PEŁNY DYSTANS CZAKIJEWA

Redakcja, Informacja własna

2012-11-10

Zgodnie z przewidywaniami kolejne zwycięstwo odniósł mocno bijący Rahim Czakijew (16-0, 12 KO), który w trakcie trwającej właśnie gali w Hamburgu pokonał Andresa Taylora (21-3-2, 8 KO), choć tym razem nie udało mu się rozstrzygnąć walki przed czasem. Sędziowie punktowali jednogłośnie na jego korzyść, zapisując na konto rywala tylko jedno starcie.

Już w połowie pierwszej rundy Czakijew złapał rywala lewym sierpowym (Czakijew jest mańkutem). Amerykanin odczuł ten cios, przez chwilę dał się zamknąć w narożniku, ale wyszedł cało z opresji szukając ratunku w klinczu. Taylor poczuł moc swego rywala i od tej pory przeszedł do zdecydowanej defensywy, ograniczając się jedynie do nielicznych i chaotycznych kontrataków. W trakcie jednego z nich w połowie kolejnego starcia doszło do przypadkowego zderzenia głowami, w wyniku którego doszło do niegroźnego rozcięcia łuku brwiowego Czakijewa.

Ponownie w opałach Taylor znalazł się w trzeciej odsłonie, gdy Czakijew trafił mocnym lewym podbródkowym, ale przed nokdaunem uratowały Amerykanina liny ringu. Przegrywał rundę za rundą, kilka razy był w opałach, ale nie był poważnie zraniony i nawet w trudnych dla siebie momentach próbował kontratakować, choć bezskutecznie. Nieoczekiwany przebieg miała siódma runda, gdy Taylor przeszedł do ofensywy i dwukrotnie mocno trafił Czakijewa ciosami sierpowymi, które Rosjanin wyraźnie odczuł, a to starcie można było zapisać na konto jego rywala. W następnej rundzie doszło do niezamierzonego ataku głową ze strony Taylora, w wyniku którego Czakijew doznał kontuzji drugiego łuku brwiowego. Sędzia udzielił ostrzeżenia Amerykaninowi, odejmując mu punkt. Wydawało się, że koniec nastąpi w dziewiątej rundzie, kiedy Czakijew już systematycznie rozbijał rozpaczliwie brioniącego się Taylora, Amerykaninowi udało się jednak ponownie przetrwać napór rywala, nie będąc nawet liczonym. Ostatnie trzy minuty udało się Taylorowi przetrwać, choć Czakijew wyraźnie polował na rozstrzygające uderzenie. W ostatnich sekundach Rosjanin zasypał przeciwnika lawiną ciosów, do końca licząc widocznie na zwycięstwo przed czasem, jednak końcowy gong uratował Taylora przed nokdaunem.