KSB: GARCIA vs CASAMAYOR

Jakub Biluński, Opracowanie własne

2013-04-21

Prezentowany odcinek Kolekcji Spektakli Bokserskich jest w zasadzie dodatkiem do serii tekstów o ''Szakalu''. Warstwę biograficzno-ekstatyczną ograniczymy do minimum i skupimy się na elementach czysto bokserskich, by nie stracić z oczu głównego tematu naszych rozważań.

STYL ROBI WALKĘ: EFEKT SZAKALA (cz. 1) >>>

Aktualny laureat nagrody Trenera Roku według BWAA, były mistrz świata Robert Garcia nie ma ostatnio dobrej passy. 30 marca podopieczny ''Dziadka'', Brandon Rios przegrał rewanż z Mike'em Alvarado, a po trzech tygodniach niezwykle dotkliwą porażkę z rąk Guillermo Rigondeaux poniósł inny trenowany przez Garcię zawodnik, Nonito Donaire. W ciągu dwunastu rund Filipińczyk nie zmienił planu taktycznego. Wydaje się, że resztki konceptu odebrał mu szkoleniowiec, uparcie namawiający do złapania ofensywnego rytmu i wyprowadzania większej ilości uderzeń. Czary goryczy dopełniają informacje o obozie przygotowawczym ''Flasha''. Dopiero dwa tygodnie przed starciem dołączył do niego Garcia, na dobitkę zawodnik ścisłej czołówki P4P zaniechał studiowania nagrań z walkami kubańskiego wirtuoza. Doszło więc z pewnością do błędów, które nie usprawiedliwiają w żaden sposób Nonito i nie czynią Garcii złym trenerem, ale dają do myślenia, szczególnie w kontekście pewnego pojedynku ze stycznia 2001 roku.

Texas Station Casino, Las Vegas. 25-letni ''Dziadek'' jest już bokserem po przejściach. W marcu 1998 zdobył wakujący tytuł mistrza świata IBF wagi super piórkowej, pokonując jednogłośnie na punkty Harolda Warrena. Pierwsza obrona przyniosła kłopoty. Bardzo dobry amator, kubański mańkut Ramon Ledon mocno rozpoczął walkę. Utrzymywał dystans i raził ostrymi kombinacjami prawy-lewy. Garcia cofał się, czekał na dogodny moment do przejęcia inicjatywy. W połowie drugiej rundy przestrzelił prawym sierpowym; Ledon oślepił mistrza dwoma delikatnymi prawymi i rzucił na deski krótkim krosem, lecz pozwolił ''Dziadkowi'' powrócić do gry. Trzecia odsłona była wyrównana. Ułożony puncher Garcia wywierał inteligentną presję, a Ledon wyraźnie zwolnił. Przyjmował w kolejnych dwóch starciach głównie lewe sierpowe nad prawą ręką oraz ciosy na korpus. Dwukrotnie padał i podnosił się. Po serii kilkunastu cegieł sędzia liczył go w piątej rundzie po raz trzeci i ostatni... Następny rywal Garcii, John John Molina sprawiał jeszcze więcej problemów (jednogłośne zwycięstwo na punkty, mistrz leżał w dwunastym starciu). Panowanie czempiona z Oxnard zakończył trzeci pretendent, Diego Corrales (techniczny nokaut nokaut w siódmej odsłonie strasznej wojny). Powrót okazał się fiaskiem - wysoko przegrywający na kartach sędziów Ben Tackie skontrował pamiętnym lewym sierpowym (TKO w dziesiątej).

Do ringu wchodzi Joel Casamayor, mistrz olimpijski z Barcelony, wicemistrz świata z Tampere i mistrz świata WBA. Walczący z odwrotnej pozycji Kubańczyk jest zdecydowanym faworytem pojedynku, większość kibiców i dziennikarzy uważa Garcię za naruszonego dwoma porażkami. Trzon teamu Roberta tworzą: ojciec Eduardo, brat Danny, Roger Bloodworth i Fernando Vargas. Narożnikiem Casamayora dowodzi Joe Goossen. ''El Cepillo'' (''Szczotka'' - czeszący przeciwnika podbródkowymi) wyczuwa dystans prawym prostym, ''Dziadek'' próbuje uruchomić kros. Obaj imponują nienaganną pracą nóg. W drugiej rundzie Garcia obniża pozycję i lokuje bezpośrednie prawe, Casamayor odpowiada lewymi w półdystansie. Trzecie starcie zdecydowanie dla Garcii, który punktuje świetną akcję prawy hak na korpus-lewy sierpowy na górę i kolejnymi prawymi prostymi. Joel prawdopodobnie powinien być liczony po jednym z ciosów, Kenny Bayless okazuje się dość łaskawy. Rundy numer 4 i 5 także na korzyść Roberta, Casamayor nie znajduje recepty. Daje się zaskakiwać długim prawym sierpem, walczy leniwie. Znienancka dociska gaz w szóstej odsłonie. Lewy sierp rani Garcię, od nokdaunu ratuje go Bayless, karząc Casamayora odebraniem punktu za uderzanie wbrew komendom sędziego. Kubańczyk nie przestaje atakować, bite bez żadnej sygnalizacji lewe proste rozbijają rywala. Jakimś cudem Robert dociera do gongu. O dziwo siódma runda przebiega zgodnie z życzeniami teamu Garcii - kontrola dystansu, wyprzedzanie przeciwnika prawymi, lewy podbródkowy, stopniowe zwiększanie presji. Casamayor reaguje krosami z defensywy. Wygrywa dzięki nim rundę ósmą. Chyba zdaje sobie sprawę, że zwycięstwo jest zagrożone; wchodzi w dziewiątym starciu do półdystansu, gdzie ustawia ''Dziadka'' błyskawicznym ruchem prawego przedramienia i kładzie lewym prostym. Pięć potężnych wolejów - oczywiście z lewej - dorzyna targu. Garcia podnosi się i tonie w objęciach mistrza. Zawalczy jeszcze tylko raz.

Donaire wygrywał kluczowe pojedynki - z Darchinyanem, Montielem i Nishioką - kontrami. Walki z Narvaezem, Vazquezem Juniorem i Mathebulą pokazały, że Robert nie nauczył Nonito pressingu. Dlaczego Garcia forsował atak w starciu z Rigondeaux (jak pamiętamy, jeden z członków teamu ''Szakala'' to ''El Cepillo'' Casamayor)? Sam radził sobie z kubańskimi mańkutami całkiem nieźle, choć był regularnie karcony lewą ręką. Mimo wszystko pressing się wtedy sprawdzał. Czyżby Garcia pragnął ''Flasha'' walczącego niczym ''Dziadek''? Swoją drogą Donaire twierdził, że chciał dać kibicom emocjonującą walkę. Zabrzmiało to mało wiarygodnie. Szwankowały technika i taktyka, rzucała się w oczy arogancja, kultywowanie mitu o gigantycznej różnicy między boksem amatorskim i zawodowym. Analizę ''runda po rundzie'' walki Donaire vs Rigondeaux przeczytacie w przyszłym tygodniu w cyklu ''Styl robi walkę''.