DLACZEGO?

Cezary Kolasa, Opracowanie własne

2012-11-17

Co musi się stać, aby polska telewizja pokazała na żywo walkę polskiego pięściarza, czołowego zawodnika kategorii półciężkiej, a dodatkowo walczącego o mistrzostwo świata? Nie wiem. Dzisiejszego wieczoru w UIC Pavilon w Chicago, Andrzej Fonfara (23-2, 13 KO) pokonał Tommy’ego Karpency’ego (21-4-1, 14 KO), zdobył tytuł federacji IBO i udowodnił, że może już ze spokojem mierzyć się z najlepszymi w swojej dywizji. Po Glenie Johnsonie to był drugi ciężki test dla Andrzeja i on go zaliczył. Przymierzany był nawet jako oponent dla wielkiego czempiona, Andre Warda. W mojej opinii 25-latek mieszkający od lat w „Wietrznym mieście” zmiótłby w ringu mistrza organizacji WBO, Nathana Cleverly'ego, który od dawna nie skrzyżował rękawic z kimś odpowiednim do tytułu jaki dzierży. Więc pytam się - dlaczego tej walki nie pokazała żadna polska telewizja?!

Nie staje się to po raz pierwszy. Pamiętny bój Piotra Wilczewskiego z Amirem Asikainenem o mistrzostwo Europy w kategorii super średniej pokazany był tylko.. w fińskiej telewizji. Pięściarz pochodzący z Dzierżoniowa nie dość że wygrał, to na dodatek przed czasem. Dostał brawa od gospodarzy, rywala i zdobył uznanie wśród polskich kibiców. Został czwartym Polakiem w historii (po Salecie, Jackiewiczu i Sosnowskim), który w swoim bokserskim ekwipunku może pochwalić się tytułem zawodowego czempiona Starego Kontynentu (EBU). „Wilk” osiągnął ten sukces ciężką pracą, naprawdę ciężką. Jestem przekonany, że nie było mu łatwo. Nad wyraz dziwnym aspektem tego wszystkiego było to, że Piotrek walczył przedtem na galach Polsce, w stajni Andrzeja Gmitruka, czyli można powiedzieć - w polskim boksie był znany. Jego pojedynki, jak i reszty zawodników A.G były transmitowane na kanale C+Sport. Zrozumiałbym wtedy, gdyby mieszkał za granicą, wszystkie walki z jego udziałem odbywałyby się np. w USA ze słabymi rywalami, nie byłby szerzej znany kibicom w ojczystym kraju, a dodatkowo żadne stacje nie puszczałyby jego potyczek w TV. Jednak walczył on u siebie, był osiągalny na „eterze” – można go było oglądać na żywo. Więc dlaczego?

Nie można zapominać o przykładzie Grzegorza Proksy, chyba największego bokserskiego talentu w Polsce od ładnych paru lat. On budował karierę na Wyspach, niekoniecznie z jakimiś silnymi przeciwnikami, jednak miał i dalej ma bardzo duży potencjał oraz talent. Pojedynków „Super G” również nie pokazywano, a początki miał obiecujące (młodzieżowe mistrzostwo Świata federacji IBF i WBC). Większość ekspertów, trenerów pięściarstwa widziała w nim duży potencjał, tylko jakoś nie telewizja. Dopiero walka z Sylvestrem i pokonanie go w niemieckim Neubrandenburgu, na jego terenie, na oczach kibiców Niemca sprawiło, że telewizje zaczęły się nim interesować. Zresztą starcie Proksa-Sylvester można było pooglądać w Polsacie Sport, co było jakimś światełkiem w tunelu.

Wracając do Fonfary. Jest popularny w Chicago, ma wieku polonijnych fanów. Znany jest też kibicom boksu w Polsce. Jego starcia były już transmitowane na polskich kanałach, na ten przykład walka z Rayem Smithem z kwietnia 2011 roku (pokazywana w Polsacie). Nie można zapominać o starciu z Johnsonem, które pokazała na żywo wielka stacja ESPN w ramach cyklu Friday Night Fights. Zwrócił na siebie uwagę mediów amerykańskich, piszących o boksie. Internetowa strona magazynu The Ring (Biblia Boksu) w swojej cyklicznej serii „Nowe Twarze” wzięła Polaka pod lupę. Pomaga mu od czasu do czasu Andrzej Gołota, który jak sam mówi – widzi w Fonfarze potencjał. Na domiar tego jest dobrze promowany przez swój team - jest to widoczne. Reasumując – wyróżnia się. Moim zdaniem Polak zasługuje, aby kibice w Polsce mieli możliwość pooglądania u siebie w domach przed telewizorem jego starć, które teraz będą coraz ważniejsze i zapewne o jeszcze większą stawkę. W naszym kraju namnożyło się kanałów o tematyce sportowej. Każda stacja na pewno znalazłaby jakiegoś komentatora, eksperta od boksu, wyłożyłaby coś na stół i mielibyśmy galę na żywo, np. z udziałem Fonfary, wcześniej Wilczewskiego, Sosnowskiego lub Grzesia Proksy. Panowie dyrektorzy, kierownicy kanałów sportowych – warto. Naprawdę.