STYL ROBI WALKĘ: DZIEDZICTWA TRZECH PATRIARCHÓW (cz. 2)

Jakub Biluński, Opracowanie własne

2013-03-30

W pierwszej części oceniono dziedzictwo Jamesa Toneya. Część druga jest próbą zmierzenia się z dorobkiem Bernarda Hopkinsa. Z pewnością zdajecie sobie sprawę, że Bernard zajmie miejsce przed Jamesem.

Czy bokserowi z Filadelfii udało się wypracować wynik wystarczający do ''pokonania'' Roya Jonesa Juniora? Odpowiedź poznacie już za tydzień. Jak zwykle zapraszamy do merytorycznej dyskusji w komentarzach.

BERNARD ''THE EXECUTIONER" HOPKINS

Glen Johnson (TKO w 11 rundzie, 20.07.1997). ''Najcięższa walka w mojej karierze to pojedynek przeciwko Bernardowi Hopkinsowi w wadze średniej. Kiedy z nim rywalizowałem, nie miałem wystarczającego doświadczenia, by dorównać tak wysokiemu poziomowi. Mogę powiedzieć, że Hopkins zabrał mnie do szkoły i był jedynym gościem, który dał mi prawdziwy wycisk''. Ani wcześniej ani później nikt nie pokonał Glena Johnsona przed czasem. Mistrz IBF ''B-Hop'' był w tamtym okresie bestią - bił długimi seriami, używając całego arsenału ofensywnego. Ocena: 1 punkt. 28-letni, legitymujący się rekordem 32-0 (mocno napompowanym) Johnson dopiero w 2004 roku wszedł w swój ''prime''.

Felix Trinidad (TKO w 11 rundzie, 29.09.2001). Niespełna trzy tygodnie po ataku Al-Kaidy na Amerykę, ''Czarny Muzułmanin'' sterroryzował dumę Portoryko, broniąc czternasty raz pasa IBF i pierwszy raz pasa WBC oraz odbierając Trinidadowi pas WBA. W dodatku zrobił to w subtelnym stylu; rozłożył zabójczego, znajdującego się według wielu na szczycie P4P punchera na czynniki pierwsze. ''Tito'' został przez ''Kata'' wręcz poniżony. Ameryce objawił się nowy Hopkins, wysmakowany taktyk. Ten obraz Bernarda do dziś pozostaje w świadomości kibiców. ''Bernard Hopkins has put himself up there in the list of all the great middleweights. Trinidad was beaten man. He was beaten boxing, then was beaten physically. He was beaten with the smarts of Bernard Hopkins, he was beaten with the heart of Bernard Hopkins''. Larry Merchant, all rights reserved. Tłumaczenie byłoby świętokradztwem. Ocena: 3 punkty. Należy wspomnieć, że Trinidad rządził w półśredniej i junior średniej, miał mniejszą ''ramę'' niż Hopkins. Ale uwaga: bukmacherzy wyraźnie faworyzowali Portorykańczyka.

Oscar De La Hoya (KO w 9 rundzie, 18.09.2004). Tym razem ''B-Hop'' przewodził rankingom bez podziału na kategorie i stawiali na niego prawie wszyscy. Mieli rację. Nie dość, że De La Hoya czuł się nieswojo powyżej 154 funtów, to jeszcze chciał wyboksować Hopkinsa (podjąć wymian z nim nie mógł). Walkę zakończył jeden z najsłynniejszych ''liver shotów'', lewy sierpowy tak celny i tak chytrze przygotowany, że Oscar długo konał w mękach. Ocena: 2 punkty. Głośna, pionierska unifikacja czterech pasów. Do ''kaciej'' kolekcji dołączył tytuł WBO.

Antonio Tarver (wysokie zwycięstwo na punkty, 06.10.2006). Powrót do bycia underdogiem. Minimalne porażki z Jermainem Taylorem zamknęły pewien etap w karierze Hopkinsa. Chciał ''ostatniej, wielkiej walki''. Debiut w półciężkiej przeciwko Tarverowi wydawał się większości złym wyborem. ''B-Hopowi'' doradzano zawieszenie rękawic na kołku, irytując 41-letniego filadelfijczyka. Stawka pojedynku Hopkins-Tarver była ogromna. Choć walczono tylko o pas ''The Ring'', Tarvera w haniebny sposób pozbawiono tytułów WBC i WBA przed pierwszym starciem z Glenem Johnsonem - pozbawionym z kolei ''bezprawnie'' mistrzostwa IBF. Federacje nie zaakceptowały tej unifikacji, lecz pokonanie Jamajczyka w rewanżu dało Tarverowi miano niekoronowanego władcy. Wejście do ringu z ''Katem'' okazało się natomiast dla ''Magic Mana'' traumą. Bezpośrednie prawe proste Hopkinsa wchodziły non stop. Ocena: 3 punkty: Bodaj najważniejsze zwycięstwo ''Kata''. Pieprzyć ''alfabetową zupę'' - Tarver (nota bene naturalny ''półciężki'') jest według mnie przyszłym członkiem Galerii Sławy.

Winky Wright (zwycięstwo na punkty, 21.07.2007). Dwaj rezydenci P4P zmierzyli się w umownym limicie 170 funtów. Mimo doznania rozcięcia nad lewym okiem po kontrowersyjnym (jak zwykle u Hopkinsa leżącym gdzieś w szarej strefie przepisów) zderzeniu głowami, wspaniały Winky sprawił Bernardowi wiele problemów. Ukryty za najszczelniejszą gardą dekady wywierał mądrą presję, starając się utrzymywać dystans. ''Kat'' nieco mocniej docisnął pedał gazu w mistrzowskich rundach. Sędziowie przyznali mu jednogłośne, raczej zbyt wysokie zwycięstwo (116-112 i dwa razy 117-111). Ocena: 2 punkty. Wright trochę poza ''prime'' i komfortową wagą. Hopkins vs mańkuci - 10:2 (pokonał m.in. Tarvera, Wrighta, Roberta Allena, Keitha Holmesa, J.D. Jacksona i Joe Lipseya, przegrał z Calzaghem i Dawsonem).

Kelly Pavlik (wysokie zwycięstwo na punkty, 18.10.2008). Niekończąca się opowieść: ''Duch'' z Youngstown zdetronizował Jermaine'a Taylora, wygrał z nim rewanż i podłożył głowę pod topór ''Kata''. Twarz białego mordercy zmieniła się w krwawą maskę. Przeszedł sesję tortur z rąk szybszych i bardziej wprawnych w zabijaniu. Także pracą nóg Hopkins zadawał Kelly'emu cierpienie. ''The Ring'' i ''Sports Illustrated'' nadały nierównemu pojedynkowi nazwę ''niespodzianki roku''. ''Oni nigdy się nie nauczą, zawsze będą wątpić''. Ocena: 2 punkty. Piękna egzekucja.

Jean Pascal (zdecydowane zwycięstwo na punkty, 21.05.2011). Turniej o Złotą Rękawicę Wisły. Schabowy i piwo w restauracji ''U Wiślaków'', stoisko z gulaszem od Babci Maliny - boks á la Wojciech Gorczyca. Zmęczeni obiadami oglądamy czasówkę, jaką Tomasz Gromadzki z katowickiego Kleofasa funduje jakiemuś dzieciakowi. ''Panie Wojtku, widział Pan jak z nim zatańczył?''. Nestor niewzruszony, wyraz twarzy człowieka, który widział już wszystko: ''Eee, frajera miał''. Pewnie to samo ułyszelibyśmy o Hopkins vs Pascal. Ocena: 2 punkty. Pobicie rekordu.

Tavoris Cloud
(zdecydowane zwycięstwo na punkty, 09.03.2013). Świeży towar. ''Obraz walki nie zmienił się w ostatnich rundach. Cloud ambitnie próbował, ale zabrakło mu argumentów na starego lisa. Hopkins niezagrożony dotrwał do końca i nie miał nawet ochoty świętować. Wolał przechylić się przez liny i rzucić kilka słów w kierunku Maxa Kellermana i siedzącego przy nim Andre Warda. Był tak pewny zwycięstwa, że przesadne gesty radości wydały mu się niestosowne. Chłód, opanowanie, niema satysfakcja - od początku do końca klasa sama w sobie...'' Leszek Dudek, all rights reserved. Ocena: 2 punkty. Tak się znów tworzy historię.

Wartość dziedzictwa: 17 wytrawnych punktów