UDANY REWANŻ HUSARII!

Łukasz Furman, Informacja własna

2013-02-08

Po porażce w Argentynie 0:5 ekipa Hussars Poland udanie zrewanżowała się zespołowi Argentina Condors, zwyciężając za komplet trzech punktów 4:1.

-54 kg: Mateusz Mazik vs Fernando Martinez 1:0
Polak dał się zaskoczyć rywalowi i ten dwukrotnie zamknął go w narożniku. Do tego zaakcentował rundę potężnym prawym overhandem. W drugim starciu Mazik zaczął dobrze, dzięki dobrej pracy nóg wydłużył dystans i stopował przeciwnika ciosami prostymi, lecz potem nadział się na dwa bardzo mocne lewe sierpowe. Dwójka sędziów dała 10:9 na korzyść Polaka, co było mocno naciągane. Trzecią odsłonę wygrał już sprawiedliwie, między innymi dzięki odejściu i kontrze lewym krzyżowym. Argentyńczyka dopadł kryzys w rundzie czwartej, do tego po zderzeniu głowami pękł mu lewy łuk brwiowy, co dodatkowo go zdeprymowało. A Mateusz w końcu uspokoił bijatykę, kontrował chaotyczne ataki, zdobywając małe punkty. Martinezowi pękł również prawy łuk w ostatniej minucie potyczki. Piątą rundę Polak wygrał wyraźnie, ale dwaj sędziowie, którzy naciągnęli mu niesprawiedliwie zwycięstwo w drugim starciu, teraz równie niesprawiedliwie "oddali" punkt Argentyńczykowi. Jedynie Rosjanin robił to co do niego należało i ostatecznie wszystkim wyszło 48:47 dla Mazika.

-61 kg: Adil Aslanow vs Ronan Nahuel Sanchez 2:0
Już w pierwszej akcji Sanchez trafił niebezpiecznie lewym hakiem od dołu na szczękę, co tylko podgrzało atmosferę i w ringu rozpętała się prawdziwa wojna w półdystansie. Sędziowie zgodnie przyznali rundę reprezentującemu "Husarię" Aslanowi, lecz obaj pięściarze ciągle mocno ryzykowali. Aslanow w pewnym momencie zaczął boksować na wstecznym, dobrze kontrując prawym z doskoku. W końcówce trzeciej odsłony trochę już spuchł kondycyjnie, przez co tylko dwóch arbitrów dało jemu starcie 10:9 (30:27), zaś trzeci typował 9:10 (29:28). Po chwilowym przestoju Adil znów "oszukiwał" przeciwnika po minutowej przerwie i pomimo szalenie ambitnego finiszu Sanchez nie zdołał odrobić strat. Dwójka sędziów typowało wygraną naszego reprezentanta 49:46, a trzeci 48:47.

-73 kg: Tomasz Jabłoński vs Juan Jose Velasco Chanampa 3:0
Aktualny mistrz Polski pierwsze trzy minuty dobrze celował prawym krzyżowym i wydawało się, że wyraźnie przeważa nad oponentem, tymczasem cała trójka typowała nieoczekiwanie ten fragment 9:10. Jabłoński nie pozostawił jednak żadnych wątpliwości i w drugim starciu prawym hakiem w okolice pasa - czyli zgodnie z regułami, doprowadził rywala do przyklęknięcia i liczenia do ośmiu. Za moment poprawił jeszcze lewym sierpowym i dwójka sędziów punktowała już 10:8. Prawdziwy koncert Tomek (na zdjęciu) dał w czwartej rundzie, kiedy wręcz wszystko mu wchodziło i zdeklasował Argentyńczyka. Na moment się rozluźnił, za co zapłacił karę w pierwszych sekundach piątej odsłony, nadziewając się na potężny prawy sierp. Na szczęście szybko wyciągnął wnioski i przed ostatnim gongiem przypieczętował swoją przewagę. Sędziowie byli jednomyślni, punktując 49:46 oraz dwukrotnie 49:45.

-85 kg: Sergiej Radczenko vs Yamil alberto Peralta Jara 3:1
21-letni Peralta Jara to zdecydowanie największa gwiazda "Kondorów", co zresztą pokazał w ringu. Ćwierćfinalista igrzysk olimpijskich w Londynie stanął szeroko na nogach, punktował naszego reprezentanta długim lewym, a gdy Radczenko tylko nacierał, często nadziewał się na prawy podbródkowy z defensywy. Argentyńczyk również przepuszczał sierpy przeciwnika i natychmiast odpowiadał swoimi bombami. Pomimo ambitnej postawy reprezentanta "Husarii" wygrywał rundę po rundzie i bez żadnych wątpliwości zwyciężył u wszystkich w stosunku 45:50.

+85 kg: Mateusz Malujda vs Facundo César Ghiglione 4:1
Duży wyższy reprezentant "Kondorów" starał się utrzymać walkę w dystansie, ale doświadczony Malujda po spokojniejszej minucie ruszył ostro z niskimi unikami i spychał do lin. Tam już zasypywał ciosami na oślep, a gubiący się w obronie rywal ratował się klinczami, za co sędzia odebrał mu punkt w drugiej rundzie. W trzeciej Polak trafił w końcu swoim firmowym lewym sierpem na głowę, po którym Argentyńczyk bezwładnie poleciał do tyłu i zatrzymał się dopiero na linach. Na dokończenie dzieła zniszczenia zabrakło czasu. I gdy wydawało się, że w czwartym starciu Malujda postawi przysłowiową kropkę nad "i", nadział się na prawy podbródkowy i teraz to on znalazł się w poważnych tarapatach. Ostatnie trzy minuty to prawdziwa wojna na wyniszczenie. Kondycyjnie lepiej wytrzymał ją Ghiglione, lecz nie dał już rady odrobić straty. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na Malujdę wyjątkowo zgodnie 48:46.