COŚ SIĘ KOŃCZY, COŚ ZACZYNA

Leszek Dudek, Przemyślenia własne

2013-04-07

Za nami pierwszy kwietniowy weekend z boksem, a jego bezsprzecznie najważniejszym wydarzeniem był debiut Shiminga Zou (1-0), a może raczej wielkie wejście Boba Aruma na nieodkryty, ale obrzydliwie bogaty chiński rynek.

Gala w Makau, mimo wpadek dwóch faworytów, kiepskiej postawy trzeciego i braku błysku w boksie Zou, okazała się wielkim sukcesem. Przed ekranami telewizorów wydarzenie oglądały setki milionów, a kibice w wypełnionej Cotai Arena w hotelu Venetian bardzo żywiołowo reagowali na wydarzenia w ringu. Atmosfera przy wyjściu ich bohatera była niezwykła. Arum znów trafił w dziesiątkę...

Dla Top Rank jest to szczególnie ważne teraz, kiedy wyraźnie przegrywają z grupą Golden Boy na terenie Stanów Zjednoczonych. Najlepiej widać to na przykładzie najmocniej obsadzonych kategorii - junior półśredniej i półśredniej, gdzie Arum i duBoef mogą między sobą konfrontować sześciu zawodników - Pacquiao, Bradleya, Marqueza, Riosa, Alvarado i Prowodnikowa, a De La Hoya i Schaefer mają Garcię, Khana, Petersona, Matthysse, Maidanę, Guerrero, Berto, Alexandra, Thurmana, Malignaggiego, Bronera, Ortiza i oczywiście Mayweathera, który teoretycznie sam jest sobie panem, a w rzeczywistości blisko współpracuje z GBP.

Wygląda na to, że w Makau powróci Manny Pacquiao (54-5-2, 38 KO) - wciąż numer dwa na świecie, jeśli chodzi o popularność. Nie wiadomo, kto będzie rywalem Filipińczyka, ale bez wątpienia na jego gali wystąpi także Zou. Dopóki ten drugi będzie wygrywał i utrzymywał choćby pozorne szanse na wielkie sukcesy w boksie zawoowym, Arum będzie generował ogromne zyski na jego walkach. Naturalnie potem pojawią się następcy Shiminga, którymi bez wątpienia sędziwy Bob już teraz się interesuje...

ZMIANA WARTY

Wróżyłem ją przed rokiem i obawiam się, że miałem wówczas rację. Widok trzęsącego się Freddie'ego Roacha, który nie może odkręcić butelki był bardzo smutny. Zamieszczane w sieci nagrania, na których słynny szkoleniowiec z Wild Card Gym tarczuje ze swoimi podopiecznymi różnią się drastycznie od tych sprzed kilku lat. Freddie zawsze twierdził, że wyczuje moment, w którym będzie musiał pożegnać się z boksem. "Pacman" obiecał, że mu w tym pomoże, ale czy zrobi to, zdając sobie sprawę, że sam jest już tak bliski końca?

Kilka miesięcy temu w rankingu P4P Bokser.org zdecydowaliśmy się umieścić Briana Vilorię (32-4, 19 KO) - fantastycznego boksera występującego w kategorii muszej, który w ciągu jedenastu miesięcy zastopował Segurę, Romero i "Tysona" Marqueza, unifikując pasy WBA Super i WBO w limicie 112 funtów. Niestety "Hawaiian Punch" nie utrzymał tej wspaniałej passy i w Makau przegrał wyraźnie z Juanem Francisco Estradą? Trudno określić, czy wynikało to ze zlekceważenia młodego Meksykanina, czy też daje o sobie znać zaawansowany jak na tę kategorię wiek (32 lata) Vilorii. Brian jest typem zawodnika, który przechodzi wzloty i upadki, być może powróci jeszcze na szczyt, lecz raczej na pewno nie zawita już do zestawienia najlepszych bez podziału na kategorie wagowe.

Jeśli mówimy o nieoczekiwanych porażkach, nie sposób zapomnieć o występie Wilfredo Vazqueza Juniora (22-3-1, 19 KO). Od porażki przed czasem z rąk wojowniczego Jorge Arce "Papito" prezentuje się coraz gorzej. Dał co prawda niezłą walkę wielkiemu Donaire, ale potem do czasu nokautu strasznie męczył się z Oquendo, a wczoraj dał się zaskoczyć Ishimoto. Po byłym mistrzu świata i synu legendy oczekuje się więcej. Vazquez ma 28 lat, może jeszcze wróci do dawnej formy.

AND... STILL

Nieuczciwe werdykty pozostają ogromnym problemem boksu zawodowego. Skoro na sprawiedliwość nie mógł liczyć nawet generujący dziesiątki milionów zysku "Pacman", to nie ma ratunku dla bokserów pokroju Diego Magdaleno (23-1, 9 KO). Amerykanin zmusił Romana Martineza (27-1-2, 16 KO) do największego wysiłku, doprowadził do celu znacznie więcej celnych ciosów, ale... no właśnie - co się stało? Kim jest portorykański "Rocky", że tak trudno odebrać mu tytuł? W styczniu Burgos wygrał z nim przynajmniej 8 rund, ale sędziowie dali remis. Teraz niemal tak samo dobrze wypadł na jego tle Magdaleno, lecz pas pozostał przy Martinezie. Powolny "Rocky" jest jednym z najgorszych obecnie mistrzów świata, ale chyba będzie trzeba go znokautować, żeby sprawiedliwości stało się zadość. Gamboa, Uchiyama?

Podobnie sprawa ma się z Kokim Kamedą (30-1, 17 KO) - japońskim championem WBA w wadze koguciej. Ten jest znacznie lepszym bokserem od Martineza, ale przez niewielką ilość wyprowadzanych ciosów mniej więcej co druga obrona jest dla niego męką. Swego czasu bliski szczęścia był De La Mora (Kameda przechylił szalę nokdaunem), Hugo Ruiz prawdę mówiąc wygrał (nie w oczach dwójki sędziów), a dziś trzykrotnego mistrza omal nie zdetronizował Kaiyanghadaogym.

ZMIERZCH WOJOWNIKA

Na koniec zostawiłem sobie temat najtrudniejszy. Rafał Jackiewicz (42-11-2, 21 KO) nie spełnił zapowiedzi o odzyskaniu mistrzostwa Europy i musi pożegnać się z marzeniem o eliminatorze IBF. Nasz 36-letni weteran, który w ostatnim czasie stał się ulubieńcem kibiców, był absolutnie bez szans w walce z Leonardem Bundu (29-0-2, 10 KO), który żadnym wirtuozem przecież nie jest. Wydaje się, że nie zobaczymy już Rafała w zaciętych potyczkach z europejską czołówką. Mateusz Borek napisał na Twitterze: "Rafał Jackiewicz po heroicznym boju z Delvinem Rodriguezem w listopadzie 2011 roku już nigdy nie był taki sam". Nic dodać, nic ująć. Nikt nie ma prawa odsyłać "Wojownika" na emeryturę. To jego decyzja. Możemy tylko mieć nadzieję, że pogodzi się z nieubłaganie płynącym czasem.