NIE PASY ZDOBIĄ CZŁOWIEKA

Wojciech Czuba, Informacja własna

2012-10-12

Jeżeli bokser zawodowy ma na karku 37 lat, a na koncie 34 porażki, to prawdopodobnie już nigdy nie wywalczy mistrzostwa świata którejś z prestiżowej federacji. Nie znaczy jednak wcale, że nie posiada wysokich umiejętności, nie jest popularny i niedoceniany przez fanów. Takim pięściarzem jest Emanuel Burton Augustus (38-34-6, 20 KO), którego we wrześniu 2008 roku kibice bokserscy stacji ESPN wybrali najbardziej niezapomnianym bokserem dekady występującym w słynnym cyklu pojedynków Friday Night Fights.

- Augustus to jeden z niewielu zawodników, którzy rozumieją doskonale, że boks bardziej niż jakikolwiek z innych sportów ma dostarczać ludziom rozrywki i wrażeń. Tu nie chodzi o wygrywanie, czy przegrywanie. Tu chodzi o to, żeby ludzie się dobrze bawili – stwierdził kiedyś znany dziennikarz Joe Tessitore.

Pochodzący z Chicago Augustus występował regularnie na galach Friday Night Fights, a najlepsze pojedynki stoczył m.in. z Jamie Rangelem (30-10-1, 26 KO), Marteze Loganem (26-52-2, 6 KO), czy Rayem Oliveirą (47-11-2, 22 KO). Jednakże jedną z najwspanialszych ringowych wojen w jego wykonaniu zobaczyli kibice w lipcu 2001 roku na ringu w Hampton Beach, kiedy to starł się z innym ringowym twardzielem Micky Wardem (38-13, 27 KO). Po 10. wypełnionych ciągłą akcją rundach jednogłośnym zwycięzcą ogłoszono pochodzącego z miasta Lowell "Irisha", jednak Emanuel tanio skóry nie sprzedał. Magazyn The Ring uznał powyższe starcie za walkę roku. Obydwaj wojownicy skorzystali na tym niezapomnianym boju. Ward rok później stoczył trzy legendarne pojedynki ze sławnym Arturo Gattim (40-9, 31 KO), natomiast Augustus stał się uwielbiany przez kibiców i każdy jego kolejny występ przyciągał przed telewizory rzesze kochających nieustanne wymiany ognia i zwroty akcji ludzi.

Kolejną świetną walką boksera z "Wietrznego Miasta" było spotkanie z Cortneyem Burtonem (22-7, 11 KO) do jakiego doszło w lipcu 2004 roku. Niestety niejednogłośną decyzją sędziów zwycięzcą ogłoszono pięściarza z miasta South Bend w Indianie, ale werdykt ten uznano na całym świecie jako jeden z najgorszych w ciągu ostatnich lat. Dwa lata później doszło do rewanżu i wtedy Emanuel odpłacił rywalowi pięknym za nadobne, nokautując go w 8. rundzie. Sprawiedliwości stało się zadość.

Bardzo często ten widowiskowy zawodnik brał pojedynki z niewielkim wyprzedzeniem czasu, mimo tego dając z siebie w ringu sto procent. Tak było chociażby w październiku 2000 roku, kiedy zmierzył się z przyszłym królem P4P Floydem Mayweatherem Jr. (43-0, 26 KO). Mimo że przegrał przed czasem, zaprezentował się z najlepszej strony i mógł zejść z ringu z podniesionym czołem.

- Ludzie zastanawiają się co 37-letni bokser może jeszcze zdziałać. Nie wydaje mi się jednak, abym miał cokolwiek do stracenia. Przecież pełno jest gości walczących z 40-stką na karku. Ja nie chcę występować aż tak długo, bo za dużo przyjmuję ciosów. Mam już ustaloną datę przejścia na emeryturę, bez względu na to czy wywalczę jakiś tytuł czy nie – stwierdza z uśmiechem sympatyczny Amerykanin.

Patrząc na jego karierę, w której pełno jest wzlotów i upadków, pięknych zwycięstw i gorzkich porażek, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ten człowiek musi kochać to co robi. Kto inny dawno by się już poddał, albo zrezygnował i wybrał łatwiejszy sposób na życie. Ale nie on.

W dzisiejszym boksie zawodowym pełno jest bezbarwnych i nijakich "czempionów" dzierżących najprzeróżniejsze tytuły, o których za chwilę już nikt nie będzie pamiętał. Z pewnością tego losu nie podzieli Augustus, bo przecież nie zawsze, tak jak w jego przypadku, pasy zdobią człowieka. I on jest tego najlepszym dowodem.