ROCKY ZAINSPIROWAŁ ZIMNOCHA

Redakcja, Super Express

2013-05-08

48-letni, legendarny Oliver McCall (56-12, 37 KO) to najbliższy rywal Krzysztofa Zimnocha (14-0-1, 11 KO). Zimnoch w pocie czoła przygotowuje się do zaplanowanego na 18 maja pojedynku. "Super Express" odwiedził go w Białymstoku.

- Uczyłem się w szkole rolniczej. Boksem zainteresowałem się, oglądając film "Rocky" z Sylvestrem Stallone'em, ale na pierwszy trening poszedłem z nudów, za namową kolegi. Jednak gdy trafiłem na salę, boks szybko stał się moją pasją i sposobem na życie. Nie mogłem funkcjonować bez treningów. Teraz pięściarstwo jest dla mnie też głównym źródłem utrzymania - opowiada Zimnoch, który 18 maja w Legionowie stoczy 16. zawodowy pojedynek.
 
Zimnoch pracuje też jako instruktor pięściarstwa. - Lubię prowadzić bokserskie zajęcia. Przychodzą na nie osoby chcące zadbać o kondycję i czuć się bezpiecznie w niebezpiecznych rejonach Białegostoku. Teraz mam mniej czasu na ich trenowanie, bo przygotowuję się do walki, ale po pojedynku z McCallem wracam do tej roboty - uśmiecha się Zimnoch, który dorabia także jako... bramkarz w białostockich klubach.
 
- W tej pracy poznałem jednego ze swoich trenerów, Grzegorza Kozioła. Podczas takich imprez trafiają się różni ludzie i różne awantury. Czasem słowa wystarczą, by doprowadzić do porządku, a czasem trzeba złapać kogoś za rękę czy mu tę rękę wykręcić - mówi bokser.
 
Wielu kibiców usłyszało o Zimnochu dopiero po słynnej bójce z Arturem Szpilką na konferencji prasowej. Białostoczanin przyznaje, że rozgłos mu pomógł. - Ludzie wiedzą, że prowadzę zajęcia bokserskie i chętniej do mnie przychodzą. Z kolei na bramce często gratulują, i robią sobie wspólne zdjęcia. Jak jest awantura i podchodzę z kolegami, to słyszę: panie Krzysztofie, już będzie spokojnie - śmieje się Zimnoch.