UWIERZĘ, JAK ZOBACZĘ

Tomasz Ratajczak, Informacja własna

2013-02-03

W piątkowej walce Artur Szpilka (13-0, 10 KO) po raz kolejny pokazał, że ma charakter i nie obawia się twardej walki, jednak przy okazji pokonany przez niego Mike Mollo (20-4-1, 12 KO) potwierdził wątpliwości zgłaszane pod adresem polskiego pięściarza przez niektórych kibiców oraz ekspertów. Szpilka, przedwcześnie okrzyknięty następcą Gołoty i Adamka, polską nadzieją wagi ciężkiej, jest póki co młodym zawodnikiem, stawiającym swoje pierwsze kroki i mającym przed sobą jeszcze lata treningów, jeśli chce z powodzeniem mierzyć się z rywalami ze światowej czołówki. Na razie wracający po długiej przerwie, zaledwie solidny rzemieślnik w pięściarskim fachu, jakim jest Mollo, kontuzjowany na początku walki i nieprzygotowany do niej kondycyjnie, zafundował Polakowi dwa nokdauny, zanim sam został znokautowany.

W sytuacji, gdy słabe strony Szpilki, zwłaszcza poważne braki w obronie, zostały tak bezlitośnie obnażone przez niezbyt wymagającego rywala, pozwolę sobie być niewiernym Tomaszem i stwierdzić, że dopóki nie zobaczę pięściarza z Wieliczki wchodzącego 23 lutego do ringu w Gdańsku, to nie uwierzę w jego walkę z Krzysztofem Zimnochem (13-0-1, 10 KO). Bynamniej nie dlatego, że zarzucam Szpilce brak odwagi. A skąd! Gdyby to od niego zależało, biłby się z Zimnochem już dzisiaj, a chęć do jak najszybszej konfrontacji zdradził już podczas słynnej konferencji prasowej. Nie, tu nie o brak odwagi chodzi, ale o zdrowy rozsądek. Andrzej Wasilewski, promotor Szpilki jest sprawnym biznesmanem w bokserskim świecie i działa racjonalnie, więc wystawienie najbardziej medialnego zawodnika jego grupy na wielkie ryzyko w starciu z rywalem znacznie bardziej wymagającym niż Mollo, nie jest w jego stylu. Zimnoch w odróżnieniu od Mollo nie będzie bezkarnie przyjmował ciosów Szpilki, nie zabraknie mu oddechu w trzeciej rundzie, jest znacznie lepszy technicznie, szybszy i silniejszy. Więc nie trudno przewidzieć, że w walce z nim, w dodatku toczonej w odstępie zaledwie trzech tygodni i podróżą przez Atlantyk po drodze, Szpilka stanąłby przed niezywkle trudnym wyzwaniem. Jeśli mimo tego Andrzej Wasilewski zdecyduje się na takie ryzyko, nikt nie będzie mógł mu zarzucać, że asekurancko prowadzi swoich zawodników. Jednak powtórzę - uwierzę, jak zobaczę.