CIEKAWIE W NIEMCZECH I PORTORYKO

Wojciech Czuba, Informacja własna

2013-02-01

W tę sobotę odbędą się dwa interesujące pojedynki. W pierwszym z nich w Max Schmeling Halle w Berlinie rękawice skrzyżują ze sobą mistrz Europy wagi półciężkiej Eduard Gutknecht (24-1, 9 KO) i mocno bijący były mistrz świata federacji WBO, Juergen Braehmer (38-2, 30 KO). Wiele tysięcy kilometrów dalej w portorykańskim mieście Bayamon do ringu wejdzie natomiast tamtejsza gwiazda, choć nie mająca ostatnio dobrej passy, czyli efektowny Juan Manuel Lopez (31-2, 28 KO). Były czempion dywizji super koguciej i piórkowej spróbuje powrócić do gry rywalizując na początku ze skazanym na pożarcie Brazylijczykiem Aldimarem Silvą Santosem (18-3, 9 KO).

34-letni Braehmer posiadał już w przeszłości pas mistrza Starego Kontynentu, a miało to miejsce w 2009 roku, kiedy to pokonał przed czasem Francuza Rachida Kanfouah (29-7, 23 KO). Kilka miesięcy później i po odprawieniu z kwitkiem m.in. naszego niepokonanego wówczas Aleksego Kuziemskiego (23-5, 7 KO), pięściarz ze Schwerina zasiadł na tronie WBO, spychając z niego Rosjanina Dmitrija Suchockiego (19-2, 14 KO). Tytuł obronił zaledwie raz i federacja odebrała mu go za unikanie walki z obecnym jej właścicielem, Walijczykiem Nathanem Cleverlym (25-0, 12 KO).

Młodszy o cztery lata Eduard Gutknecht zapewne zrobi wszystko, aby powrócić do swojego miasta Gifhornu ze "swoim" pasem EBU. Wywalczył go w maju 2011 roku stopując przed czasem "Big Maca" z Wielkiej Brytanii, Danny'ego McIntosha (13-4, 7 KO). Dotychczas obronił go trzykrotnie. Ciekawe, czy poradzi sobie z siłą ciosu twardego Braehmera?

Jeżeli chodzi o 29-letniego Lopeza, to jeszcze niedawno uważany był przez światowych ekspertów za niezwykle utalentowanego zawodnika i wielu wróżyło mu ogromne sukcesy ze zdobyciem tronu P4P włącznie. Tymczasem wiadro zimnej wody wylał mu na głowę w kwietniu 2011 roku Meksykanin Orlando Salido (39-12-2, 27 KO). Uważany wówczas za wypalonego i porozbijanego, wojownik z Ciudad Obregon stoczył z młodym gwiazdorem niesamowitą bitwę i ku rozpaczy lokalnych fanów, zwyciężył go w ósmej odsłonie, pozbawiając tym samym pasa WBO.

Rok później promotorzy "Juanmy" doprowadzili do rewanżu, uważając pierwszą porażkę swojej "złotej kury" za zwykły wypadek przy pracy. Nic bardziej mylnego. Twardy jak stal "Siri" ponownie parł do przodu jak czołg, przełamując Portorykańczyka w dziesiątej odsłonie.

Miejmy nadzieję, że Lopez zapomniał już o ostatnim laniu i w sobotnią noc zaprezentuje kibicom umiejętności, które doprowadziły go kiedyś na szczyt. Zwłaszcza, że rywal z Sao Paulo nie jest najwyższych lotów (co zrozumiałe) i z pewnością będzie idealnym "poligonem doświadczalnym" po tak długiej przerwie.