WIELKA WOJNA W CARSON!

Leszek Dudek, Informacja własna

2013-03-17

Timothy Bradley (30-0, 12 KO) i Rusłan Prowodnikow (22-2, 15 KO) stoczyli dramatyczną wojnę na ringu w kalifornijskim Carson. Po dwunastu rundach minimalnie lepszy okazał się Amerykanin, jednak o wyniku przesądził błąd sędziego, który nie liczył mistrza na początku walki.

Dla Tima był to pierwszy występ od czasu kontrowersyjnej wygranej nad Mannym Pacquiao i celem mistrza świata federacji WBO w wadze półśredniej był dziś jak najlepszy pokaz boksu. Chęć odzyskania serc kibiców omal nie skończyła się dla niego tragicznie, lecz "Desert Storm" kilka razy udowodnił, że ma niesamowite serce do walki i nie poddaje się w żadnych okolicznościach.

Już na samym początku champion popełnił ogromny błąd, wdając się w ostre wymiany z silnym jak tur pretendentem. Prowodnikow trafił kilkoma czystymi sierpami i faworyt był wyraźnie zamroczony, a nawet zagrożony nokautem. Ściągnięty za głowę poszedł na deski i z najwyższym trudem próbował odzyskać równowagę, ale sędzia uznał, że nie było powodu do liczenia. W drugim starciu "Desert Storm" znów nadział się na potężne bomby i był na skraju nokautu, ale jakimś cudem utrzymał się na nogach i nie poszedł na deski. Prowodnikow był o krok od wygranej przed czasem, ale Amerykanin ani na moment nie przestał odpowiadać i nie dał powodu do przerwania tej walki.

Obydwaj odpoczywali w trzecim starciu, ale ostrożny Bradley punktował lewym prostym, a w końcówce dodał także inne ciosy i zapisał tę odsłonę na swoim koncie. Rusłan odzyskał oddech w czwartej rundzie i znów był niebezpieczny ze swoimi sierpami, ale poza pojedynczymi błędami sytuację w ringu kontrolował aktywniejszy Bradley. Przez dwie i pół minuty szóstego starcia wydawało się, że mistrz znalazł receptę i zaczynał rozbijać Rosjanina, ale znów nadział się na potężny cios, po którym był w tarapatach i ledwo ustał na nogach kanonadę pretendenta. Huraganowy atak z szóstej rundy wiele kosztował Prowodnikowa. Rosjanin oddał kolejne starcie prawie bez walki.

Widok krwi pod lewym okiem pretendenta wyraźnie dodała sił championowi. Bradley walczył coraz lepiej, trafiał lewym prostym lub szybkimi kombinacjami, a na twarzy Prowodnikowa pojawiły się kolejne ślady tych uderzeń. Narożnik Amerykanina w końcu go pochwalił, choć na półmetku Joel Diaz groził, że zatrzyma walkę, jeżeli Bradley dalej da się tak obijać. "Desert Storm" postanowił atakować lewą część twarzy przeciwnika i na powiece Prowodnikowa szybko utworzyło się groźne rozcięcie utrudniające widzenie. Dziesiąte starcie było już spokojniejsze. Wyczerpanemu Prowodnikowowi najwyraźniej skończyły się pomysły, a Bradley nie angażował się przesadnie i punktował z dystansu.

Freddie Roach zakomunikował swojemu podopiecznemu, że musi znokautować mistrza. Rusłan wziął sobie te słowa do serca i ruszył do zdecydowanego ataku. Gdy Bradley przyjmował wojnę, za każdym razem miał kłopoty, ale z jakiegoś powodu dążył do ostrych wymian, gdy czuł się w ringu pewnie. W jedenastej rundzie także był przez moment zagrożony, ale na przestrzeni trzech minut i tak zaprezentował się nieźle. Diaz ostrzegał swojego boksera, żeby uważał w ostatniej odsłonie i Bradley posłuchał go, ale wytrzymał tylko kilkadziesiąt sekund, nim wdał się w pierwszą niebezpieczną wymianę. Co ciekawe, wygrał ją i zmusił rywala do odwrotu. Na 50 sekund przed końcem "Desert Storm" znów dał się jednak trafić, był zamroczony i padł w końcu na kolana, gdy od gongu dzieliło go kilkanaście sekund. Dla Rusłana zabrakło już czasu, a dodatkowo długie liczenie uratowało Bradleya. Ostateczna punktacja: 114,113, 114-113 i 115-112, jednogłośnie dla Amerykanina.