BANKS ZSZOKOWANY WACHEM

Krzysztof Srogosz, Eurosport

2012-11-11

Johnathon Banks w 2009 roku przegrał po pasjonującym pojedynku z Tomaszem Adamkiem. W zeszłym roku walczył na gali we Wrocławiu przy okazji starcia „Górala” z Witalijem Kliczko. W sobotę stał za to w Hamburgu w narożniku Władimira podczas walki Ukraińca z Mariuszem Wachem. Amerykanin podzielił się wrażeniami z Eurosport.Onet.pl.

- Zdziwił się Pan tym, że Mariusz Wach dotrwał do ostatniego gongu?
JB: Szczerze, to byłem wręcz zszokowany tym, że on był w stanie przetrwać tak mocne uderzenia. To mnie zdziwiło bardziej niż wszystko inne. Władimir wyprowadzał naprawdę bardzo dobre ciosy. Myślę, że wszyscy byli pod wrażeniem tego, że Wach nie padł. Jestem przekonany, że nikt przed walką nie był w stanie mi powiedzieć, że on jest w stanie wytrzymać takie uderzenia. Przecież nigdy wcześniej nie dostawał tak mocnych ciosów. Wykazał się wielką determinacją i myślę, że ma ciekawą przyszłość.

- W końcówce piątej rundzie pojawiły się w Pana głowie obawy, gdy Władimir miał kłopoty?
JB: Przede wszystkim Kliczko nie miał żadnych problemów. To była walka pod jego kontrolą. Wiedział od początku do końca, co dzieje się w ringu. Ani razu przecież nie upadł i nie dostał mocnego ciosu. Muszę jednak przyznać może trochę nie doceniliśmy przeciwnika. Wiedzieliśmy, że będzie znakomicie przygotowany i dla Władimira to nie będzie taka łatwa walka jak wszyscy myśleli. Wach mówił, że będzie w stanie wytrzymać 12 rund i właśnie to pokazał. Władimir jednak dominował w walce, ale myślę, że ogólnie to bez wątpienia był bardzo dobry pojedynek pięściarski.

- Jest Pan na co dzień zawodowym pięściarzem, a teraz niespodziewanie zastąpił zmarłego kilkanaście dni temu trenera Emanuela Stewarda. Jak się Pan czuł w narożniku Władimira?
JB: Dobrze. Najważniejsze było dla mnie to, że to był kolejny dzień z boksem. Ja po prostu kocham ten sport, jestem jego fanem. Dodatkowo Władimir wygrał. Czego więcej chcieć do szczęścia?

- Może pozostania na stanowisku. Zostanie Pan z Kliczką na dłużej?
JB: W tej chwili trudno mi powiedzieć. Nie wiem. Władimir jest szczęśliwy z tego, jak to wszystko się ułożyło z moją pomocą. I ja też cieszę się, że mogłem stać w jego narożniku.

- Myśli Pan, że Mariusz Wach będzie kiedyś mistrzem świata wagi ciężkiej?
JB: Będzie. Wierzę naprawdę, że tak się stanie. Ale dopiero, kiedy bracia Kliczko skończą karierę.