KOŁODZIEJ: WACH ZACHOWUJE SIĘ JAK DZIECKO

Przemysław Osiak, Przegląd Sportowy

2013-01-23

Mariusz Kołodziej, promotor Mariusza Wacha dla "PS": - Jeśli Mariusz Wach byłby w USA, mógłby walczyć nawet 23 lutego w Atlantic City lub w marcu w Uncasville. Trudno jednak powiedzieć, w jakiej jest formie.

Przemysław Osiak: 15 stycznia Mariusz Wach miał przylecieć do USA. Biletu nie wykorzystał...
Mariusz Kołodziej: Miał przylecieć, ale wybrał inaczej. Nawet się z nami nie kontaktował.

- Odbiera to pan jako niesubordynację?
MK: Moim zdaniem to dziecinada. Miał wystawiony bilet, lecz postanowił, że pojedzie na obóz do Krynicy-Zdroju. Mariusz kontaktuje się z mediami i chyba ze wszystkimi, poza ludźmi, którzy zajmują się jego interesami.

- Z czego to wynika?
MK: Kiedy był biedny, nie miał nikogo przy sobie. Teraz, gdy zarobił pieniądze, ma wokół siebie samych doradców.

- Pan nie zadzwoni?
MK: Mam własne zajęcia, a tutaj chodzi o jego karierę. Nawet nie interesuje go, jakie orzeczenie w sprawie dopingu wydała Niemiecka Federacja Boksu.

- Kiedy kontaktowaliście się ostatni raz?
MK: Zaraz na początku całej tej afery, w grudniu. Powiedziałem mu: „Zastanów się chłopie, co chcesz robić. Jeżeli braliście jakieś paskudztwa z trenerami, to musicie do tego podejść jak mężczyźni. Ja nie będę świecił za was oczami.". Na tym się skończyło.

- Jeśli Mariusz wróci do USA, to kiedy mógłby wyjść na ring?
MK: Jeśli byłby na miejscu, mógłby walczyć nawet 23 lutego w Atlantic City lub w marcu w Uncasville. Trudno jednak powiedzieć, w jakiej jest formie. Nie wiem, co robił po walce z Kliczką. Może być przecież tak, że musiałby zaczynać od zera. Od kondycji, siły i tak dalej. Na razie nie wiem nawet, jakie ma założenia. Może chce odpocząć, a może w ogóle przejść na emeryturę? Ja nie będę go ścigał, to dorosły człowiek. Jeśli zawodnik mówi mi „wracam do treningów, zorganizuj mi walkę", to zabieram się do pracy. Nie będę organizował czegokolwiek, szukał dla niego możliwości występów, skoro z jego strony nie ma zainteresowania.

- Na konferencji prasowej po walce z Władymirem Kliczką wspomniał pan, że istnieje opcja walki w Polsce. Po aferze dopingowej jest to chyba niemożliwe?
MK: Była propozycja, aby pod koniec 2013 roku doprowadzić do wielkiego pojedynku z innym polskim pięściarzem, równie „głośnego" jak Gołota – Saleta. Teraz, z następnymi dwoma rywalami, Mariusz na pewno zmierzyłby się w Stanach. Jeżeli trenerzy potwierdziliby, że jest gotowy, moglibyśmy ułożyć program działania na cały rok. W obecnej sytuacji nic zaplanować się nie da.

- Zakładając, że „się przeprosicie", kto zastąpiłby Juana De Leona na stanowisku trenera?
MK: W Global Boxing Gym zajęcia prowadzi James Ali Bashir, drugi trener Władymira Kliczki. Trenuje z nim już Patryk Szymański. Wkrótce dołączy do nich Michał Chudecki, a potem Kamil Łaszczyk. Bashir wyraził chęć współpracy z Wachem, ale ja nie mogę powiedzieć Mariuszowi „masz trenować z tym albo tamtym szkoleniowcem".

- Z De Leonem też nie ma pan kontaktu?
MK: Unika nas, po aferze nie zadzwonił do mnie, nie pojawił się w Global Boxing Gym ani razu.

- Wszystko zaczęło się w Polsce, kilka tygodni przed walką, czy wcześniej w USA?
MK: W Polsce na pewno się nie zaczęło. To mogę zagwarantować, bo tam asystentem De Leona był Piotrek Wilczewski.

- Tak więc doping był stosowany tylko w Stanach?
MK: Niekoniecznie. To mogło być kontynuowane w Polsce, ale Piotrek musiał być z tego wyłączony. On na pewno nie bawił się w takie rzeczy, bo wiedział, jakie to jest ważne. Sam występował w dużych walkach.

- Dowiedział się pan o szczegółach stosowania dopingu?
MK: Mam taką wiedzę. Wiem, jak ten doping był podawany, jakie to były środki, wiem kto, co i jak. Powtórzę jednak, że w sprawy treningowe się nie mieszam. Nasze promotorskie obowiązki zostały spełnione. Nazwa zabronionego środka, który był stosowany, pozostaje tajemnicą. Trzeba poczekać aż tę informację wyjawi niemiecka federacja.