DŁUGA LISTA GRZESZNIKÓW

Rafał Kazimierczak, Przegląd Sportowy

2012-12-06

Wszystko już w boksie było, nic nie może zaskoczyć fanów tego sportu. Pięściarze wywinęli już każdy numer, który był do wywinięcia. Władymir Kliczko przed walką miał zastrzeżenia do rękawic Mariusza Wacha, "Bild" twierdzi, że Polak wspomagał się sterydami.

Historia zna takie przypadki, jest nimi wypchana. Odwołam się do klasyki. W 1964 roku Sonny Liston był mistrzem, Cassius Clay, który potem został Muhammadem Alim, pyskatym, pewnym siebie szczeniakiem. A to Clay okładał mistrza. Do czasu, bo nagle zaczął mieć problemy ze wzrokiem. Czy rzeczywiście sekundanci Listona posmarowali mu rękawice żrącą substancją, czy to tylko legenda? Clay przetrwał kryzys, został mistrzem świata. Sam poszedł o wiele dalej, określił siebie Królem Świata, o wychwalaniu swojej urody nie wspominając.

Przykład z historii najnowszej – o sztuczki z rękawicami oskarżany był też Władymir, przez Chrisa Byrda. Narkotyki, niedozwolony doping? Na sterydach wpadł Witalij Kliczko, jeszcze jako amator, wpadli Frans Botha i James Toney. Roy Jones Jr i Richard Hall zmierzyli się w 2000 roku o trzy pasy mistrzowskie w kategorii półciężkiej. Wygrał Roy, a po walce – podobno – w organizmach obydwu pięściarzy wykryto niedozwolone substancje. Werdyktu nie zmieniono. Bo jak? W którą stronę?

Lista tych, którzy narkotyki brali albo okazjonalnie, albo na dobre wpadli w ich szpony, jest bardzo długa. Są na niej Sugar Ray Leonard, Oliver McCall, Mike Tyson, Oscar de la Hoya i Ricky Hatton, by wymienić tylko kilku. Ten ostatni przyznał, że potrafił wypijać po 50 guinnessów tygodniowo. Mniej więcej, bo jak to spamiętać.

Co w tym towarzystwie robi Mariusz Wach? Czy naczytał się o historii boksu, naoglądał dawnych filmów? Czy desperacko próbował zostać lepszym bokserem? Oby nie. Władymir kibicuje swojemu bratu w karierze politycznej, powtarza jednak, że woli boks, bo istnieją w nim reguły. Jeżeli Wach je naruszył, powiększył listę oszustów. Szkoda byłoby brać z historii boksu to, co złe. W końcu roi się w niej od bohaterów pozytywnych.

Rafał Kazimierczak jest dziennikarzem Przeglądu Sportowego