STYL ROBI WALKĘ: EFEKT SZAKALA (cz. 1)

Jakub Biluński, Opracowanie własne

2013-04-20

Dzisiejszy tekst rozpoczyna tetralogię poświęconą Guillermo Rigondeaux. Pierwsze trzy części skupią się na ostatnich wydarzeniach w sportowym życiu Kubańczyka i jego wpływie na zawodowy boks. Część czwarta będzie swobodną impresją. Całość uzupełnią walki opisywane w Kolekcji Spektakli Bokserskich (KSB).

WOLNOŚĆ ALBO ŚMIERĆ

Zwycięstwo Guillermo Rigondeaux uwypukliło hipokryzję amerykańskiego boksu zawodowego, który wciąż patrzy z wyższością na resztę świata i wszystkie protesty ucina frazesami. ''Kubańczyk jest nudnym zawodnikiem, nie da się go sprzedać'' - taki mniej więcej przekaz płynie z ust Boba Aruma, z wiekiem coraz bardziej bezczelnego i niepohamowanego w swojej żądzy zysku satrapy. Trudno nazwać inaczej kogoś, kto śmie krytykować własnego zawodnika po jednej z najpiękniejszych i najważniejszych walk naszych czasów.

Ledwo skrywając rozpacz, Arum wygłasza herezje stojąc obok Rigondeaux, zmartwiony reakcją publiczności podczas koncertu. Na szczęście ''Szakal'' nie zmieni swojego stylu ani dla gwiżdżącej hołoty, ani dla rasy chciwych promotorów, ani dla dyletantów pokroju Dana Rafaela (ESPN) czy Kevina Iole'a (Yahoo! Sports). Ci dwaj ''eksperci'' poświęcają więcej miejsca kwestiom finansowo-marketingowym niż samej walce. Mają oni wielu współbraci w braku pasji (często mylonym ze znawstwem realiów bokserskiego widowiska). Gdy napotykają opór, szafują oskarżeniami o naiwność i nieznajomość branży. Podnieca ich ogłaszanie na Twitterze informacji z pierwszej ręki, uczestniczenie w lunchach medialnych oraz przybieranie maski obiektywności w studiu telewizyjnym. Niczego innego nie potrafią.

Elementarną przyzwoitość zachowała ekipa komentatorów HBO. Max Kellerman i Jim Lampley żyją boksem. Zdarzały im się walki, w których zaślepieni miłością do wielkich zawodników kreowali jednostronny obraz (celował w tym zwłaszcza Lampley), ale nie można im zarzucić powierzchownego, pozbawionego szacunku i emocji spojrzenia. HBO znalazło w Kellermanie godnego następcę Larry'ego Merchanta, w dodatku między Maxem i Royem Jonesem Juniorem panuje dobra chemia. Oprócz olbrzymiej wiedzy wnoszą zdolność doznawania epifanii, zabijania rutyny zachwytem. Dzięki tym ludziom boks Rigondeaux otrzymał należytą oprawę, choć punktowanie prawie każdej rundy na korzyść ''Szakala'' wydawało się lekką przesadą.

Wchodzimy wreszcie na teren głównego wroga. W środowej edycji rankingu P4P magazynu ''The Ring'' nie pojawił się Rigondeaux, piąte miejsce zajął natomiast Adrien Broner. Tak oto kontrolowani przez Golden Boy Promotions dziennikarze wydali na siebie wyrok. Obdarzony poważnym talentem Broner zanotował dotychczas m.in. zwycięstwa nad Danielem Ponce De Leonem (walka mogła pójść w obie strony), Jasonem Litzauem, Vicente Escobedo (''The Problem'' świadomie nie zrobił wagi) i Antonio DeMarco. Zbiór ww. nazwisk pozwolił mu wyprzedzić Pacquiao, Kliczkę, Guerrero, Bradleya, Donaire. Jedna porażka ''Flasha'' wystarczyła, by zepchnąć niedawnego kandydata do tronu na koniec zestawienia. Przypomnijmy, że gdyby Filipińczyk pokonał dwukrotnego mistrza olimpijskiego, znalazłby się w niejednej klasyfikacji tuż za Floydem Mayweatherem Juniorem. Nonito łamał światowej klasy rywali jak zapałki, demonstrując przerażającą szybkość, timing i siłę uderzenia. Kiedy jednak poległ w historycznym starciu z amatorską* legendą, stał się kolejną ofiarą zimnej wojny.

RIGONDEAUX POZA DZIESIĄTKĄ... >>>   ODCIENIE SPRAWY PETERSONA I HOLTA >>>

Grupa Golden Boy nabyła magazyn ''The Ring'' w 2007 roku. Przyrzekano ''całkowitą wolność i niezależność dziennikarzy'', skład redakcji nie zmienił się. Cztery lata później usunięto przeszkody. Pracę stracili najlepsi, z Nigelem Collinsem i Ivanem G. Goldmanem na czele. Jak przyznali, nie mogli się pogodzić z upokorzeniem. Odzyskane w latach osiemdziesiątych zaufanie czytelników (w 1977 roku Don King płacił odpowiedzialnemu za rankingi Johnowi Ortowi - tzw. ''Ring Magazine Scandal'') runęło w gruzach. Protestując przeciwko rządom Złotego Chłopca, z panelu ekspertów ''The Ring'' wycofał się ''człowiek renensansu'', włoski dyrygent i koneser pięściarstwa Vittorio Parisi. Rzekomo stricte sportowy ranking magazynu jest obecnie politycznym ścierwem.

30 dziennikarzy i historyków z 14 krajów (wśród nich Parisi, Per Ake Persson, Springs Toledo, Cliff Rold, Jake Donovan) weszło w 2012 roku w skład rady Transnational Boxing Rankings, organizacji non-profit stanowiącej jedyną alternatywę z szansami na obalenie status quo. Idzie za nią szlachetna szlachta i proletariusze, którzy cały dzień mają od harówy mokrą mordę. Łączy nas hasło: ''Zdrajcom kula w łeb!''.



*W jutrzejszym odcinku KSB (Kolekcji Spektakli Bokserskich) poruszymy m.in. kwestię lekceważenia amatorskich gwiazd przez Roberta Garcię.