WASILEWSKI O POZWIE

Maciej Stolarczyk, Onet

2012-10-19

- Nikomu nie życzę, by nad głową wisiał mu taki topór – powiedział współwłaściciel grupy Knockout Promotions Andrzej Wasilewski komentując w "Super Expressie" pozew o milion dolarów odszkodowania złożony przez Roy Jonesa Juniora. Amerykański pięściarz na tyle wycenił swoje szkody po tym, jak doszło do zmiany przeciwnika z Dawida Kosteckiego na Pawła Głażewskiego.

- W zasadzie to nie pozywa Roy Jones, tylko jego wspólnik i adwokat John Wirt. A milion dolarów to minimum, jakiego się domaga. W grę wchodzi większa kara, może trzy, a może pięć milionów – mówi Onetowi Wasilewski.

- Czuje pan, że istnienie grupy Knockout Promotions jest zagrożone?
Andrzej Wasilewski: Gdyby sprawa toczyła się w Europie, to bym się tylko śmiał z tego pozwu. Ale w USA jest inny system prawny, który nie jest mi do końca znany. Są tam inne procedury, więc zabezpieczamy się przed zagrożeniem i traktujemy je poważnie. Aczkolwiek na logikę cały zarzut wydaje się śmieszny.

- Załóżmy, że sąd nakaże wam wypłatę miliona dolarów…
AW: Milion to minimum. Równie dobrze może chodzić o trzy, lub pięć milionów.

- Więc załóżmy, że musicie wypłacić Royowi kilka milionów dolarów. Czy grupa znajdzie się nad przepaścią?
AW: Nie, bo spółki prawa handlowego, a takie zajmują się organizowaniem boksu, mają swój określony kapitał. Zgodnie z kodeksem prawa handlowego, nie można od kogoś zabrać więcej niż posiada.

- Na konferencji prasowej przed walką z Głażewskim Roy Jones mówił, że nie ma do organizatorów pretensji, że zmiana rywala to nie wasza wina, a w ogóle to on jest profesjonalistą i może się bić z każdym. Co innego mówił, co innego zrobił?
AW: W zasadzie, to nie Roy tym kieruje. To jego wspólnik i adwokat John Wirt. Naciska nas, lub mówiąc brzydko szantażuje, z dwóch powodów. Po pierwsze liczy na odszkodowanie. Po drugie, chce wymusić na nas walkę Roy Jones – „Diablo” Włodarczyk. My w tej chwili mamy na oku dużo ambitniejsze walki, ale Royowi nie mówimy nie. Szkoda, że wymusza się to na nas w ten sposób, bo Wirt siedzi sobie w USA i sam pracuje przy sprawie, a my opłacamy tam kancelarię i każda minuta to duże koszty.

- Zanosiło się, że Roy stoczy więcej walk w Polsce, ale trudno myśleć o kolejnych projektach, gdy druga strona tak postępuje?
AW: W moim prywatnym odczuciu, jest to czysty bandytyzm. Pan Wirt podpisywał umowy z Polsatem i Cyfrą Plus, gdzie wpisane już było nazwisko Głażewskiego, więc zaakceptował ten stan rzeczy. Teraz wykorzystuje jakieś przecinki w umowach i nas naciska. Inna sprawa, że Roy wcale nie dał z Głażewskim efektownej walki. Gdyby zaprezentował się dobrze, można by jego starcie z Włodarczykiem dobrze sprzedać, a po tym średnim widowisku w Łodzi nie jest już zbyt atrakcyjny dla kibiców.

- Podobno waszą grupę czekają zmiany?
AW: Tak, postawimy bardziej na jakość, a mniej na ilość. Pożegnamy się z niektórymi zawodnikami, bo sympatie sympatiami, ale nad stanem finansowym grupy nikt nie będzie się litował. Z dwoma pięściarzami już się pożegnaliśmy. Tomasz Hutkowski przegrał z kontuzjami, najwyraźniej jego organizm nie został stworzony do zawodowego sportu. Z Cezarym Samełką rozstaliśmy się, bo nie satysfakcjonował nas jego rozwój. Zawęzimy nieco grupę pięściarzy, dzięki czemu będzie można lepiej wykorzystać czas pracy trenerów.