WASILEWSKI ZAPOWIADA DOBRY BOKS

Maciej Stolarczyk, Onet Sport

2012-10-31

Współwłaściciel grupy Knockout Promotions Andrzej Wasilewski w rozmowie z Eurosport.onet.pl przedstawił najważniejsze plany swoich pięściarz na 2013 rok. Ciekawie zapowiada się zwłaszcza strategia wobec Artura Szpilki. – Do jego walki z Tomaszem Adamkiem może dojść nawet za rok – deklaruje Andrzej Wasilewski.

- Jaki będzie 2013 rok dla Knockout Promotions?
Andrzej Wasilewski: Planujemy około 50 walk w Polsce i 5 -8 za granicą z udziałem Polaków. Chcemy, żeby Krzysztof Włodarczyk walczył częściej, nawet trzy razy w roku. Wreszcie ma wszystko poukładane w życiu, dojrzał i jest gotowy na większe obciążenia. Czekamy niecierpliwie na występ Pawła Kołodzieja, bo jeśli 8 grudnia na gali w katowickim spodku pokona Garretta Wilsona, to w 2013 roku stoczy walkę o mistrzostwo świata. Liczymy na Damiana Jonaka, który też jest o krok od walki o pas poważnej federacji. Liczymy na kolejną progresję umiejętności Andrzeja Wawrzyka, który mając 25 lat jest już notowany w pierwszej piętnastce wagi ciężkiej. Jestem przekonany ze Rafał Jackiewicz nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. I czekamy oczywiście na powrót Dawida Kosteckiego.

- Kiedy może to nastąpić?
AW: Być może za niecały rok będzie na wolności. Miejmy nadzieję, że Dawid szybko wróci do przyzwoitej formy. Na początek stoczy jedną lub dwie łatwiejsze walki, żeby mógł rozkręcić się w ringu. A potem - oby powalczył jeszcze o najwyższe trofea.

- Dawid może liczyć na wasze wsparcie, choć z powodu jego wyroku grupa Knockout Promotions wpadła w tarapaty. Promotor Roya Jonesa Jr. John Wirt pozwał was o odszkodowanie za zmianę rywala.
AW: Za każdym razem kiedy słyszę o tej walce i gali odczuwam mocne emocje. My z Piotrem Wernerem zrobiliśmy wszystko, by walka z udziałem Dawida odbyła się zgodnie z planem. Nikogo nie wprowadziliśmy w błąd. Uważam, że nie jesteśmy nikomu winni żadnych środków z powodu zmiany polskiego zawodnika, bo zmiana ta została zaakceptowana przez drugą stronę. To nie jest tak, że Roy Jones wyszedł do narożnika i nagle przekonał się, że nie stoi tam Kostecki. Odnoszę wrażenie – być może się mylę – że cała ta sprawa jest rodzajem próby wpłynięcia na nas, byśmy zapłacili pieniądze, które według mnie nie są należne. Bo o pomyśle zmiany przeciwnika na bieżąco informowaliśmy i według nas bezsprzecznie została ona zaakceptowana.

- Podobno John Wirt ma do pana pretensje za wcześniejsze wypowiedzi w tej sprawie?
AW: Rozumiem, że czasami słowa wyrwane z kontekstu, czy ich fragmenty, mogły być różnie rozumiane, tym bardziej jeśli dochodzą do tego zmiany językowe i kulturowe. Na pewno nie użyłem świadomie słów "blackmail", czyli szantaż, ani "pure banditry", czyli czysty bandytyzm. Ale wiem, że takie słowa zostały wykorzystane w mediach i dlatego przepraszam pana Johna Wirta, jeżeli poczuł się  urażony. On w żaden sposób nas nie szantażuje, ani nie chce nam nic ukraść. Zapewniam, że nie chcieliśmy dyskredytować pana Wirta i jego firmy. Czekamy na proces, sąd jest właściwym miejscem do rozstrzygania tego typu sporów, a nie media. Jest to oczywiście dla nas mocno niekomfortowe i drogie, że sprawa będzie się toczyć w Stanach Zjednoczonych, ale nic na to nie poradzimy. Jestem przekonany ze co do zasady w sporze mamy racje.

- Ile jest prawdy w doniesieniach, że Krzysztof Włodarczyk jeszcze w grudniu może stoczyć walkę z Grigorijem Drozdem lub z Jeanem-Markiem Mormeckiem?
AW: Prowadzimy rozmowy z kilkoma pięściarzami, zarówno Drozd jak i Mormeck są brani pod uwagę. Potwierdzam, że jesteśmy tymi walkami zainteresowani, ale nie ma w tej sprawie żadnych konkretów. Bliżej byliśmy wiele miesięcy temu walki z Tarverem.

- Jako miejsce stoczenia ewentualnych walk wymienia się Moskwę i Paryż, odpowiednio dla Drozda i Mormecka.
AW: To teoretycznie możliwe, bo Drozd jest popularny w Moskwie, a Mormeck w Paryżu. Nam tak naprawdę najbardziej marzy się walka unifikacyjna z Huckiem, w tej sprawie prowadzimy rozmowy od dawna.

- Inny wasz pięściarz Artur Szpilka niedawno stwierdził, że nie będzie się już wypowiadał o Tomaszu Adamku, z którym miał medialny zatarg. Myśli pan, że kiedyś obaj wyjaśnią sobie nieporozumienia w ringu?
AW: Nie lubię takiego "trash talkingu" i nie podobała mi się ta wymiana poglądów. Choć mało kto zwrócił uwagę, że to Tomek pierwszy zaczepił Artura. Gdy dziennikarze pytali go, czy wziąłby Szpilkę na sparingpartnera, żeby pomógł w przygotowaniach, Tomek odpowiedział pogardliwie, że to bez sensu, w czym niby Artur mógłby pomóc i że zbyt szybko by go pobił. Artur to podchwycił i jak na mój gust ta wymiana uprzejmości poszła za daleko. Ale po tych zaczepkach widać, że zainteresowanie walką Szpilka – Adamek jest ogromne. Myślę, że ona gdzieś wisi w powietrzu i dojdzie do niej za rok, może dwa.

- Tak szybko? Adamek mówił, że nie patrzy w dół rankingu, a jak ktoś jest pięćdziesiąty na liście, to nie może oczekiwać, że dostanie prestiżową walkę.
AW: Bardzo możliwe, że Szpilka w ciągu roku będzie notowany co najmniej w pierwszej piętnastce. Z drugiej strony nie można wykluczyć, że Tomek z tej piętnastki wypadnie. Boks uczy pokory. Niedawno Adamek śmiał się ze sparingpartnera Szpilki Travisa Walkera, a potem stoczył z nim walkę i leżał na deskach. Poczekajmy, niech każdy kroczy swoją drogą. Na razie Adamek jest wyżej, ale Artur nie stoi w miejscu. Jego kariera się szybko rozwija.

- Na ile starczy mu umiejętności?
AW: Eksperci są praktycznie zgodni, że Szpilka jak na swój wiek bardzo dużo potrafi. Ważna była walka z Jameelem McClinem, która pokazała, że jak Artur się postara, to może przeboksować dziesięć rund utrzymując dyscyplinę. Do tego doszła złamana szczęka, więc musiał radzić sobie z bólem i emocjami. Zdał ten ważny test na poważnego boksera. Efektowne nokauty "na hurra" mogą się udać tylko na niższym poziomie, a chcemy, żeby Szpilka walczył o najwyższe cele.

- Jakie walki szykujecie dla niego w najbliższym czasie?
AW: Pierwsza nastąpi prawdopodobnie w lutym. Rysują się dwie możliwości. Artur powalczy albo przed starciem Gołota – Saleta, obok Andrzeja Wawrzyka, jako  symboliczni następcy dwóch naszych osobistości wagi ciężkiej. Druga możliwość, myślę że fantastyczna dla polskich kibiców, to walka w Chicago. Ale dopóki nie ma podpisów, nic nie mogę więcej powiedzieć. Ogólnie strategia dla Artura jest taka, że mamy grupę sześciu, ośmiu pięściarzy – głównie z USA – z którymi chcemy, żeby po kolei się bił. To mu da doświadczenie, którego w tej chwili najbardziej potrzebuje.

- Walka Saleta – Gołota to odpowiedź środowiska bokserskiego na gale KSW, gdzie starcia celebrytów świetnie się sprzedają?
AW: Można długo dyskutować, gdzie jest ta granica między sportem a czystym widowiskiem. Przewiduję, że walka Salety z Gołotą będzie się cieszyć dużym zainteresowaniem. I zgadzam się z Darkiem Michalczewskim, że pod względem sportowym nie będzie to wyczyn najwyższych lotów. Jednak to będzie piękna forma pożegnania z ringiem dwóch dżentelmenów, osobistości ringu.

- Traktujecie KSW jako konkurencję?
AW: Śledziłem uważnie działania marketingowe tej federacji, bo w pewnych obszarach panowie Kawulski i Lewandowski zrobili fantastyczną robotę. Naprawdę jestem dumny, że dwóch młodych Polaków tak sobie poradziło na nowym obszarze. Przy tej formie sprzedawania wydarzenia, jaką przyjęło KSW, boks wygląda staroświecko, ale pamiętajmy też, że MMA ma łatwiejsze zadanie w kreowani takich wydarzeń. Bo nie ma przeszkód, by zrobić walkę na przykład byłego sztangisty z kulturystą. Fantazja jest tu chyba jedynym ograniczeniem. W boksie jest to niemożliwe. Ale do tej pory nie ścigaliśmy się z KSW. Jedyny obszar, na którym konkurujemy, to terminy naszych gali. Nie chcemy, by były zbyt blisko siebie, chociażby ze względu na naszego wspólnego partnera telewizję Polsat, dla której byłoby to niewygodne.