SALETA: 'OJ, BOLAŁO'

Redakcja, Przegląd Sportowy

2013-03-02

Dla mnie życie powinno być jednym wielkim marzeniem i przygodą, dlatego podejmuję się różnych wyzwań - mówi Przemysław Saleta (44-7, 22 KO), człowiek, który w bolesny sposób prawdopodobnie skończył bokserską karierę Andrzeja Gołoty.

Czytałeś komentarze internautów po swoim zwycięstwie nad Andrzejem Gołotą?
Przemysław Saleta: Od dawna jestem odporny na złośliwości pod moim adresem, co nie znaczy, że nie szanuję sprawiedliwej krytyki wobec mojej osoby...

Po raz pierwszy jednak większość wpisów w sieci była bardzo pozytywna. Skoro mowa o złośliwościach, to muszę ci zadać pytanie, inspirowane sugestiami pojawiającymi się w internecie - rzadkimi, ale jednak - że być może byłeś pod wpływem sterydów i dlatego wytrzymałeś ciosy Gołoty.
Przemysław Saleta: Dlatego też Mariusz Wach, u którego wykryto doping, dotrwał do końca walki z Władimirem Kliczką... Podejrzewam, że ktoś na tej podstawie wyciąga takie wnioski. A prawda jest taka, że przecież sterydy nie pozwalają uniknąć nokautu. Mniejsza z tym, odpowiadam: nie brałem żadnego dopingu.

Ty mówisz o Wachu, a ja myślę, że chodzi może to, że jesteś zwolennikiem zalegalizowania dopingu w sporcie.
Przemysław Saleta: Ktoś coś przeczytał i wsadził mi w usta opinię, która nie jest prawdziwa. Po aferze Lance’a Armstronga w jednym z wywiadów stwierdziłem, że doping jest szkodliwy, ale się z nim nie wygra, co pokazują kolejne przypadki. Fakt jest taki, że ci co mają pieniądze, zawsze znajdą sposób na oszukanie kontroli. I to jest w sporcie niesprawiedliwe. Może więc sprawiedliwsze byłoby, dopóki nie znajdzie się stuprocentowej metody wykrywania różnych sposobów wspomagania się, żeby nie udawać, że się z nimi walczy. Wiem co robię.

Przed twoim starciem z Andrzejem Gołotą, a także po nim, częste były opinie, że nie powinno do niego dojść; że mogło się skończyć tragicznie.

Przemysław Saleta: Czytałem opinię lekarza, który stwierdził, iż mogliśmy sobie zrobić krzywdę. Dodał też, że szczególnie mogłem ja ucierpieć, bo mam tylko jedną nerkę. Jestem dorosłym i odpowiedzialnym facetem, dlatego regularnie się badam, bo prowadzę aktywny tryb życia. Ja nie leżę cały dzień na kanapie, codzienny trening jest stałą i istotną częścią mojego życia. Z tego co wiem, Andrzej również regularnie ćwiczy. Do tej walki nie przystąpiliśmy - jak to się mówi - z ulicy. Wcześniej ciężko trenowaliśmy przez wiele tygodni. Obaj chcieliśmy pokazać dobry boks i wygrać. Z tego co słyszałem i czytałem po naszej walce, udało nam się stworzyć dobre widowisko.

I nic po tej walce nie bolało?
Przemysław Saleta: Oj, bolało... Mam podbite oko, bolący prawy bark i łokieć, czułem też szczękę, bo jednak ciosy Andrzeja miały swoją moc. Na szczęście ból mija, może tylko będę musiał zrobić dokładne badania barku, bo ciągle pobolewa. O tym, że czuję się dobrze najlepiej świadczy fakt, iż w środę byłem już w gymie i lekko trenowałem.

Po co? Przecież ogłosiłeś koniec swojej bokserskiej kariery?
Przemysław Saleta: Tak i słowa dotrzymam. Powtórzę - lubię trenować i sprawia mi to ogromną frajdę. Kto powiedział, że 45-letni mężczyzna nie powinien już robić różnych rzeczy. Udowodniłem swoją postawą w ringu, że może żadne wyzwanie nie musi być mu straszne. Mam nadzieję, że będę dobrym przykładem dla moich rówieśników i zainspiruję ludzi po czterdziestce do uprawiania sportu, prowadzenia aktywnego trybu życia. Pokazaliśmy z Andrzejem, że mając tyle lat ile my, naprawdę można być w dobrej formie. To dla mnie wielka satysfakcja. Chciałem wojny.

Czytałeś komentarze internautów po swoim zwycięstwie nad Andrzejem Gołotą?

Przemysław Saleta: Od dawna jestem odporny na złośliwości pod moim adresem, co nie znaczy, że nie szanuję sprawiedliwej krytyki wobec mojej osoby...

Po raz pierwszy jednak większość wpisów w sieci była bardzo pozytywna. Skoro mowa o złośliwościach, to muszę ci zadać pytanie, inspirowane sugestiami pojawiającymi się w internecie - rzadkimi, ale jednak - że być może byłeś pod wpływem sterydów i dlatego wytrzymałeś ciosy Gołoty.
Przemysław Saleta: Dlatego też Mariusz Wach, u którego wykryto doping, dotrwał do końca walki z Władimirem Kliczką... Podejrzewam, że ktoś na tej podstawie wyciąga takie wnioski. A prawda jest taka, że przecież sterydy nie pozwalają uniknąć nokautu. Mniejsza z tym, odpowiadam: nie brałem żadnego dopingu.

Ty mówisz o Wachu, a ja myślę, że chodzi może to, że jesteś zwolennikiem zalegalizowania dopingu w sporcie.
Przemysław Saleta: Ktoś coś przeczytał i wsadził mi w usta opinię, która nie jest prawdziwa. Po aferze Lance’a Armstronga w jednym z wywiadów stwierdziłem, że doping jest szkodliwy, ale się z nim nie wygra, co pokazują kolejne przypadki. Fakt jest taki, że ci co mają pieniądze, zawsze znajdą sposób na oszukanie kontroli. I to jest w sporcie niesprawiedliwe. Może więc sprawiedliwsze byłoby, dopóki nie znajdzie się stuprocentowej metody wykrywania różnych sposobów wspomagania się, żeby nie udawać, że się z nimi walczy. Wiem co robię.

Dla Gołoty nie. Czy twoim zdaniem powinien dać sobie spokój z boksem?

Przemysław Saleta: To jego życie i on sam musi podjąć decyzję. Ja nie lubię, gdy ktoś wtrąca się do mojego i uważa, że powinienem robić to czy tamto. Zawsze będę robił to, co lubię, nawet gdy innym nie będzie się to podobało. Dla mnie życie powinno być jednym wielkim marzeniem i przygodą, dlatego robię to co mnie cieszy i podejmuję się różnych wyzwań. I jestem bardzo zadowolony z tego co robiłem, robię i będę robił...

Rzeczywiście masz barwne życie. Masz sportowe sukcesy, grałeś w kilkunastu filmach, jesteś niemal stale obecny w mediach, do tego liczne romanse z pięknymi kobietami. Kim bardziej jesteś - celebrytą czy sportowcem?

Przemysław Saleta: Jestem sobą i staram się robić to, co podnosi mi adrenalinę i sprawia mi satysfakcję.

A co będziesz robił teraz? Z boksem koniec, co cieszy twoją mamę, czyli zostaje żywot człowieka spokojnego i spełnionego.

Przemysław Saleta: No tak, powiedziałem, że mama nie musi się o mnie martwić podczas bokserskich walk, ale jak pamiętasz, dodałem, że - jak to matka - teraz pewnie będzie się niepokoić z powodu mojej pasji motocyklowej. Mam też w planach różne inne pomysły... Jeden z nich to start w Rajdzie Dakar. Prowadzę rozmowy i może już w przyszłym roku pojadę w nim quadem lub ciężarówką. Być może w połowie marca wszystko będzie jasne.