PACQUIAO WYJAŚNIA GORSZĄ POSTAWĘ

Redakcja, Yahoo Sports News

2012-11-02

Po brutalnym rozbiciu znacznie większego Antonio Margarito w listopadzie 2010 roku, Manny Pacquiao (54-4-2, 38 KO) był jeszcze w szczytowym momencie swojej kariery. Już wtedy słyszeliśmy, że Filipińczyk nie przykłada się do treningów tak bardzo jak wcześniej i rozpraszają go różne pozaringowe sprawy, ale między linami "Pac-Man" był wyśmienity i z dziecinną łatwością deklasował wszystkich przeciwników.

Potem jednak zmierzył się z wypalonym Shane'em Mosleyem i choć rzucił go na deski oraz wygrał praktycznie wszystkie rundy, w jego boksie nie było już dawnej agresji, a huraganowe ataki ustąpiły miejsca ciągłym uściskom i wymianom uprzejmości z przestraszonym jak nigdy wcześniej i modlącym się o przetrwanie "Słodkim".

Jeszcze gorzej Pacquiao sprawił się kilka miesięcy później, kiedy po szalenie wyrównanej walce (najgorszej z całej trylogii) pokonał Juana Manuela Marqueza (54-6-1, 39 KO) stosunkiem głosów dwa do remisu. Werdykt został uznany za wysoce kontrowersyjny, prawdopodobnie dlatego, że "Dinamita" sprawił się znacznie lepiej, niż ktokolwiek przypuszczał. Zamiast wojny zakończonej efektownym nokautem, kibice dostali dwanaście rund taktycznego boksu w wykonaniu Meksykanina i pokaz bezradności Pacquiao, który był aktywniejszy i trafiał częściej, ale nie potrafił solidnie zranić rywala, a sam gubił się w obronie i momentami wydawał się zagubiony.

Walka z niepokonanym i notowanym wysoko w rankingu P4P Timothym Bradleyem miała przywrócić Manny'emu dawny blask lub zakończyć jego legendę. W ringu "Pac-Man" był znacznie lepszy od Amerykanina i pewnie wygrywał rundę za rundą. Przestraszony Bradley ani myślał wdawać się w wymiany i boksował na wstecznym, co w końcu znudziło Filipińczyka, który oddał 2-4 odsłony w samej końcówce. Werdykt sędziowski wprawił kibiców w osłupienie. Bradley wygrał niejednogłośnie na punkty, choć Harold Lederman z HBO miał na swojej karcie 119-109 dla Pacquiao, a lwia część obserwatorów była przekonany o bardzo wyraźnym zwycięstwie Manny'ego. Statystyki potwierdziły to, co widziały miliony - Pacquiao doprowadził do celu prawie 100 ciosów więcej, należy również pamiętać, że kilka razy wyraźnie zranił rywala i dyktował tempo w większości starć. Bokserski świat był w szoku.

Wynik nie został zmieniony, choć dyskusje ciągnęły się tygodniami. "Pac-Man" bez wątpienia był w tamtej walce lepszy, ale nie tak dobry, jak w latach 2008-10. Co jest przyczyną jego spadku formy? Manny nie wskazuje wieku, lecz postawę rywali.

- Moi przeciwnicy uciekali przede mną. Po trzech lub pięciu rundach skupiali się już tylko na ucieczce. Nie chcieli wdawać się ze mną w wymiany, nie mieli ochoty na wojnę. Takie walki nie podobają się kibicom tak bardzo jak te, w których zawodnicy się biją - tłumaczy gorszą postawę blisko 34-letni Pacquiao, który 8 grudnia w MGM Grand po raz czwarty zaboksuje z Juanem Manuelem Marquezem (54-6-1, 39 KO).