RUIZ SZCZĘŚLIWY PO ZWYCIĘSTWIE NAD McCALLEM

Piotr Jagiełło, BoxeoMundial

2012-12-10

W piątek najcenniejsze zwycięstwo w karierze odniósł Andy Ruiz Junior (17-0, 11 KO). Meksykański ciężki na gali w Las Vegas pokonał w końcówce trzeciej rundy Elijaha McCalla (11-2-1, 10 KO). 23-letni "Destroyer" nie krył optymizmu chwilę po zejściu z ringu.

- To był dobry występ, ciężka praca się opłaciła. Harowałem przez dwa miesiące, wygrałem przez nokaut, tego właśnie chciałem – powiedział 23-latek, którego największa przeszkodą w tej chwili jest… waga. Latynos przy wzroście 188 cm ważył 116.1 kg.

Skoro utalentowany młokos uporał się z synem Olivera McCalla (56-12, 37 KO), to może przyszła pora na konfrontację z 47-letnim, wciąż aktywnym, "Atomowym Bykiem"?

- Nie sądzę, by jego ojciec mógł przeciwstawić się mojej sile. Ludzie potem gadaliby „Pokonałeś starszego faceta”, więc taka rywalizacja nie jest moim celem. Chcę wskoczyć do czołówki. Mam dopiero 23-lata, wciąż się uczę – skomentował niepokonany prospekt.

Mieszkaniec Kalifornii boksem zajmuje się niemalże od kołyski. Jak się okazuje, od małego Junior miał predyspozycje do bycia pięściarzem "królewskiej" kategorii.

- Zacząłem boksować w wieku trzech lat (śmiech), naprawdę! Pierwszą amatorską walkę stoczyłem cztery lata później. Od dziecka byłem ciężki (śmiech) – opowiadał Ruiz, którego amatorski rekord wygląda imponująco (105 zwycięstw, 5 porażek).

Promowany przez Top Rank zawodnik jest dobrym znajomym Chrisa Arreoli (35-2, 30 KO) i wyklucza potyczkę ze swoim kolegą. Wspólne sesje sparingowe muszą wystarczyć temu duetowi.

- Znam Chrisa bardzo dobrze, sparowałem z nim od 16 roku życia. Jesteśmy przyjaciółmi, lubimy się – zakończył utalentowany rówieśnik naszego Artura Szpilki.