SZPILKA: POTRZEBOWAŁEM WZORCA

Maciej Stolarczyk, Onet Sport

2012-10-24

Artur Szpilka zapracował na wizerunek „złego chłopca” polskiego boksu, ale w ostatnich miesiącach sprawia wrażenie jakby… nabrał rozwagi. Niedawno ogłosił, że kończy ze słownymi zaczepkami wobec Tomasza Adamka.  Teraz wziął udział w spotkaniu z młodzieżą z Zespołu Szkół nr. 24 w Warszawie, gdzie zachęcał do uprawiania boksu i prowadzenia zdrowego trybu życia. W tej placówce ma powstać bokserski UKS pod egidą zawodowej grupy Knockout Promotions.

- Jasne, że moje życie się zmienia. Jestem nastawiony na osiąganie wyników w boksie. Nie piję alkoholu, dobrze się odżywiam. Inaczej to wszystko wygląda niż jeszcze parę lat temu – mówi Onetowi Artur Szpilka.

- Jak wrażenia po spotkaniu z młodzieżą w Zespole Szkół na Bemowie?
Artur Szpilka:  Spoko, sam kiedyś taki byłem. To znaczy nie znam tych chłopaków, ale w każdej grupie trafiają się urwisy. Pamiętam, jak my wariowaliśmy z kolegami ze szkoły. Mieliśmy takie same charaktery. Biliśmy się, robiliśmy numery. Każdy miał te same warunki, ale jedni poszli w jedną stronę, inni w drugą. Ja miałem szczęście, że ktoś mnie wypatrzył i wciągnął do boksu. Inni tego szczęścia nie mieli. Ale jeśli miałbym być trenerem i szukać talentów, to patrzyłbym w poprawczakach, domach dziecka. Tam są chłopaki z charakterem do boksu.

- Co sprawiło, że pan poszedł w stronę poważnego sportu?
AS: Ja potrzebowałem wzorca, osoby która na mnie pozytywnie wpłynie. Miałem wielkie szczęście, że spotkałem tę osobę na swojej drodze.

- To trener Fiodor Łapin?
AS: Dokładnie tak. To jedyna osoba, która ma na mnie taki wpływ. Jak trener mówi, to ja w stu procentach mu wierzę. Lepiej nie mogłem trafić, to dar od Boga, że taki człowiek się mną zajmuje. Dla mnie jest życiowym kozakiem.

- Czyżby pod wodzą trenera Łapina Artur Szpilka nabrał więcej rozwagi, wydoroślał? 
AS: Jasne, że moje życie się zmienia. Jestem nastawiony na osiąganie wyników w boksie. Nie piję alkoholu, dobrze się odżywiam. Inaczej to wszystko wygląda niż jeszcze parę lat temu. Chcę być mistrzem świata wagi ciężkiej, a potem bronić pas wiele, wiele razy i będę ciężko na to pracował. Ale zawsze pozostanę sobą, takim urwisem, o którym mówiłem dzieciakom w szkole. Jeszcze bym jakiś psikus wykręcił.

W szkole Artura Szpilki musiały się dziać niezłe historie… Ciekawe, czy ktoś prowadzi archiwum dzienników szkolnych. Połowę z nich zajmowały moje uwagi, a niektóre są prześmieszne. Przewijały się zawsze trzy nazwiska, Szpilka, Gasiński, Tańcula. Uwagi były tego typu: „Szpilka z Gasińskim bawią się w wojnę na lekcji matematyki. Artur udaje, że jest w okopach i rzuca piórnikiem. Gasiński przewrócił ławkę i naciera zza osłony” Tę historię przypomniała mi ostatnio pani Wajhajmer, nasza wychowawczyni i pani od matematyki. Pozdrawiam naszą panią, pozdrawiam Gasińskiego, Tańculę i wszystkich wariatów.

- Ostatnio usłyszeliśmy, że jednak nie wróci pan do ringu w grudniu. Ręka się nie zagoi do tego czasu?
AS: Doktor zalecił, żeby się dłużej rehabilitować. Nie chcemy zrobić tak jak wcześniej bywało, że wychodziłem do ringu zbyt wcześnie i rozwalałem rękę. Miałem przez półtora miesiąca gips, wszystko mi się zrosło stwardniało i nie mam pełnego zakresu ruchu. Muszę jeszcze popracować nad tą ręką, ale mam nadzieję, że od tej pory już wyleczę ją raz na zawsze.