KOKI KAMEDA KONTROWERSYJNIE WYGRYWA Z RUIZEM

Tomasz Maynard, Informacja własna

2012-12-04

W zakończonej przed momentem głównej walce gali w Osace (Japonia), Koki Kameda (29-1, 17KO) kontrowersyjnie pokonał niejednogłośną decyzją sędziów Hugo Ruiza (31-2, 28KO).

Początkowe rundy, bez większych wątpliwości, zdominował Ruiz, wygrywając je konsekwentnym trzymaniem rywala na dystans, dobrym lewym prostym i raz po raz wyprowadzanymi mocnymi prawymi. Niższy i szybszy Kameda krążył wokół bardziej statycznego Meksykanina, jednak sprawiał wrażenie bezradnego i nieprzygotowanego taktycznie. Kiedy już wchodził w półdystans i trafiał w korpus rywala, zazwyczaj wycofywał się na bezpieczną odległość po wyprowadzeniu pierwszego ciosu. Ewidentnie brakowało w jego boksie kombinacji, które przecież wyprowadzać potrafi.

Dopiero w drugiej części walki, zaczęło się w ringu robić ciekawiej, pięściarze kilka razy wdali się w bijatykę, której nie przerywali nawet na dźwięk gongu. Rundy 6-8 były wyrównane, jednak, moim zdaniem, Ruiz zasłużył, aby przyznać mu przynajmniej 2 z nich, co, razem z wygranymi pierwszymi pięcioma, wystarczyć powinno do wygranej punktowej.

Trzy ostatnie rundy to w końcu inna postawa Kamedy, Japończyk był agresywny, pracował w półdystansie, momentami walczył nieczysto, ale rundy wygrał. Pytanie, dlaczego nie zastosował podobnej taktyki wcześniej.

Niestety, sędziowie punktowi nie popisali się, zapewne przyznając wyrównane rundy broniącemu tytułu Japończykowi. Jedynie słynny Stanley Christodolou wypunktował walkę 117-113, co mniej więcej zgadza się z moją własną punktacją (116-112). Dwaj pozostali punktowi - Michael Lee i Lahcen Oumghar - orzekli, iż to Kamedzie należy się zwycięstwo, w stosunku, odpowiednio: 116-113 i 115-113.

Z pewnością zawodnik przyjezdny i jego fani będą niepocieszeni takim obrotem sprawy, tym bardziej, że czas na sprawianie prezentów nadejdzie dopiero za 3 tygodnie. Znając federację WBA, szansa, iż natychmiast ogłosi ona rewanż są minimalne. Liczę jedynie na to, że Japończycy uniosą się honorem i zorganizują pojedynek rewanżowy, na który Ruiz swoją postawą bez wątpienia zasłużył.