WACH: MOGŁEM DAĆ Z SIEBIE WIĘCEJ

Kamil Wolnicki, Przegląd Sportowy

2012-11-12

- Zrobiliśmy wszystko, co można. Nie mam nikomu nic do zarzucenia. Tylko do siebie mogę mieć zastrzeżenia - powiedział Mariusz Wach po przegranej walce z Władymirem Kliczko w rozmowie z Przeglądem Sportowym.

Zasnął pan w nocy po przegranej walce z Władymirem Kliczko?
Mariusz Wach: Nad ranem przespałem się chwilę. Wiadomo, adrenalina i ciśnienie łatwo nie spadną. Po tych kilku godzinach każdy zawodnik mógłby chyba powiedzieć, że zrobiłby coś inaczej. Ja też. W ringu walczyłem jednak tak, jak walczyłem.

Przed pojedynkiem mówił mi pan, że chce wygrać sercem. Okazało się, że serce to za mało.
Mariusz Wach: Zdaję sobie sprawę. Żeby zostać prawdziwym mistrzem, wszystko musi być na sto procent. Tak serce, jak i intensywność ciosów. Wtedy można myśleć o wywalczeniu pasów.

Kliczko był dla pana za szybki i za silny. Co można było zrobić więcej?
Mariusz Wach: To mnie zabrakło szybkości. Byłem strasznie, strasznie wolny. Niektórzy mówią, że byłem spięty w pierwszych rundach, ale ja czułem się dobrze.

Kliczko pana zaskoczył?
Mariusz Wach: Wiedziałem, że ma wyśmienitą lewą rękę. Ten element opracował do perfekcji. Jego lewy prosty był... hmm... upierdliwy. Nie mogłem znaleźć na niego recepty. Potrafi zadać dwa lewe, zasłonić tą ręką twarz i błyskawicznie wystrzelić prawą. Jak na wagę ciężką, Ukrainiec jest bardzo szybki i walczy z niewygodnej pozycji.

Spotkał się pan z najlepszym bokserem ostatnich lat. Teraz może być chyba tylko lepiej.
Mariusz Wach: Tak myślę. Zadanie miałem trudne fizycznie i psychicznie, bo ciążyła nade mną presja, wielu ludzi wierzyło w wygraną. Był cień nadziei w piątej rundzie, ale to zdecydowanie za mało.

Przyjął pan mnóstwo ciosów. Czy w którymś momencie zamroczyło pana? Mnie się wydaje, że w ósmej rundzie sędzia mógł przerwać walkę.
Mariusz Wach: Nie sądzę. Wiadomo, ciosów spadło na mnie naprawdę mnóstwo, mocno obrywałem, ale żeby gasło mi światło, to raczej nie. Bałem się tylko, żeby z narożnika nie poleciał ręcznik. Cóż, fajnie wygrywać, miło jak klepią cię po plecach, ale czasem trzeba przegrać, żeby być lepszym bokserem. Zamierzam mocno pracować nad tym, czego mi zabrakło.

Okazał pan wielką odporność na ciosy. Gdyby miał pan podsumować tę walkę to powie pan, że...
Mariusz Wach:...mogłem dać z siebie więcej, wtedy byłbym bardziej zadowolony. Nie ma lepszego od Władymira Kliczki.

Przed walką mówił pan, że Ukrainiec ma słabe punkty i pan je obnaży.
Mariusz Wach: Niestety, nie wyszło. Otworzył wszystko lewą ręką. Zaraz po niej uderzał prawą, a ja tego nie widziałem. Czułem jednak, że słabł z rundy na rundę. Ja kondycyjnie czułem się wyśmienicie.

Kliczko był lepszy niż się pan spodziewał?
Mariusz Wach: Wiedziałem, że czeka mnie trudna walka, ale spodziewałem się po nim czegoś więcej. Pozostał mistrzem, jest najlepszy na świecie, lecz taki młokos jak ja wytrzymał 12 rund. Jednak to dla mnie żaden powód do chluby, a tylko pożyteczne doświadczenie.

Co teraz?
Mariusz Wach: Odpocznę a 15 stycznia lecę do USA. Czekam na kolejną walkę. Trudno się pogodzić z porażką, ale świat się na tym nie kończy. Przegrałem z najlepszym bokserem na świecie, a nie tacy kozacy jak ja ulegli mu przed czasem. Ja wytrwałem do końca i muszę odbudować pozycję w rankingach. Za rok, dwa czy trzy może znowu dostąpię zaszczytu walki o pasy.

Tomasz Adamek po laniu od Witalija Kliczki, od razu zapowiadał, że chce rewanżu z jednym z braci. Pan widzi się znowu w ringu z Kliczkami?
Mariusz Wach: Nie myślę o tym. Na taką walkę trzeba zasłużyć, pokonać kilku bardzo dobrych rywali. Na razie jednak muszę się pozbierać i potrenować nad elementami techniki, które są do poprawienia.

Nadal będzie pan trenował u Juana de Leona?
Mariusz Wach: Tak, zrobiliśmy wszystko, co można. Nie mam nikomu nic do zarzucenia. Tylko do siebie mogę mieć zastrzeżenia.