka nabrała tempa. Kanadyjczyk trafił lewym sierpowym, a Świerzbiński ponownie wylądował na macie ringu. Wydawało się, że jest zraniony, ale "Snara" przekonuje, że nie został trafiony i przewrócił się bardziej od siły uderzenia, które chciał przyjąć na gardę.

- Krzyczałem "Daleko nogami!", lecz Świerzbiński jakby chciał powojować. Chodził za podwójną gardą. Następny atak Lemieux i tym razem po prawym prostym Świerzbiński ląduje na deskach. Sędzia ringowy zatrzymuje walkę pod koniec pierwszego starcia. Przegrana przez techniczny nokaut. Trochę szkoda, bo w dalszej części walki mogło być różnie. Nie powiem, że mój podopieczny by wygrał, ale wierzę,  że zrobiłby dobry pojedynek i trochę powalczył, a tak nie inkasując praktycznie żadnego ciosu kończy walkę bez śladu na twarzy - relacjonuje Snarski.