STYL ROBI WALKĘ: DZIEDZICTWA TRZECH PATRIARCHÓW (cz. 1)

Jakub Biluński, Opracowanie własne

2013-03-24

Bernard Hopkins, Roy Jones Junior, James Toney. Trzej wciąż aktywni, grubo ponad czterdziestoletni bokserzy o niewiarygodnym dorobku. Patriarchowie kościołów pełnych wiernych. Zaczynali przed 1990 rokiem w wadze średniej (uogólnienie w przypadku Hopkinsa) i szli w górę, zdobywając po drodze dziesiątki tytułów i stając się symbolami pięściarskiej Ameryki.

Jak porównać dziedzictwa tych większych niż życie postaci? Przyznaję się do miłości dla B-Hopa, RJJ'a i ''Lights Out'', jednak postanowiłem rozwiązać sprawę na chłodno, bez religijnego fanatyzmu. Wziąłem pod uwagę kluczowe walki każdego z kapłanów i oceniłem je w skali od jednego do trzech punktów. Nie ma i nigdy nie będzie jedynej słusznej metody porównawczej. Bawmy się papierowym boksem.

JAMES "LIGHTS OUT" TONEY

Michael Nunn (TKO w 11 rundzie, 10.05.1991). Niepokonany Nunn był wtedy w ścisłej czołówce rankingów P4P i wydawało się, że łatwo poradzi sobie z nieznanym szerszej publiczności bokserem z Michigan. Pierwszą połowę pojedynku zdominował mistrz, ale od siódmej rundy Toney zaczął omijać prawą rękę niezwykle szybkiego i wyrafinowanego technicznie mańkuta. Mimo coraz lepszej postawy, podopieczny Billa Millera potrzebował nokautu, by wygrać walkę. W jedenastej rundzie trafił potężnym lewym sierpowym, po którym Nunn wylądował na deskach. Toney dobił słaniającego się na nogach mistrza i zdobył tytuł IBF wagi średniej. Ocena: 3 punkty. Prawdopodobnie najcenniejsze zwycięstwo w karierze Toneya.

Mike McCallum (stosunkiem głosów dwa do remisu, 29.08.1992). Po remisie w ich pierwszej walce Toney dojrzał i stał się niemal kompletnym zawodnikiem. Drugi pojedynek także był wyrównany i wyznaczał super wysoki poziom. Trudno kwestionować werdykt. ''Lights Out'' boksował wzorowo i zrobił wystarczająco wiele, żeby ostatni raz obronić tytuł w kategorii do 160 funtów. Ocena: 2 punkty. Niedoceniany McCallum, jeden z najlepszych pięściarzy drugiej połowy lat osiemdziesiątych miał już 35 lat i zbliżał się do schyłkowej fazy swojej kariery.

Iran Barkley (poddanie po zakończeniu 9 rundy, 13.02.1993). ''The Blade'' drugi raz pokonał Thomasa Hearnsa, odbierając mu tytuł mistrza świata WBA wagi półciężkiej, po czym wrócił do limitu 168 funtów i zmierzył się w obronie pasa IBF z Toneyem. Okazało się to wielkim błędem. Styl Barkleya idealnie pasował głodnemu zwycięstwa Jamesowi. Slugger z Bronxu został zdeklasowany. Ocena: 2 punkty. Toney w swoim ''prime'' przeciwko bardzo groźnemu, choć prymitywnemu przeciwnikowi.

Tim Littles (TKO w czwartej rundzie, 05.03.1994). Trzecia obrona pasa IBF wagi super średniej. Przed walką ze świetnym amatorem Littlesem - niepokonanym na zawodowych ringach - Toney znajdował się według wielu na tronie P4P. Pojedynek przybrał dramatyczny obrót, gdy w czasie ostatniej akcji trzeciej rundy mistrz doznał groteskowego rozcięcia nad lewym okiem. Wściekłość Toneya nie miała granic. ''Znokautuję tego skurwysyna'' - wrzasnął i wypatroszył Littlesa. Ocena: 1 punkt. Wartościowe zwycięstwo i pokaz mocnej psychiki.

Wasilij Żirow (jednogłośne, zdecydowane zwycięstwo na punkty, 26.04.2003). Złośliwi mówili, że Żirow zajedzie Toneya tempem i wybije mu ze łba nadzieję na kolejny pas. Po walce musieli odszczekać swoje słowa. Mistrz IBF wyprowadził ponad 1000 ciosów, co było wodą na kontrujący młyn. Trafiając raz po raz w głowę i korpus, Toney znacząco skrócił karierę niepokonanego wcześniej Kazacha. Ocena: 2 punkty. Być może najlepsza walka w historii wagi cruiser, ostatni wielki tryumf ''Lights Out''.

Evander Holyfield (TKO w dziewiątej rundzie, 04.10.2003). Eliminator do tytułu IBF wagi ciężkiej. U progu lat dziewięćdziesiątych Toney zapowiadał zdobycie ''za 5-6 lat'' mistrzostwa świata HW. Kiedy pokonał starzejącego się Holyfielda, dał upust braggadoccio. Zaszokował świat słynnym ''I got milk baby'' i twierdził, że jest ''niezniszczalny''. Między linami wyglądało to nieźle - tylko na początku pojedynku ''Holy'' stawiał Toneyowi opór. Jak zawsze wyluzowany James stopniowo przejmował kontrolę, aż wreszcie narożnik legendy z Atlanty rzucił ręcznik. Ocena: 1 punkt. Jedyna całkiem udana walka J.T. w królewskiej dywizji.

Wartość dziedzictwa: 11 tłustych punktów.