WSB SZANSĄ DLA POLSKIEGO BOKSU

Sebastian Staszewski, natemat.pl

2013-04-05

W tym sezonie w lidze World Series of Boxing wystartowali reprezentanci polski z Hussars Poland, którzy walczyli z drużynami z Argentyny, Algierii, Azerbejdżanu, Meksyku i Rosji. Tak ciekawego projektu w polskim boksie nie było od dawna.

World Series of Boxing to światowa liga boksu organizowana przez AIBA, czyli Międzynarodowe Stowarzyszenie Boksu, od roku 2010. Zawody serii WSB różnią się od klasycznego boksu amatorskiego, a zawodnicy mogą poczuć się jak zawodowcy: walczą bez koszulek, a na głowach nie noszą kasków ochronnych. Mimo to walki klasyfikowane są jak amatorskie, dzięki czemu pięściarze mogą liczyć na ewentualną kwalifikację na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro w 2016 roku.

– To właściwie są zawodowcy, bo otrzymują za walki pieniądze, ale format jest taki, że zawodnicy są traktowani jako amatorzy. Ich poziom jest wyższy niż większości polskich bokserów. Niektóre walki finału mistrzostw Polski to dno i trzy metry mułu. My mamy naprawdę czołówkę bokserów i to sprawia, że nasze walki są atrakcyjne – mówi dyrektor zarządzający drużyną Hussars Poland Jarosław Kołkowski.

Zasady ligi są proste. Każda drużyna rozgrywa dwa mecze z każdym rywalem grupowym – spotkanie na własnym terenie i rewanż wyjazdowy. Odbywa się pięć walk, każda w innej kategorii (kogucia, lekka, średnia, półciężka i ciężka), przyznawany jest jeden punkt za zwycięską walkę. Punkty się sumują, aby na koniec rozgrywek grupowych do ćwierćfinału awansowało osiem ekip – po cztery z każdej grupy. Te w systemie pucharowym eliminują się aż do finału. W ostatnim sezonie Polakom udało awansować się z czwartego miejsca w grupie, ale w ćwierćfinale pokonali ich zawodnicy Dolce&Gabbana Italia Thunder (triumfatorzy poprzedniej edycji zawodów), którzy dwukrotnie wygrali w stosunki 4:1.

– Kontakt z ligą złapaliśmy dzięki Michałowi Olasiowi, który walczył dla Italia Thunder. Uznaliśmy, że w kontekście braku sukcesów polskiego boksu amatorskiego, to pomysł, który może doprowadzić najlepszych zawodników do możliwości zdobywania laurów – wspomina Kołkowski. Tegoroczny występ Polaków w World Series of Boxing był jednocześnie ich debiutem. Drużyna została nazwana Hussars, czyli Husarze, o czym zdecydowali kibice, którzy w internetowym głosowaniu odrzucili dwie inne propozycje: Orły i Mściciele. – I całe szczęście, bo mogło dojść do sytuacji, że nazywalibyśmy się polskie Orły, a w drugiej grupie byłby zespół… niemieckie Orły – żartowali zawodnicy.

Polacy zadebiutowali więc w rozgrywkach, które śmiało można nazwać Ligą Mistrzów boksu amatorskiego. Co ciekawe – nie europejską, a światową. W rozgrywkach biorą udział drużyny z całego globu. Jeżeli wśród polskich bokserów byli miłośnicy podróży, to losowanie w Lozannie na pewno poprawiło ich humory. W fazie grupowej Polacy walczyli aż na… pięciu kontynentach: w Europie z Russia Boxing Team, w Azji z Azerbejdżan Baku Fires, w Afryce z Algieria Desert Hawks, w Ameryce Północnej z Mexico Guerreros i Południowej z Argentyna Condors. W grupie B znalazły się cztery ekipy europejskie: z Niemiec, Włoch, Ukrainy i Wielkiej Brytanii, a także zespoły z USA i Kazachstanu.

Trenerem polskiego zespołu został były bokser, zdobywca Pucharu Polski i ex-zawodnik Gwardii Warszawa Hubert Migaczew, który jednocześnie jest także selekcjonerem reprezentacji Polski. 33-latek w zespole Husarzy znalazł miejsce dla dwóch Polaków, którzy mieli doświadczenie z poprzedniego turnieju WSB. Wspomniany Olaś rok temu jako reprezentant Italia Thunder wygrał całą serię, natomiast Tomasz Jabłoński wystąpił w jednym meczu indyjskiej drużyny Mumbai Fighters. Paradoksalnie jednak to tych dwóch zawodników… zostało oskarżonych o przyjmowanie niedozwolonych substancji dopingujących.

– W sprawie Olasia wydaliśmy specjalne oświadczenie i na jego temat więcej się nie wypowiadamy. Aktualnie chłopak jest zawieszony i tyle – mówi menadżer zespołu Jarosław Kołkowski i dodaje: – Zupełnie inaczej wygląda natomiast przypadek Jabłońskiego. Jego wynik wyszedł atypowy. Wykryto hormon, który świadczy albo o przyjmowaniu dopingu, albo o chorobie. Było nawet podejrzenie nowotworu, ale na szczęście udało się to wykluczyć. Problem pojawił się kiedy Marek Matela, zamiast zgodnie z procedurami zatrzymać wiadomość dla siebie, poleciał do mediów i o wszystkim opowiedział – wyjaśnia Kołkowski. Co ciekawe Jabłoński sam poprosił o badanie wariografem, które potwierdziło jego słowa. – Zakładając, że Tomek nie jest agentem Mossadu albo CIA, który potrafi oszukać wariograf, to powiedział prawdę – dodaje Kołkowski.

Co ciekawe, a pewnie i zadziwiające, udział w lidze to… żaden biznes. Na startach w WSB nie tylko nie można zarobić, ale nawet wyjść na zero. Jedyną nagrodą, która jest do wygrania to bonus za zwycięstwo w całej lidze – pół miliona dolarów. Budżet Hussars na ubiegły sezon wynosił… 650 tys. euro. Natomiast Włosi mieli do dyspozycji 2 mln. euro. – Bardzo duże są opłaty franczyzowe. Pieniądze mamy od sponsorów, od naszych przyjaciół, część to nasze środki własne. Na samej lidze wiele zarobić się nie da, nie jest to dobry biznes – mówi Kołkowski.

Wciąż nieznana jest przyszłość Husarzy. W przyszłym sezonie liga WSB przejdzie duże zmiany, wciąż ustalany jest nowy regulamin. – Nasz start w przyszłym sezonie nie jest jeszcze pewny. Liga się zmienia i już dziś mamy nowy regulamin, który… i tak pewnie się zmieni. Po tym jak zobaczyłem jak to wygląda od środka, bardzo chciałbym spróbować jeszcze raz. Zobaczymy, czy wpasujemy się w nowy format. Mam nadzieję, że tak, bo start w WSB to wielka szansa dla polskiego boksu amatorskiego, który jest w kryzysie – kończy Kołkowski.

Więcej przeczytasz w NaTemat.pl