POWIETKIN vs WAWRZYK: ŁAPIN CHCE WOJNY

Redakcja, Przegląd Sportowy

2013-05-13

Z Fiodorem Łapinem, wieloletnim szkoleniowcem Andrzeja Wawrzyka (27-0, 13 KO) - kolejnej polskiej nadziei na tytuł mistrza świata wagi ciężkiej, rozmawiał Kamil Wolnicki z Przeglądu Sportowego. Za kilka dni 25-letniego prospekta czeka pojedynek z bardzo mocnym Aleksandrem Powietkinem (25-0, 17 KO).

Andrzej Wawrzyk, który w piątek w Moskwie będzie walczył o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej federacji WBA to pana "bokserskie dziecko". Prowadzi go pan od pierwszego dnia zawodowej kariery.
- Tak rzeczywiście jest. Nie chciałbym jednak podsumowywać głowy rodziny i ojca dwójki dzieci w ten sposób. Faktycznie jest jednym z najmłodszych w grupie, a już doszedł do walki o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej. To efekt ciężkiej pracy. Naszej, tutaj na sali treningowej, ale też promotorów.

Ten 25-latek to chłopak z papierami na czempiona?
- Zdecydowanie tak. A jak będzie w ringu? Cóż, jedziemy do Rosji walczyć z człowiekiem, który był mistrzem olimpijskim i świata jako amator, a na zawodowstwie jeszcze nie przegrał. Aleksander Powietkin to top wagi ciężkiej, ale ja dobrze widzę tę walkę. Pytanie jak Andrzej poradzi sobie z presją, także tą ze strony kibiców? Powietkin jest w Moskwie pupilkiem, wszyscy czekają na jego walkę z Władimirem Kliczką, bo wszyscy w Rosji wierzą, że to on będzie tym, który wygra z Ukraińcem.

Przed Wawrzykiem o pas wagi ciężkiej walczyli Andrzej Gołota, Albert Sosnowski, Tomasz Adamek i Mariusz Wach. Teraz przed taką szansą staje pana zawodnik, choć Powietkin to tak zwany regularny mistrz.
- Zdajemy sobie sprawę, że superczempionem WBA jest Władymir Kliczko. Pas regularny ma jednak Powietkin i o niego chcemy walczyć. Natomiast jeśli chodzi o wspomnianą czwórkę, chciałbym tylko zauważyć, że oni podchodzili do starć o tytuł w swoich najlepszych latach, kiedy byli w szczytowej formie. Tutaj mamy nowość, a nawet ewenement, bo w moim rozumieniu Andrzej ciągle się rozwija i jest na fali wznoszącej, a już walczy o pas.

To może za wcześnie ten pojedynek?
- Trenuje się właśnie dla takich walk. Mam nadzieję, że każdy z chłopaków w mojej grupie dojdzie do starcia o pas mistrza świata. Czy wygra, to już inna sprawa.

O waszej grupie często mówiło się, że raczej chronicie przed porażkami bokserów, a tutaj ryzykowna wyprawa do Moskwy. Z tego co wiem to w sumie za niewielkie pieniądze.
Czy chronimy? W trakcie pierwszych kroków może i tak. To najczęściej chłopcy bez wielkich karier amatorskich. Nie ma tu mistrzów olimpijskich. Uczymy się więc w trakcie sparingów, zgrupowań i walk. Poza tym nie przypominam sobie, żebyśmy odrzucali propozycje starć o mistrzostwo świata. Za to mogę powiedzieć, że nie interesują nas walki o mistrzostwo Europy.

Jak pan wyobraża sobie walkę Wawrzyka z Powietkinem?

Będzie trudno, nerwowo w pierwszych rundach. Przy normalnym podejściu widzę jego dyscyplinę, pracę nóg, szybkość. Myślę, że ma szansę. Bardzo chciałbym, żeby sprawił w Moskwie niespodziankę. Teraz liczę, że Wawrzyk sobie poradzi i będziemy mieli w ringu wojnę, oczywiście wszystko zgodnie z taktyką. Sporo zależy też od Powietkina, bo on w ostatnich latach bardzo się zmienia.

Trudno mi sobie wyobrazić wygraną na punkty.
- Powietkin w Niemczech walczył z Marco Huckiem jakby był u siebie w domu. Huck, trochę mądrzej walczący, mógł wygrać, więc da się osiągnąć odpowiednią przewagę. Teraz przecież nie będzie rosyjskich sędziów.

Prawdę mówiąc ich pochodzenie akurat nie ma znaczenia.
- Zobaczymy, jedziemy walczyć, nie patrzymy kto sędziuje.

Ma pan poczucie, że zrobiliście wszystko co się dało podczas przygotowań?
- Tak sądzę. Szkoda kontuzji, przez które wcześniej miał przerwy, choćby rok bez walki. Swoje wycierpiał, była operacja barku, nogi, problemy z kręgosłupem. Trenuje w sumie od stycznia. Odkąd jednak wiemy o starciu z Powietkinem wszystko poszło zgodnie z planem.

Zgadza się pan z opinią, że Wawrzyk ma "podejrzaną" szczękę?

- Możemy wziąć prawie każdego z czołówki wagi ciężkiej i proszę mi powiedzieć kto w ringu nie pada? Tylko Witalij Kliczko, a i tak słyszałem, że był znokautowany, jeszcze w czasach kickboxingu. Inni? Każdy pada, ale wstaje i boksuje. Weźmy Arreolę, Thompsona, Price'a, Furiego i tak dalej. Andrzej dostał w walce z Bachtowem cios na błędnik, ale wstał i wygrał następną rundę, walczył dalej. Pokazał charakter. W USA przyjął czyściutki cios na szczękę i padł, ale się podniósł i wygrał. Taki to sport, trzeba zakładać ryzyko zawodowe. Pewnie dlatego ludzie kochają boks. Jest w tym coś ze starć gladiatorów. A wracając do Andrzeja - my o tym "podejrzeniu" nie myślimy, nie szufladkujemy chłopaka. Skupiamy się na czymś innym, na przykład poprawieniu obrony.

Za wami sześć lat wspólnej pracy. Andrzej bardzo się zmienił?
- Był szybki, uparty, ruchliwy, boksował ciosami prostymi. Miał wielkie chęci. Teraz jest bardziej elastyczny i więcej widzi. To jest jak z dzieckiem. Rośnie, rośnie, wpada ktoś, kogo dawno nie było i mówi: "ale wyrosłeś!". Pracujemy, widzę co robi i jakie błędy popełnia. Czasem jest łatwiej je wyeliminować, czasem trudniej, tak to się kręci.