VANDERLYDE: RING TO NAJTRUDNIEJSZE MIEJSCE DO ŻYCIA

Jarosław Orzeł, Opracowanie własne

2013-02-19

Zapraszamy na wywiad, który z Arnoldem Vanderlyde przeprowadził w Papendal Jarosław Orzeł. Przypomnijmy, że legendarny holenderski bokser prowadził od 11 do 16 lutego obóz, na którym pięściarki z 06 Kleofasa Katowice ćwiczyły i sparowały z Holenderkami. Arnold Vanderlyde jest człowiekiem o szerokich horyzontach i dużej wiedzy - rozmowa i treningi z nim są niezwykle wartościową lekcją dla każdego adepta pięściarstwa.

Jarosław Orzeł: W swojej karierze walczyłeś z Andrzejem Gołotą (ME w Atenach w 1989 roku), stanąłbyś z nim do kolejnego pojedynku?
Arnold Vanderlyde: A Gołota jeszcze walczy? Jeśli tak, to nie ma problemu. Niech do nie zadzwoni i możemy się umówić (śmiech).

A jak wspominasz walkę z Polakiem?
Była bardzo twarda. Gołota walczył bardzo agresywnie, naprawdę chciał mnie pobić, chciał mi zrobić krzywdę. Ja walczyłem zawsze technicznie, on miał inny styl, oparty na mocnych ciosach. Walczył bardzo twardo. Oczywiście szanuję jego dokonania, to, że został zawodowcem. Walki z nim, tak, jak w ogóle boks nauczyły mnie, żeby zawsze mieć szacunek do przeciwnika.

Czy walki z Gołotą wspominasz jako najcięższe w swojej karierze?
Nie. Z pewnością najcięższe były te o najwyższy tytuł. Moja kariera potoczyła się tak, że zawsze byłem numerem dwa na świecie, byłem „najlepszym dla najlepszych“. Ale najtrudniejszym dla mnie, niepokonanym przeciwnikiem był kubańczyk Félix Savón. Walczyłem z nim siedem razy i siedem razy nie udało mi się go pokonać. Pamiętam, że po czwartej walce pomyślałem: OK, wciąż oddycham, wciąż jeszcze mogę zwyciężyć. I choć później trzykrotnie byłem bardzo blisko zwycięstwa, moim zdaniem byłem lepszy od niego, to jednak sędziowie byli innego zdania.

Pół roku temu, kiedy zacząłem trenować amatorsko boks, byłem zdziwiony jak szybko wpłynęło to na poprawę mojej kondycji. Uważasz, że to dobry sport nawet dla ludzi po trzydziestce, którzy nie będą nigdy walczyć w ringu o tytuły?
Oczywiście. Boks jest sportem, który rozwija uniwersalnie, zarówno fizycznie, jak i mentalnie.

Co masz na myśli mówiąc o mentalnym trenigu?
Widzisz, ring jest bodaj najtrudniejszym miejscem do życia na świecie. Bardzo trudno jest do niego wejść i walczyć. Żeby to zrobić, żeby stanąć do walki, potrzebne jest niezwykle silne poczucie własnej wartości i balans pomiędzy częścią fizyczną i psychiczną. Nie masz szans na osiągnięcie jakichkolwiek rezultatów jeśli jesteś silny fizycznie, ale słaby mentalnie. Podobnie jeśli masz mocną psychikę, ale słabe ciało. Dlatego balans pomiędzy tymi dwoma elementami jest w boksie rzeczą kluczową. Niezwykle ważny jest „winning mood“ (nastawienie zwycięzcy). Wchodzisz do ringu, widzisz swojego przeciwnika i zaczynasz myśleć: wow! On jest naprawdę silny! Jak mogę z nim wygrać? Wtedy ważna jest wiara w siebie i przekonanie, że jest się tak silnym i zdrowym, że można wygrać.

Mówisz o pozytywnym nastawieniu, tymczasem wielu ludzi kojarzy boks raczej z agresją i gniewem...
Zachowanie wewnętrznego spokoju i pozytywnego nastawienia w czasie walki jest bardzo ważne. Oczywiście możesz być agresywny, ale musisz tę agresję kontrolować. Pamiętam moją pierwszą walkę. miałem wtedy piętnaście lat i nigdy nie uczyłem się kontrolować emocji. W ringu skoczyłem wściekle na przeciwnika czując, że chcę go zabić. W pierwszej rundzie dostałem wiele ciosów i zacząłem myśleć: aha, muszę to robić inaczej i zacząłem się uczyć kontrolować siebie i swoje emocje.

Zauważyłem, że w Polsce coraz więcej osób uprawia boks rekreacyjnie, czy zauważasz podobny trend w Holandii i zachodniej Europie?
Tak i to nie tylko w Europie, ale też w Azji, ludzie trenują boks, żeby być fit, żeby podnieść kondycję i zdrowie. Tylko nieliczni z nich, ci najbardziej utalentowani mogą iść potem walczyć w ringu. Widzisz, boks może nauczyć nas wiele rzeczy przydatnych w funkcjonowaniu w dzisiejszym świecie. Można znaleźć tu wiele paraleli. Świat jest jak ring. Szczególnie teraz, kiedy wszyscy zmagamy się z kryzysem. Moja strategia życiowa jest taka, jak strategia na ringu: być zawsze w ruchu. To bardzo ważne, żeby zwyciężać. Kiedy stoisz w miejscu łatwo możesz dostać cios. Tego nauczyłem się jako młody chłopak, jako początkujący bokser, patrząc na walki Muhammada Ali. On nigdy nie stał w miejscu, był zawsze w ruchu.

W ostatnich czasach można odnieść wrażenie, że boks odchodzi nieco w cień, a coraz większą popularność zdobywają takie dyscypliny jak MMA, co o tym myślisz?

Ja jestem skoncentrowany na boksie olimpijskim. MMA to ciekawy sport, ale to zupełnie inna gra, inny biznes. Od jakiegoś czasu w Holandii toczy się dyskusja, czy nie dałoby się połączyć jakoś tych dyscyplin, ale moim zdaniem to jest bezcelowe. Boks jest jedną z najstarszych dyscyplin olimpijskich, dlatego owszem – współpracujmy ze sobą, uczmy się od siebie, ale nie łączmy tych dwóch rzeczy.

Jakie zmiany zaszły w trenowaniu boksu od czasu, kiedy ty odnosiłeś sukcesy?
Ogromne! Pół roku temu byłem na turnieju w Serbii, w którym walczyli mężczyźni i kobiety. Kiedy obejrzałem kilka walk pomyślałem „kurcze! Co się stało“? Zawodnicy byli niesamowicie szybcy, walczyli w oszałamiającym tempie. W boksie w ostatnich latach dokonał się ogromny przeskok. Ale to normalne. Wystarczy popatrzeć na piłkę nożną. Kiedy dziś oglądamy mecz sprzed 20 lat, piłkarze ruszają się na boisku o wiele wolniej. Ewolucja w sporcie następuje bardzo szybko.

Jaka jest najważniejsza dla ciebie nauka, jaką wyniosłeś z uprawiania boksu?
W swojej karierze stoczyłem 254 walki. Tylko 20 z nich przegrałem, ale z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że bardzo wiele nauczyłem się nie tylko z tych wygranych, ale też z przegranych walk. Każda linia końcowa jest jednocześnie nowym początkiem. Każda przegrana zawsze była początkiem czegoś nowego, wyznaczała nowe cele, nową chęć do działania, to był konsekwentny proces. Tego właśnie nauczyłem się od boksu: wygrywać, ale i przegrywać.

A co poradziłbyś młodym sportowcom, którzy zaczynają, albo uprawiają sport od niedawna?
Żeby nigdy nie zapominali o ćwiczeniu podstaw. Cały czas szlifuj podstawy: pracę nóg, kondycję. Nigdy nie przestawaj – to jest sekret bycia numerem jeden.


(Rozmowa odbyła się w Narodowym Centrum Sportu Papendal w Holandii, przy okazji pobytu na obozie treningowym prowazonym przez Arnolda Vanderlyde, w którym uczestniczyły zawodniczki z klubu 06 Kleofas Katowice: Angelika Grońska, Aleksandra Talaga, Magdalena Czudej i Cindy Stypuła.)

Arnold Petrus Maria Vanderlyde jest najbardziej utytułowanym bokserem holenderskim. Urodził się 24 stycznia 1963 roku w Sittard. W swojej karierze brał udział w trzech letnich mistrzostwach olimpijskich (począwszy od olimpiady w Los Angeles w 1984 r.), na których trzykrotnie zdobył brązowy medal w wadze ciężkiej. Ponadto był trzykrotnym mistrzem Europy i siedmiokrotnym miestrzem Holandii. Przygodę z boksem rozpoczął w wieku 15 lat.