CHAVEZ: NIE JESTEM NARKOMANEM

Miguel Rivera, boxingscene.com

2012-10-05

W wywiadzie telewizyjnym przeprowadzonym w Culiacan Julio Cesar Chavez Jr (46-1-1, 32 KO) odniósł się do wszystkch kontrowersji z ostatnich tygodni. W nocy z 15 na 16 września 26-letni syn meksykańskiej legendy przegrał na punkty z Sergio Martinezem (50-2-2, 28 KO) i stracił tytuł mistrza świata federacji WBC, choć w dwunastej rundzie był o krok od zwycięstwa przed czasem.

Chavez potwierdził, że od lat ma problemy z bezsennością, a obecność śladów konopii siewnej w jego organizmie jest spowodowana długotrwałym zażywaniem leku, który zapisał mu jego lekarz.

- Nie jestem narkomanem, nigdy nie paliłem marihuany. Od lat borykam się z bezsennością, więc udałem się do lekarza, który zapisał mi leki zawierające konopie. Przestałem je brać przed walką z Maravillą Martinezem i nie sądziłem, że wynik testu będzie pozytywny - wyjawił Junior.

- Mam nadzieję, że Komisja Stanu Nevada weźmie to pod uwagę. Mam nadzieję, że dotrze do nich fakt, iż nigdy nie brałem niczego w złej wierze. Oby kara nie była zbyt surowa. Niech odbędzie się rewanż, przystąpię do niego z odnowionym wigorem i zgodzę się na wszelkie testy, jakich oni ode mnie zażądają - dodaje młody meksykański wojownik.

Chavez nie kryje, że zranił go wymóg federacji World Boxing Council, której włodarze chcą wysłać go na odwyk. - To dla uzależnionych, a ja niczego nie brałem. Nawet się ze mną nie widzieli. Dlaczego wyciągnęli pochopne wnioski?

Całą winę za przegraną walkę Chavez bierze za siebie. Julio potwierdza też wszystkie słowa Freddie'ego Roacha, który narzekał na to, że ich współpraca po raz pierwszy nie układała się dobrze.

- Żadnych wymówek z powodu porażki. Miałem problem z nosem. Był rozbity po podbródkowym. Od ósmej rundy dławiłem się krwią, ale walczyłem dalej. Wtedy dotarło do mnie, że przegrałem tę walkę, ale zachowałem nadzieję na zwycięstwo i prawie znokautowałem go w dwunastym starciu - opowiada Chavez. - Przygotowania nie były perfekcyjne. Jestem zadowolony ze współpracy z Freddie'em Roachem. Rozwinąłem się pod jego skrzydłami, ale przy tej walce mieliśmy problemy. Roach mówił jedno, a mój ojciec drugie. To spodowało dezorientację. Tym razem obecność mojego ojca nie wyszła nam na dobre. Chcę rewanżu z Martinezem. Jeśli do niego dojdzie, wiele zmieni się w moim obozie i treningach. Tak, to prawda. Czasami trenowałem o drugiej nad ranem, co nie jest normalne. Sprawy były utrudnione, bo mam problemy z bezsennością i nerwowością. Oczywiście, że chcę kontynuować współpracę z Freddie'em Roachem. Jest najlepszy na świecie.