AVA KNIGHT-SALICKA DLA BOKSER.ORG: 'TRENUJĘ JAK PRZED WALKĄ Z MAYWEATHEREM'

Jarosław Drozd, Wywiad własny

2012-10-05

Już 13 października w Meksyku mająca polskie korzenie 24-letnia Amerykanka Ava Knight-Salicka (9-1-3, 5 KO), aktualna mistrzyni świata IBF wagi muszej zmierzy się z posiadaczką pasa WBC tej dywizji, Marianą Juarez (35-5-3, 16 KO). Na kilka dni przed tym wydarzeniem udało sie nam namówić piękną Avę na wywiad. Nie było to specjalnie trudne, gdyż "Lady of Boxing" jest niezwykle dumna z polskich korzeni i mimo ciężkiej pracy na obozie szkoleniowym, zdecydowała się poświęcić nam nieco czasu.

Jarosław Drozd: Ava, dziękuję Ci serdecznie za zgodę na ten wywiad. Polscy kibice boksu znają Cię co najwyżej z doniesień prasowych. Z chęcią dowiedzą się czegoś więcej o mistrzyni świata, w której żyłach płynie całkiem spora domieszka polskiej krwi.
Ava Knight-Salicka: Dziękuję. Cała przyjemność po mojej stronie!
 
- Jak to jest z tą "polskością". Przy różnego rodzaju okazjach podkreślasz dumę z polskiego pochodzenia. Opowiedz nam nieco o Twoich związkach z naszym krajem. Twoja Mama pochodzi z miasta Końskie?
AK: Moi dziadkowie pochodzą z Końskich, moja mama też się tam urodziła, ale wychowywała się w Słupsku.
 
- W jakich okolicznościach wyemigrowała z Polski?
AK: Mama przyjechała do Stanów jako dwudziestolatka, żeby się uczyć.

- Aktualnie mieszkasz w kalifornijskim Chico. Tam też się urodziłaś? Jak wyglądało Twoje życie i przygoda z boksem do momentu zdobycia pierwszych w karierze ogólnokrajowych sukcesów?
AK: Urodziłam się w Chico, tu też spędziłam większość życia. Mieszkałam także w Oakland (także Kalifornia). Nim osiągnęłam sukcesy na krajową skalę, żyłam zupełnie zwyczajnie. Z moim obecnym narzeczonym jesteśmy od siedmiu lat, i nasze wspólne życie było jak najprzeciętniejsze. Praca, rachunki, gotowanie, sprzątanie, siłownia...

- Masz za sobą bardzo ciekawą, choć krótką karierę amatorską. Jakie odniosłaś sukcesy? Z kim i w jakiej wadze rywalizowałaś? W końcu w jakich okolicznościach zostałaś zawodową pięściarką?
AK: W czasie kariery zawodowej stoczyłam 34 walki, z których 28 wygrałam i 4 przegrałam. W Północnej Kalifornii trudno było mi znaleźć przeciwniczkę, bo niewiele dziewczyn tam walczy. Boksowałam w różnych kategoriach wagowych, od 106 do 118 funtów. W Mistrzostwach Stanów Zjednoczonych w 2006 roku startowałam w kategorii 110 funtów (51 kg). Nigdy nie uczestniczyłam w zawodach międzynarodowych, bo nie było na to pieniędzy. Przeszłam na zawodowstwo, bo jako amatorka nie byłam w stanie odpowiednio często walczyć, i zaczynało mnie już męczyć pojawianie się na zawodach tylko po to, żeby i tak nie wyjść do ringu.

- W tym roku kobiety po raz pierwszy w historii rywalizowały o medale olimpijskie. Nie żałujesz, że nie doczekałaś tej chwili, by reprezentować USA podczas olimpiady?
AK: Nie, nie żałuję, że nie poczekałam. Gdybym zwlekała, nie byłabym dziś na tej pozycji. Jasne, boks nie był w stanie zapewnić mi pełnego utrzymania, aż do tej chwili, ale nie oddałabym całego tego doświadczenia, jakie zebrałam na zawodowych ringach. Zdobyłam mistrzostwo świata w liczącej się federacji, a mało kto może to o sobie powiedzieć. Walczyłam z twardymi przeciwniczkami, i wystarczyło niewiele walk, bym doszła na szczyt w mojej kategorii. Igrzyska olimpijskie byłyby wspaniałym doświadczeniem, nie wątpię, że zdobyłabym złoto, ale trzeba też było kobiet, które podjęły walkę na dawnych warunkach, żeby teraz nowe miały szansę.

- Nie wiem czy wiesz, ale w Polsce boks kobiet stoi na bardzo wysokim poziomie. Podczas ostatnich Mistrzostw Świata Polki zdobyły dwa srebrne i jeden brązowy medal, a przed laty były nawet amatorskimi i zawodowymi mistrzyniami świata...
AK: Tak. Zrobiłam sobie mały research. Zawsze próbuję poszerzyć moją wiedzę na temat zawodniczek z całego świata. Trzy medale mistrzostw świata? To naprawdę budujące.

- Boks kobiet jest w USA sportem popularnym? Zarówno w formule amatorskiej, jak i zawodowej?
AK: Kiedy weszłam w amerykański kobiecy boks amatorski, wcale nie była to popularna dyscyplina. Byłam amatorką w czasach Laili Ali i Christy Martin. One odeszły z boksu, kiedy ja przeszłam na zawodowstwo. Wtedy uświadomiłam sobie, że kobiecy boks to walka także poza ringiem. Kobiety nie miały za sobą wsparcia, trudno było dotrzeć do kibiców. Nawet jeśli miało się talent, dziewczyny-bokserki były obiektem zainteresowania tylko swoich znajomych, albo tych, którzy faktycznie byli w stanie ten talent dostrzec.

- Stoczyłaś zaledwie 13 walk zawodowych i już jesteś uważana za jedną z najlepszych zawodniczek świata bez podziału na kategorie wagowe. Jak tego dokonałaś?
AK: Kiedy zaczynałam boksować, nie przejmowałam się porażkami, i wciąż tak do tego podchodzę. Myślę, że już na początku kariery dostawałam szanse walczyć z bardzo doświadczonymi dziewczynami, i żadnej takiej oferty nie odrzuciłam. Po prostu chciałam walczyć, i myślę, że to odróżnia mnie od wielu innych zawodników. Nie boję się nikogo, tylko samej siebie, no i może mojego taty. Ludzie dostrzegli we mnie możliwości. Szybko pięłam się w górę, bo takie miałam przeciwniczki. Nie szukałam łatwych, czy wygodnych walk. Chciałam wielkich walk, kropka.

- Elena Reid, Kaliesha West, Arely Mucino, Hongfah Tor Buamas - to bardzo wymagające rywalki. Z którą najtrudniej było wygrać i dlaczego?
AK: Najcięższy był pojedynek z Kalieshą West. Mam wrażenie, że w ogólnym rozrachunku była najlepszą zawodniczką z nich wszystkich. Z powodu stosunków między nami, było to coś więcej, niż tylko ringowy pojedynek. Kaliesha to świetna bokserka, szybka, dobra technicznie, jesteśmy podobnie uzdolnione.

- Porozmawiajmy przez moment o jedynej przegranej przez Ciebie walce. Ana Maria Torres to bezwzględnie znakomita zawodniczka. Co sprawiło, że nie dałaś rady jej pokonać? Brak doświadczenia, czy też umiejętności?
AK: Przegrałam, bo kiedy z nią walczyłam, czułam się tak zniechęcona, że nie obchodziło mnie to, co się stanie w ringu. Tamtego wieczora ona wyszła, by zwyciężyć, a ja nie. Weszłam na ring z kontuzją, przed samą walką wymiotowałam, i to wszystko było widoczne podczas tych rund. Przegrałam tę walkę jeszcze zanim weszłam między liny, i dlatego stało się tak, jak się stało.

- Już 13 października czeka Cię pojedynek z jeszcze większą gwiazdą z Meksyku - Marianą Juarez. Dowiemy się więc która z Was jest najlepszą zawodniczką wagi muszej na świecie. To była Twoja inicjatywa, by stoczyć te unifikację?
AK: Od dłuższego czasu starałam się o tę walkę. Moim zdaniem Mariana to jedna z najlepszych zawodniczek na świecie P4P, a ja chcę walczyć tylko z najlepszymi. Mariana walczy już od dawna. Widziałam wiele jej walk i sądzę, że to będzie największy pojedynek w mojej karierze. Chcę być najlepszą bokserką wagi muszej na świecie. Wiem, że nią jestem, ale już pora, żeby i świat się o tym dowiedział.

- Powinnaś pozmawiać z Monicą Lovato. To ostatnia zawodniczka, która pokonała Juarez. Było to jednak dość dawno temu, bo w 2007 roku...
AK: Nie, nie rozmawiałam z nią. Bokserzy zmieniają się z upływem lat, a od 2007 roku minęło ich już naprawdę sporo. Widziałam ich walkę w internecie, Mam zupełnie inny plan na to, co się stanie, kiedy spotkamy się z Marianą w ringu.

- W jaki sposób trzeba zaboksować, by pokonać Meksykankę?
A: Muszę odnieść bezdyskusyjne zwycięstwo. Może nie będzie łatwo wygrać każdą rundę przeciwko takiej zawodniczce, ale trenuję ile sił, żeby tak się właśnie stało. Byłoby fantastycznie skończyć sprawę nokautem, ale nie mogę na to liczyć, więc trenuję, jakbym miała wyjść do ringu z Floydem Mayweatherem.

- Zapewne przygotowujesz się do walki z Juarez. Jak wyglądają Twoje treningi? Gdzie i z kim trenujesz?
A: Trenujemy bardzo intensywnie, wiele rund sparringów, tyle ćwiczeń, ile tylko się da. Jesteśmy gotowi na wojnę, i psychicznie, i fizycznie. Zaczęłam obóz treningowy w Oakland (Kalifornia), mam sparringi z męskimi przeciwnikami spośród najlepszych, najszybszych zawodników w moim zasięgu. Nie jest lekko być na obozie, mieszkać na siłowni, ćwiczyć tak intensywnie, żyć samotnie, przygotowywać się psychicznie, ale na to właśnie czekałam całe życie. To najważniejsza walka w mojej karierze, i chcę się świetnie pokazać, żeby cały świat to zobaczył.

- Poświęćmy trochę czasu Tobie. Jak określiłbyś swój styl walki? Jakie są Twoje mocne i słabsze strony?
A: Mój styl walki jest elastyczny. Czasem lubię trzymać dystans, punktować, czasami jednak wchodzę w zwarcia i wymiany. Potrafię przechodzić od jednego do drugiego wtedy, kiedy sytuacja tego wymaga, więc walki nie wyglądają podobnie do siebie, a kiedy przeciwnik popełni błąd, umiem to wykorzystać. Potrafię znokautować jednym ciosem, umiem też zafundować komuś pod koniec walki techniczny nokaut. Zależnie od stopnia przygotowania przeciwnika, wszystko się może zdarzyć.

- A zdrowie? Po ostatniej walce z Susanną Vazquez Twoja dłoń nie wyglądała najlepiej...
A: Po ostatniej walce miałam kontuzjowaną dłoń, ale dzięki zabiegom, które ordynuje mi świetny chiropraktyk John Fragoso, leczenie przebiegło znacznie szybciej i ręka jest już jak nowa. Po Torres miałam też problemy z plecami. Znów ten sam chiropraktyk doprowadził mnie do stanu, w którym jestem tą samą Avą, którą znacie. Wszystkim sportowcom zdarzają się kontuzje, ale ja miałam szczęście, wręcz błogosławieństwo, i za każdym razem wracałam do pełnego zdrowia.

- Kto jest bokserskim wzorem Avy Knight-Salicka? Którzy z walczących współcześnie, czy przed laty bokserów robią na Tobie największe wrażenie?
AK: Akurat w tej chwili tak naprawdę nie mam bokserskiego idola. Nie wielbię żadnej zawodniczki, żadnej nie chcę naśladować, bo chciałabym podnieść poprzeczkę wszystkim bokserkom. Wiele zawodniczek podziwiam, potrafię docenić ich styl. Jeśli idzie o mężczyzn, są oczywiście wielcy bokserzy wszechczasów, ale realistycznie rzecz biorąc, nie ma mężczyzny, którym mogłabym pragnąć być, bo nie jestem mężczyzną. Wciąż jeszcze kształtuję własny styl, chcę osiągnąć wszystko to, na co mnie stać w ringu.

- A skąd się wziął przydomek Lady of Boxing? Sama to wymyśliłaś, czy może wiąże się z tym jakaś historia?
AK: Pseudonim ten nadał mi mój były trener, bo na siłowni zawsze byłam grzeczna, cicha. Zawsze nazywali mnie "Damą" i tak już zostało, jako ringowy pseudonim. Nieustannie staram się dorównać takiemu ideałowi, bo mogę tylko mieć nadzieję, że moje zachowanie w ringu i poza nim będzie zawsze godne damy.

- W Stanach występuje coraz więcej polskich pięściarzy. Po Gołocie i Adamku pojawili się kolejni, m.in. Andrzej Fonfara, czy Mariusz Wach. Miałaś okazję oglądać któregoś z nich w ringu? Może zrobili na Tobie dobre wrażenie?
AK: Niewiele oglądam boksu, bo nie mam internetu ani telewizji kablowej, więc trudno jest być na bieżąco z walkami i oglądać je. Bardzo chciałabym mieć okazję siąść sobie i pooglądać innych bokserów w ringu. Mam dla nich wielki szacunek, mam nadzieję, że oni czują to samo do mnie.

- Chciałabyś coś przekazać za moim pośrednictwem swoim kibicom w Polsce?
AK: Chciałabym im bardzo podziękować za całe wsparcie, jakiego mi udzielają, i naprawdę z dumą mówię, że jestem półkrwi Polką. Mam nadzieję, że uda mi się zdobyć wielu kibiców wśród rodaków, jak też w innych krajach na całym świecie. Zrobię, co w mojej mocy, żebyście mogli być ze mnie dumni. Moi kibice mogą obserwować moje poczynania na Twitterze (mam konto: @Ava_Knight). Próbuję odpowiadać tam na wszystkie wiadomości, bardzo lubię kontaktować się z fanami. 
 

 Rozmawiał Jarosław Drozd/bokser.org. Tłumaczenie: Tomasz S. Gałązka