BYŁY TRENER PACQUIAO: MANNY POWINIEN MNIEJ SPAROWAĆ

Redakcja, philboxing.com

2013-01-10

Manny Pacquiao (54-5-2, 38 KO) powrócił już na Filipiny z wakacji w Izraelu, gdzie odpoczywał po dotkliwej porażce poniesionej 8 grudnia z rąk Juana Manuela Marqueza (55-6-1, 40 KO). Podczas urlopu „Pac Man” oczywiście nie zajmował się boksem i po przylocie do ojczyzny przyznał, że nie wie, kiedy stoczy kolejny pojedynek. Początkowo pięściarz chciał walczyć 20 kwietnia, ale wszystko wskazuje na to, że jego powrót się opóźni i nastąpi być może dopiero we wrześniu, za czym optuje promotor zawodnika, Bob Arum. Szef grupy Top Rank zapowiedział już, że przed kolejnym występem Pacquiao przejdzie dokładne badania medyczne, aby rozwiać wątpliwości zasiane niedawno przez doktora Rustico Jimeneza, który stwierdził, że zauważył u „Pac Mana” pierwsze oznaki choroby Parkinsona. Na testy nalega również trener Rick Stahaley, który stał w narożniku Pacquiao, gdy ten zdobywał pierwszy w karierze tytuł mistrza świata.

- Najpierw niech przejdzie badania. Jeżeli niczego nie wykryją, trudno będzie go utrzymać z dala od ringu. Skoro chce walczyć, niech to robi. Wcale nie zauważam rzekomej zmiany w jego sposobie mówienia. U niektórych to widać i słychać, jak na przykład u Terry’ego Norrisa, którego komisja sportowa stanu Nevada zawiesiła po tym, jak udzielił wywiadu, w którym wyraźnie można było zauważyć, że jego mowa różni się w stosunku do mowy sprzed pięciu lat – mówi Stahaley.

Przy okazji były szkoleniowiec Filipińczyka zaznaczył, że być może nadszedł czas, aby wprowadzić nieco zmian do katorżniczych treningów 34-letniego już boksera. Jak mówi, mogłoby się to pozytywnie odbić na jego zdrowiu.

- Przy takich pięściarzach jak Manny, a więc już trochę starszych, warto czasami zmniejszyć liczbę rund sparingowych. Wiem, że Manny lubi sparować, ale lata twardych sparingów robią swoje. Może powinni zmienić nieco plan treningowy. Niech dalej ciężko pracuje w gymie, ale niech nie sparuje 130 rund przed 12-rundową walką – twierdzi.