ADAMEK: WACHOWI ZABRAKŁO RINGOWYCH WOJEN

Michał Bugno, Wirtualna Polska

2012-11-14

- Dobrze, że Mariusz Wach wytrzymał ataki Władimira Kliczki, choć z drugiej strony szkoda, że przyjął tak dużo czystych ciosów. Mój trener Roger Bloodworth zawsze podkreśla, żeby w trakcie walki ruszać głową, nie przyjmować ciosów na czysto i żeby te uderzenia się ślizgały. Głowa jest jedna i trzeba ją szanować - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Adamek.

Michał Bugno: Mariusz Wach przegrał na punkty z Władimirem Kliczko w sobotniej walce o bokserskie mistrzostwo świata federacji IBF, WBA , WBO i IBO w wadze ciężkiej. Jak oceni pan ten dwunastorundowy pojedynek?
Tomasz Adamek: Nie chcę go oceniać, bo ja też jestem pięściarzem, a Mariusz to mój kolega. Dlatego powiem krótko: przegrał, był gorszy i było to widać w ringu. Szkoda, bo jako przyjacielowi życzyłem mu zwycięstwa.

- Spośród 59 pięściarzy, którzy przegrali z Władimirem Kliczką w jego karierze, tylko 9 nie przegrało przez nokaut. Czy Mariusz Wach może odczuwać więc jakąś satysfakcję ze względu na to, że nie został przez Ukraińca znokautowany?
TA: Nie, żadnej. Satysfakcja jest tylko wtedy, gdy zwyciężasz. Kiedy przegrywasz, to nie jest ważne, w jaki sposób. Tak to odbieram. Jestem sportowcem i do ringu wchodzę po to, żeby wygrywać, a nie cieszyć się z tego, że przetrwałem do końca. Wtedy nie ma się mobilizacji do tego, żeby zostać mistrzem świata. Nie można myśleć w taki sposób, że „skoro przetrwałem z najlepszym, to jestem dobry”. Sport uczy zarówno zwyciężać, jak i przegrywać, ale porażka zawsze jest porażką. Mówię teraz o sobie, bo kocham wygrywać. Jeżeli przegrywam, to styl nie ma dla mnie znaczenia. Jestem przegrany i temat zostaje zamknięty.

- Po walce Władimir Kliczko przyznał, że próbował znokautować Wacha, ale nie był w stanie tego zrobić mimo, że zadawał mu wiele mocnych ciosów. Niemiecki dziennik „Bild” wyliczył, że w sumie zebrał na głowę uderzenia o łącznej wadze 27 ton. Jest pan zaskoczony wielką odpornością Wacha na te ciosy?
TA: Oczywiście. Dobrze, że wytrzymał te ataki, choć z drugiej strony szkoda, że przyjął tak dużo czystych ciosów. Jako sportowiec patrzę na zdrowie, bo to ono jest najważniejsze. Ciosy przyjmuje się przecież nie na worek, tylko na głowę. Głowa jest jedna i trzeba ją szanować. Mój trener Roger Bloodworth zawsze podkreśla, żeby w trakcie walki ruszać głową, nie przyjmować ciosów na czysto i żeby te uderzenia ślizgały się po głowie. Chodzi o to, żeby większość z nich szła w powietrze, a nie w twarz.

- Dziennikarz „Rzeczpospolitej” Janusz Pindera stwierdził w rozmowie ze sport.tvp.pl, że oczekiwał więcej, jeśli chodzi o próbę taktycznego rozegrania walki. Mówił, że na miejscu Wacha zastanowiłby się nad zmianą trenera. Juana De Leona na łamach „Super Expressu” krytycznie ocenił też Paweł Skrzecz. Jak pan odniesie się do tych opinii?
TA: Czytam różne opinie, ale sam nie chcę nikogo ganić, bo sam jestem sportowcem i nie wiem, co czeka mnie w przyszłości. Wszyscy widzieli, jak walczył Mariusz. Był dobrze przygotowany fizycznie, znajdował się w znakomitej kondycji, choć niestety popełniał błędy. Ja to widzę tak - przed walką o najwyższe trofea dobrze jest mieć za sobą kilka wojen ringowych. Tego Mariuszowi brakło - nie miał tych wojen, a bez nich nie da się osiągnąć czegoś wielkiego. Dwunastorundowe przetarcia w ciężkich pojedynkach stanowią świetną drogę do wielkich walk. To one sprawiają, że w najtrudniejszych momentach można przezwyciężyć swoje słabości i wygrać z najlepszymi.

- Szef Global Boxing Promotions Mariusz Kołodziej powiedział, że po walce w Hamburgu obóz Kliczków wyraził zainteresowanie, żeby doprowadzić do walki Mariusza Wacha ze starszym z braci Kliczków - Witalijem. Wiadomo, że kolejna walka o mistrzostwo świata wagi ciężkiej - z Władimirem Kliczko - jest również pana celem. Dwie walki Polaków z braćmi Kliczko w 2013 roku to realny scenariusz?
TA: Jeżeli na taką walkę zasłużę, to po prostu będzie mi się ona należała. Mnie nikt nie bierze ze środka rankingu, dając szansę walki o mistrzostwo świata. Sam wspinam się po drabince i już niebawem powalczę o pozycję numer dwa. Jeżeli zwyciężę, to w dalszej kolejności będę walczył o pozycję numer jeden. W przypadku kolejnego zwycięstwa stanę się obowiązkowym pretendentem do walki o mistrzostwo świata. Taki jest mój cel. Nie liczę na to, że ktoś zrobi mi łaskę, dając szansę na taki pojedynek. Uważam, że na taką walkę trzeba zasłużyć i chcę to zrobić, bo taki mam charakter. Jeżeli zasłużę na to sobie kolejnymi zwycięstwami, to będzie to oznaczać, że jestem gotowy na walkę o mistrzostwo świata.

- W mediach pojawił się ostatnio pomysł zorganizowania walki między panem a Mariuszem Wachem. Taki pojedynek na pewno wzbudziłby w Polsce olbrzymie zainteresowanie. Jak zapatruje się pan na tę sprawę?
TA: Mam swój plan na najbliższe osiem miesięcy i dalej myślami nie wybiegam. 22 grudnia walczę ze Stevem Cunninghamem. Tak jak mówiłem - jeśli zwyciężę, będę walczył o pozycję numer jeden. Myślę, że może się ona odbyć w marcu lub kwietniu. Jeśli znów wygram, to będę obowiązkowym pretendentem do walki o mistrzostwo świata z Władimirem Kliczko.

- Steve Cunningham zapowiada, że przygotuje się bardzo dobrze i będzie znajdował się w najwyższej życiowej formie. A jak przebiegają pana przygotowania?
TA: Wszystko jest w porządku. Mija już trzeci tydzień, który spędzam w sali treningowej. Jestem zdrowy i mam nadzieję, że będzie tak do końca. 22 grudnia będę przygotowany w stu procentach. Wyjdę na ring i wygram. Taką widzę dla siebie drogę.

Rozmawiał Michał Bugno, Wirtualna Polska