STYL ROBI WALKĘ: IDEA TRZECIEGO RZYMU, CZYLI KLICZKO vs POWIETKIN

Jakub Biłuński, Opracowanie własne

2013-06-02

W XVI wieku mnich Filoteusz z Pskowa przepowiadał, że gdy upadły Roma i Konstantynopol, Moskwa będzie trwać wiecznie jako "trzeci Rzym" i ostatnia duchowa stolica świata. Idea "trzeciego Rzymu" przez stulecia wpływała na życie intelektualne i polityczne Rosji, stając się wytłumaczeniem polityki zaborów.

''Na widok olbrzymiego miasta, owej 'Moskwy o złoconych kopułach', która jednoczyła w swoim łonie zdobycze kulturalne Europy i tajemniczy urok Wschodu, przepych, sztukę, zwyczaje i obyczaje dwóch najpiękniejszych części świata - stanęły wszystkie pułki dumą zdjęte''. Tak opisywał moment wkroczenia Wielkiej Armii adiutant Napoleona Philippe Paul de Segur ("Pamiętniki").

Dziś centrum Imperium nadal jest miastem potężnym, rzucającym na kolana rozmachem. ''Białokamienny Moloch'' (tradycyjna nazwa odnosi się do koloru murów Kremla) zadziwia przy tym symbiozą kontrastów. Nieludzka maska Oligarchii, natchniona twarz Świętości, brudna gęba Syfu: oblicza współczesnej Moskwy zmieniają się jak przebieg walki Denisa Lebiediewa z Guillermo Jonesem. Mało które miasto nadaje pięściarstwu tak bogatą oprawę. Jeśli Władimir Kliczko i Aleksander Powietkin spotkają się na Stadionie Olimpijskim, ''trzeci Rzym'' pozwoli wadze ciężkiej zapłonąć nowym ogniem.

Kariera młodszego z braci Kliczko wchodzi w decydującą fazę. Najbliższe dwa-trzy lata pokażą, czy Władimir będzie wymieniany jednym tchem w gronie największych pięściarzy w historii HW. Ukraińscy bracia cierpią na brak legendarnych zwycięstw w swoim dorobku. Witalij zmierzył się dotychczas z jednym bokserem, którego można określić mianem arystokraty królewskiej dywizji. Jakkolwiek by nie patrzeć na heroiczną porażkę Kliczki, pozostaje ona porażką. W przyszłości walka Witalij vs Lennox zabrzmi wyraźniej. Historia kocha zwycięzców bitew, starcia z Sandersem, Peterem, Adamkiem i Hide'em są jedynie świetnymi potyczkami. Kontrowersyjne poddanie się w pojedynku przeciwko Chrisowi Byrdowi również odbiera Witalijowi nieco blasku. Uczucie niedosytu pogłębia coraz mniej prawdopodobny klasyk - ''Doktor Żelazna Pięść'' kontra ''Żniwiarz''. David Haye jest pięściarzem bardzo dużego kalibru, choć jako ''ciężki'' nie spełnił na razie pokładanych w nim nadziei. Pierwsza połowa jego walki z Władimirem uwydatniła skuteczność obrony Brytyjczyka, ale walczący jeszcze uważniej niż zwykle ''Doktor Stalowy Młot'' nie dał Haye'owi zbyt wielu szans na zrzucenie bomb. Otrzymaliśmy konfrontację nuklearnych mocarstw pozbawioną eksplozji - wartościowe, ciężko wypracowane zwycięstwo Władimira. I nic poza tym. 

By wznieść się wyżej, Władimir potrzebuje czegoś więcej, pojedynek w Moskwie powinien być zatem dla Ukraińca idealną okazją do stworzenia opus magnum. Jakość przeciwnika jest odpowiednia. Powietkin posiada zjawiskowe umiejętności i ringową charyzmę. To naturalny szturmowiec, nikt z czołówki nie bije dokładnymi kombinacjami ze swobodą równą ''Saszy''. Pomysłowość, konsekwencja taktyczna oraz niedźwiedzia siła - oto kolejne atuty bojara z Kurska, który dumnie podtrzymuje kilkusetletnią tradycję ruskiego kułakowania. Co najważniejsze, Powietkin przejawia w kryzysowych sytuacjach instynkt zwycięzcy. Nawet w czasach amatorskich nie był zawodnikiem wyjątkowo spektakularnym: sukcesywnie przełamywał rywali, demonstrując charakterystyczny, szlifowany latami ''ciąg na bramkę''. Nawyk wygrywania wszedł mu w krew, chociaż na zawodowstwie wciąż szuka dawnej regularności. Jej znalezieniu nie służą zmiany trenerów. Osobiście uważam, że Teddy Atlas szedł w dobrym kierunku, wprowadzając więcej zmian tempa, zwodów i uników rotacyjnych. Pod okiem Amerykanina poprawie uległ też balans ciała. Świeże elementy w boksie Powietkina zaczęły układać się w całość podczas walki z niedocenianym Boswellem. Odejście Atlasa wpędziło jednak ''Saszę'' w kłopoty. Oby Kostya Tszyu przywrócił Powietkinowi wigor i ostrość konceptu. Sparing z Wawrzykiem wypadł obiecująco, cieszy renesans dynamicznych wykończeń prawą ręką. 

Teraz minusy. Mimo niewątpliwej klasy Rosjanina, Kliczko musi być zdecydowanym faworytem pojedynku. Jeżeli nie straci pewności siebie, oprawi ''Saszę'' ze znawstwem szefa kuchni oprawiającego tłustego jesiotra. Powietkin w każdej walce przyjmuje sporo jabów, mocarny lewy prosty Kliczki bezlitośnie wykorzysta statyczność obrony i luki w gardzie. Hipokryzja braci, ich niemieckie gale przywodzące na myśl korporacyjny faszyzm w najohydniejszym wydaniu, włosy Bernda Boente - cały ten zgiełk nie zagłusza faktu, że Władimir przewyższa Powietkina w większości aspektów bokserskiego rzemiosła, bedąc także lepszym atletą. M.in. dlatego mafia wyłożyła na stół 23 miliony martwych prezydentów. Piętą achillesową Ukraińca jest skłonność do paniki w półdystansie, która powoduje obsesję kontroli. Jak zauważa na forum Bokser.org Mastrangelo, ''Władimir stworzył w Niemczech właściwie nową dyscyplinę, gdzie zupełnie normalne jest to, że ściąga głowę przeciwnika i wiesza się na nim, kiedy tylko znajdzie się on zbyt blisko''.

Sędzia Robert Byrd wykonywał swoją robotę w pierwszej walce Kliczko-Brewster w Las Vegas i młodszy brat Witalija kompletnie się pogubił. Nie warto marnować czasu, szansa Powietkina leży w nieustannie ponawianym ataku, półdystansowych seriach wspomaganych uczciwym sędziowaniem (vide Powietkin vs Carrion 2003). Zwalnianie tempa oznacza śmierć, a Władimir pokaże pod ostrzałem wroga, z czego składa się serce ''Doktora Stalowego Młota''. Po zakończonej nokautem walce, w jasną moskiewską noc wyznamy miłość szermierce na pięści. 

*Zsamplowano dwa zdania tekstu Andrzeja Grajewskiego.